reklama

Marszałek Piłsudski przemówił na starówce

Opublikowano:
Autor:

Marszałek Piłsudski przemówił na starówce - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościPłocczanie od samego rana 11 listopada świętowali odzyskanie niepodległości. Składali wieńce, opowiadali sobie długą dziejową ścieżkę, pełną tragicznych wyborów, naznaczoną daniną krwi. Ale także, żeby odjąć trochę patosu, wspólnie gotowali tradycyjne dania kuchni polskiej i chętnie odśpiewywali patriotyczne pieśni.

Płocczanie od samego rana świętowali odzyskanie niepodległości. Składali wieńce, opowiadali sobie długą dziejową ścieżkę, pełną tragicznych wyborów, naznaczoną daniną krwi. Ale także, żeby odjąć trochę patosu, wspólnie gotowali tradycyjne dania kuchni polskiej i chętnie odśpiewywali patriotyczne pieśni.

W Płocku najpopularniejszą przypinką była dzisiaj taka w kolorach białym i czerwony. Maleńka wstążeczka mocowana szpilką do ubrania. Tania w wykonaniu, ale droga sercu. Do tego biało-czerwona flaga, którą puszczano swobodnie na wietrze jako symbol niepodległej Polski. Tak żywych kolorów nie sposób było nie zauważyć nawet pomimo mgły otulającej miasto od samego rana, kiedy już pierwsze poczty sztandarowe pojawiły się przy placu Obrońców Warszawy.

Kwadrans po godzinie 9.00 przedstawiciele władz miasta, związków zawodowych wraz z przedstawicielami organizacji kombatanckich złożyli pierwsze wieńce pod pomnikami marszałka Józefa Piłsudskiego, następnie naszego płockiego poety, Władysława Broniewskiego, skąd wszyscy udali się na mszę za ojczyznę koncelebrowaną przez biskupa płockiej diecezji, Piotra Liberę. - Święta miłości kochanej ojczyzny – te słowa biskup uznał za najprostszą definicję patriotyzmu. – To na tej świętej miłości łamali sobie zęby Niemcy i Sowieci – przemawiał w kazaniu w katedrze.

– Jak bardzo krótkowzroczni są ci, co wmawiali i wmawiają, że miłość to ojczyzny zakrawa na nienormalność – przemawiał biskup Libera. Dalej mówił o „pedagogice wstydu”, której wyłącznym celem jest ośmieszenie tak rzekomo polskiego wymachiwania szabelką, deprecjonowania narodowych powstań, urządzania sobie kpin z religijności, łącząc je z wmawianiem antysemityzmu i ksenofobii. Według niego, przeczą temu zarówno starsi, jak i młodsi organizujący rekonstrukcje walk na ulicach Płocka. Przeczą także harcerze, kibice i harleyowcy, młodzi gimnazjaliści jeżdżący na Kresy, by porządkować groby powstańców listopadowych czy styczniowych.  Obecnie politycy powinni wzorować się na mężach stanu z okresu międzywojennego, odznaczających się kompetencjami, uczciwością i dumą z polskości.

W tym samym czasie płocczanie tłumnie zbierali się już pod odwachem. Jak każdego roku pojawiły się ogromne wieńce i mnóstwo mniejszych wiązanek kwiatów. Tematykę polskich zrywów niepodległościowych, opartych na wierze i miłości do ojczyzny, kontynuował w swoim przemówieniu prezydent Andrzej Nowakowski. – Polacy nieraz walczyli po różnych liniach frontu, strzelali do siebie nawzajem. A teraz, po 96 latach, pora uczcić tych, którzy okazali się niezłomni w walce o wolną Polskę. Wspomnijmy żołnierzy wyklętych, umęczonych w więzieniach, robotników z Ursusa i Płocka, bohaterskich księży, jak zamordowany ks. Jerzy Popiełuszko, nauczycieli historii krzewiących prawdziwą wersję dziejów, internowanych działaczy Solidarności.

Pomimo tak niełatwej drogi - przypominał Nowakowski, dziś „jesteśmy dumnym narodem w zjednoczonej Europie, na której czele za chwilę stanie Polak”. – Bo wolność nigdy nie była nam dana, ale wywalczona, wyszarpana daniną krwi ludzi kochających swoją ojczyznę. Teraz to od nas zależy jak wypełnimy ten testament, w jaki sposób wykorzystamy wolność. Nauką, pracą, służbą dla kraju – zakończył swoje przemówienie prezydent.

Spod odwachu wszyscy udali się na Stary Rynek, gdzie już od rana przygotowywano ucztę dla 2 tysięcy płocczan. Siekano i obierano warzywa, lepiono pierożki w ramach warsztatów kulinarnych dla dzieci. Aż w końcu na gaz wstawiono cztery wielkie gary z bulgoczącym rosołem. Do każdego dołożono po jednej dorodnej gęsi. W międzyczasie na starówkę zawitał aktor odgrywający rolę Józefa Piłsudskiego w towarzystwie pewnej damy, w na ogół jednak kojarzonej z funkcją dyrektorki płockiej Książnicy, która tym razem postanowiła wcielić się w Marcelinę Rościszewską, jedną z organizatorek obrony Płocka 18 i 19 sierpnia 1920 roku. Wspólnie zasiedli w pierwszym rzędzie podczas śpiewania pieśni patriotycznych wykonywanych przez solistów z zespołów „Wisła” oraz „Dzieci Płocka”.

„A mury runą, runą, runą” – intonowały całe rodziny z dziećmi, jeśli jeszcze nie ustawili się w kolejkę po rosół. Gdyby jednak komuś nie smakował, zawsze zostawała porcja „grochówki patriotycznej”, którą z kolei częstowano w pobliżu katedry. Chętni mogli także udać się do Małachowianki, aby podziwiać rezultaty dwuletnich prac rewitalizacyjnych nad odkryciem tych wszystkich skarbów, jakie przez lata okrywały grube warstwy tynku. W godzinach wieczornych miały zapłonąć ogniska patriotyzmu w parafiach.

Fot. Portal Płock

 

Po więcej zdjęć zapraszamy do naszej galerii:

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE