reklama

List do redakcji. Czy to aby na pewno dobra zmiana w samorządzie?

Opublikowano:
Autor:

List do redakcji. Czy to aby na pewno dobra zmiana w samorządzie? - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościDyskusja na temat ograniczenia kadencyjności dla wójtów, burmistrzów i prezydentów miast wciąż budzi emocje. Otrzymaliśmy w tej sprawie list od przewodniczącej płockich struktur Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Litosławy Koper.

Dyskusja na temat ograniczenia kadencyjności dla wójtów, burmistrzów i prezydentów miast wciąż budzi emocje. Otrzymaliśmy w tej sprawie list od przewodniczącej płockich struktur Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Litosławy Koper.

O planach rządzącej partii już pisaliśmy:

[ZT]14289[/ZT]

[ZT]14350[/ZT]

Oto przysłany komentarz od przewodniczącej płockiego SLD:

Dobra zmiana w samorządzie?

Przeglądając w ostatnich kilkunastu dniach nagłówki gazet i portali internetowych bez trudu można dostrzec, że czołowym politycznym tematem, którym żyje nasz kraj są wypowiedzi prezesa Prawa i Sprawiedliwości na temat zmian w ordynacji wyborczej do samorządu z dwukadencyjnością wójtów, burmistrzów i prezydentów miast na czele. Bez wątpienia jest to zagadnienie, które dotyka każdego z nas, bo wszyscy żyjemy w małych ojczyznach i polityka lokalnych włodarzy jak żadna inna wpływa na nasze życie. Trudno więc nie mieć na temat swojego zdania. Osobiście zastanawiałam się nad tym przez kilka ostatnich dni i choć trudno mi się ustawić jednoznacznie po którejkolwiek ze stron, to jednak w obecnie działającym systemie dostrzegam wystarczająco dużo zalet, żeby sprzeciwić się wprowadzaniu do niego rewolucyjnych zmian.

Przede wszystkim pamiętajmy, że w samorządzie działa wyborcza weryfikacja polityków. Społeczna świadomość jakości działania lokalnego magistratu jest dużo większa niż odległego Sejmu. Nie ma miejsca na sztuczki, manipulowanie okręgami wyborczymi czy „zrzucanie kandydata na spadochronie” na drugi koniec kraju, bo jeżeli prezydent się nie sprawdzi to jest duża szansa, że wyborcy go odwołają choćby w referendum nim zakończy kadencję. W najnowszej historii widzieliśmy mnóstwo takich przypadków.

Społeczeństwo obywatelskie w praktyce – w końcu czy to nie jest to czego wszyscy chcemy od ćwierć wieku? Przyznaję rację tym, którzy mówią, że na duże zmiany potrzeba dużo czasu, aby wszystko dobrze przygotować i wdrożyć. Jeśli są przeprowadzane pochopnie, rzadko przynoszą pożądane skutki. Co więcej, wielu z lokalnych przywódców, zanim znalazło zasłużone miejsca na listach najlepszych polityków, mierzyło się z oskarżeniami o autorytarne zapędy.

Zaproponowana reforma uderzy w liderów lokalnych społeczności, którzy nie są związani z żadną partią polityczną, co w konsekwencji doprowadzi do tego, że osoby obdarzone wizją, charyzmatyczne, które potrafiłaby przyciągnąć do siebie współpracowników, mogą nie mieć szans na stworzenie struktur niezbędnych do wystawienia co kilka lat własnego kandydata na prezydenta. W ten sposób, bez względu na opinię wyborów, te małe ruchy prędzej czy później zaczną znikać ze sceny politycznej.

Osobny problem to tzw. „puste kadencje”. Mam tu na myśli te okresy, kiedy włodarze miast pozbawieni szansy na ponowne zwycięstwo w wyborach nie będą czuli potrzeby wprowadzania reform. Zamiast tego ograniczą się do doraźnego zarządzania miastem. Trzeba liczyć się także z innym, gorszym scenariuszem, kiedy skoncentrują się raczej na zabezpieczeniu swojej przyszłości po zakończonej kadencji.

Czy to znaczy, że w proponowanych zmianach nie ma żadnych dobrych stron? Wbrew temu co mówi część komentatorów, da się takowe dostrzec, o czym wspomniał prezydent Lech Wałęsa podczas wizyty w Płocku. Wskazywał na dopływ nowej krwi, z nowym spojrzeniem i pomysłami. Podobne rozwiązania przyjęto we Włoszech, Brazylii, czy w wielu miastach Stanów Zjednoczonych. Wszystko to jednak rozważania teoretyczne, podczas gdy ważny jest sposób, w jaki ta zmiana zostanie wprowadzona. Przy tego rodzaju rewolucji nie wolno pominąć dyskusji, prac w gronie ekspertów reprezentujących rozmaite środowiska, także szerokich konsultacji społecznych. Warto rozważyć, czy nie potrzebne byłoby referendum, aby tego rodzaju zmiany ustrojowe poddać ocenie obywateli.

Nowe przepisy nie mogą też pod żadnym pozorem działać wstecz, w tym wypadku stara rzymska zasada Lex retro non agit musi być bezwzględnie przestrzegana. Jeżeli będzie to natomiast kolejny przygotowany na kolanie niechlujny projekt ustawy urągający prawu i zdrowemu rozsądkowi, który zostanie przepchnięty przez parlament bez dyskusji i namysłu, a jego jedynym celem będzie „zdobycie samorządów”, to wtedy trzeba głośno zacząć protestować. Szczególnie jeżeli nałoży się na to „korygowanie” granic okręgów wyborczych. Ordynacja wyborcza jest podstawą demokracji, swoistym kodem genetycznym ustroju i nie można uprawiać na niej kolejnej „dobrej zmiany”. Na razie na jednoznaczne oceny jest jednak za wcześnie. Najbliższe dni, tygodnie i miesiące pokażą co partia rządząca planuje tak naprawdę zrobić ze swoimi pomysłami. Dotychczasowe doświadczenie nie nastrajają może pozytywnie, ale w tym wypadku sama koncepcja zasługuje przynajmniej na chwilę namysłu i merytoryczną dyskusję nad swoimi wadami i zaletami. 

Fot. Zdjęcie z archiwum Litosławy Koper udostępnione redakcji

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo