Licealiści w czwartek przystąpili do matury z języka polskiego na poziomie podstawowym. Egzamin dojrzałości nie okazał się jednak bardzo trudny, uczniowie z płockiej Małachowianki przeważnie byli zadowoleni. Najlepszy moment na maturze to raczej ten, kiedy już się z tej sali wychodzi, aby stres wreszcie minął.
Czy matura rzeczywiście jest tak strasznym egzaminem? Po latach najczęściej wspomina się ją raczej z uśmiechem. W czwartek ponad, 1,5 tys. maturzystów z Płocka przystąpiło do egzaminu dojrzałości. W przypadku panów ponownie okazała się niezbędna „marynara”, o której śpiewał Wojciech Wojda z Farben Lehre w kawałku „Matura”, chociaż są też dodatki. Rozmawialiśmy z uczniem, który przywdział granatowy krawat z datą powstania najstarszego polskiego liceum. Licealistki tradycyjnie, biało-granatowe lub biało-czarne stroje.
Z czym maturzyści musieli poradzić sobie w tym roku na poziomie podstawowym z języka polskiego? Przygotowano fragment „Quo Vadis” w kontekście sławy, jaką akurat to dzieło przyniosło Henrykowi Sienkiewiczowi, musieli też zmierzyć się z tekstem pt. „Praca – pasja czy obowiązek?”, odnosząc się do niego w formie pisemnej, odwołując się również do fragmentu „Ziemi, planety ludzi” Antoine'a de Saint-Exupery'ego oraz do wybranych tekstów kultury. Był również wiersz „Słyszę czas” Kazimierza Wierzyńskiego.
- Najbardziej przygotowywałem się z lektur, no i trafiło się „Wesele” Stanisława Wyspiańskiego - nie krył zadowolenia Michał, który chodzi do klasy o profilu biologiczno-chemicznym w Małachowiance. Wyszedł znacznie przed czasem (na całość uczniom przysługiwało 170 minut). - Jestem zadowolony, jeszcze przed egzaminem zdążyłem powtórzyć materiał. W wypracowaniu odwołałem się do „Lalki” z kanonu lektur szkolnych, spoza tych obowiązkowych wykorzystałem prozę Orwella. W zasadzie matura aż tak trudna nie była – ocenił. Do testów z poprzednich lat nie zaglądał wcześniej. - Stres odczuwałem chyba tylko dlatego, że to był pierwszy egzamin. Najważniejsze, aby zdobyć 30 proc. niezbędne do zaliczenia i te 30 proc. wierzę, że będzie. Jutro matematyka, którą zdaję w formule podstawowej i rozszerzonej, żeby zwiększyć szanse w rekrutacji na studia medyczne w Warszawie. Do tego biologia, chemia i pisemny angielski.
Egzamin przebiegał spokojnie, tylko na początku było lekkie zamieszanie. Zdarzyło się, że jedna osoba po losowaniu numerka zapomniała go zabrać i druga osoba wylosowała ten sam numer stolika. Numerki szybko zamieniono i wszyscy przystąpili do pisania. Niektórzy wręcz uważali, że tegoroczna matura okazała się wręcz łatwiejsza niż rok temu. W kieszonce pod marynarką u Michała jeden, drugi, trzeci, czwarty długopis. - W zasadzie to pięć długopisów - dodaje. - Cztery na wszelki wypadek, gdyby któryś się wypisał w trakcie egzaminu plus jeden inny tak troszkę na szczęście.
Trzy uczennice, dwie Ole i Alina, wyszły ze szkoły roześmiane. - Cieszymy się, że egzamin wreszcie za nami. Dobrze poszło, w końcu uczęszczanie do tej szkoły do czegoś zobowiązuje – odpowiadają chórkiem. - Rozprawka przystępna, teksty też, tylko pytania mogłyby być inaczej sformułowane, bo niektóre były trochę... dziwne.
Generalnie jednak nie narzekały. - Poszło łagodnie – słyszymy. Tylko jednej z nich wypisał się długopis, ale zabrała ze sobą trzy na zapas. W takim razie czy w ogóle warto bać się matury? Tu już są bardziej ostrożne z oceną i wolą poczekać na wyniki 30 czerwca. Jedna bardziej obawiała się egzaminu z języka polskiego na poziomie podstawowym, inna boi się matematyki w piątek, trzecia egzaminu z polskiego, tyle że ustnego. W czwartek nauczyciele nie pomagali. Jednak nie mają zamiaru jakoś szczególnie mocno stresować się kolejnymi egzaminami. - Trzeba jakoś odreagować, żeby nie siedzieć i nie myśleć o tym, co jeszcze zostało do zaliczenia. Może pójdziemy na imprezę – znów się śmieją.
Obok stał uczeń z klasy o profilu matematycznym. Na pytanie, jak mu poszło, stwierdza że „chyba dobrze”, chociaż bez takiego uśmiechu, jak u jego koleżanek ze szkoły. - Liczę, że nie zrobiłem jakiegoś kardynalnego błędu. Gdyby nie było tych 30 proc., żeby zdać pisemną maturę z języka polskiego, no to byłoby słabo...