Partia Roberta Biedronia chce decentralizacji państwa, co wiązałoby się z przenoszeniem urzędów z Warszawy do byłych stolic wojewódzkich. W Płocku widzieliby siedzibę Najwyższej Izby Kontroli i Urzędu Regulacji Energetyki. Postulują też stworzenie sieci połączeń autobusowych, które miałoby zapewnić państwo.
Kalendarzowej wiosny jeszcze nie ma, ale partia Wiosna tworzy struktury. Jak zapewniają, idzie to sprawnie i mają deklarację od ok. 100 osób, które chcą przyłączyć się do Roberta Biedronia. Zapewniają, że postawią na jakość, a nie ilość. W czym to się przejawi? A chociażby w tym, że podczas zbliżających się wyborów do Parlamentu Europejskiego zaproponują kandydatom debatę... w języku angielskim.
- Jeżeli ktoś wyjeżdża do Brukseli to powinien zdawać sobie sprawę, że będzie posługiwał się językiem tam obowiązującym. Zobaczymy, kto stanie z nami w szranki - zapowiadał Krzysztof Gawkowski, sekretarz Wiosny.
Przedstawiciele Wiosny biją w popularny ostatnio temat. Wycofanie Mobilisu oznaczało likwidację połączeń, na czym ucierpieli zwłaszcza mieszkańcy powiatu.
- Płock jest miastem wykluczonym komunikacyjnie. Od lat mówi się o szybkich połączeniach z Warszawą i innymi dużymi ośrodkami. Coraz częściej słyszę z ust młodych płocczan, że chcą mieszkać w Płocku, a pracować w Warszawie - mówiła Iwona Wierzbicka. - Dużą nadzieję pokładam też w Centralnym Porcie Komunikacyjnym.
Jak zapewniają, za ich rządów to państwo zorganizuje transport autobusowy dla wszystkich mieszkańców. Czy na końcu rachunek ekonomiczny będzie się zgadzał? W Płocku, mówiąc kolokwialnie, samochodów nie mają tylko dzieci. Transport to biznes, jak każdy inny i nikomu nie opłaca się organizować połączeń, którym jeżdżą pojedyncze osoby.
[ZT]21427[/ZT]
- Może jest tyle samochodów, bo ludzie są wykluczeni komunikacyjnie - odbijał piłeczkę Adrian Brudnicki. - Ten problem jest ściśle powiązany z ochroną środowiska. Niestety, każdy na wsi jest zmuszony do tego, żeby mieć jakieś dwa diesle za 5 tys. złotych. Kopcą potwornie, ale ci ludzie nie mają innej możliwości dotarcia do lekarza czy po zakupy.
- Do wielu miejsc w Polsce nie ma możliwości dotarcia w inny sposób, niż własnym samochodem. Nasz projekt jest jasny: w każdej gminie zorganizujemy transport publiczny. Linię kolejową nie wszędzie da się położyć, a na pewno nie w rok czy dwa. Autobus można doprowadzić wszędzie. Wynika to tylko z odpowiedzialności państwa. Jeżeli pieniądze się znajdą, ludzie nie będą tak często korzystać z własnych samochodów - przekonywał Gawkowski.
Z Warszawy do Płocka
Zwracali też uwagę na palący problem miasta, jakim jest odpływ młodych mieszkańców. Miasto stara się z tym walczyć, chociażby poprzez program mieszkań na start, ale Wiosna ma inny pomysł.
- Jednym z narzędzi zahamowania tego procesu jest deglomeracja. Chyba dopiero my wprowadziliśmy to pojęcie do debaty publicznej. Chodzi o przenoszenie urzędów do mniejszych miast tak, aby rosły też inne miasta, a nie tylko Warszawa i inne duże ośrodki. Oczywiście nie będziemy przenosić ministerstw, ale jest ponad 100 agencji rządowych, które spokojnie mogłyby znaleźć się w innych miastach - wyjaśniał Adrian Brudnicki.
W Płocku przedstawiciele Biedronia widzieliby siedzibę Najwyższej Izby Kontroli, Urzędu Regulacji Energetyki, a nawet Związku Piłki Ręcznej w Polsce. W deglomeracji chodzi jednak nie tylko o przenoszenie urzędów, ale też zmiany podziału administracyjnego. Jak mówił Brudnicki, jest nawet projekt utworzenia województwa płocko-włocławskiego. - Będziemy rozmawiać, zobaczymy co dalej - mówił.
Jak zapewniał Krzysztof Gawkowski, do Parlamentu Europejskiego się nie wybiera. Być może znajdzie się na którejś z list, ale na pewno nie będzie "jedynką". Priorytetem są wybory parlamentarne i zapewnia, że Wiosna do obu pójdzie samodzielnie. Niedługo zaprezentują swoich kandydatów w wyborach europejskich.