reklama

Lider KOD w Płocku: Myślę, że damy radę

Opublikowano:
Autor:

Lider KOD w Płocku: Myślę, że damy radę - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościZ Komitetem Obrony Demokracji ma być jak ze stolikiem opartym na trzech nogach. Jedną pozostają marsze, druga to patrzenie władzy na ręce, a trzecia jeszcze się tworzy m. in. z pomocą muzyka Zbigniewa Hołdysa. Organizują struktury i wdrażają pomysły. - Myślimy o roztoczeniu opieki nad ludźmi, którym zaszkodziła ta obecna "dobra zmiana" – mówił w Płocku Mateusz Kijowski. To on założył grupę KOD-u na Facebooku i wszystko rozpoczął.

Z Komitetem Obrony Demokracji ma być jak ze stolikiem opartym na trzech nogach. Jedną pozostają marsze, druga to patrzenie władzy na ręce, a trzecia jeszcze się tworzy m. in. z pomocą muzyka Zbigniewa Hołdysa. Organizują struktury i wdrażają pomysły. - Myślimy o roztoczeniu opieki nad ludźmi, którym zaszkodziła ta obecna "dobra zmiana" – mówił w Płocku Mateusz Kijowski. To on założył grupę KOD-u na Facebooku i wszystko rozpoczął.

Mateusz Kijowski znany jest jako lider Komitetu Obrony Demokracji. Na spotkaniu zorganizowanym 13 kwietnia przez ludzi z płockiego KOD-u w Szkole Wyższej im. Pawła Włodkowica wolał odpowiadać na pytania z zapełnionej sali. Chętnych było tylu, że dyskutowano niemal dwie godziny.

Kijowski założył kilka miesięcy temu grupę na Facebooku, która przerodziła się projekt wykraczający poza portal społecznościowy. Stała się formą spajającą najpierw setki, potem tysiące osób z kraju gotowych wyjść z transparentami na znak dezaprobaty wobec rządowych poczynań. Jednak zarzeka się, że chodzi o coś więcej. Wprawdzie mamy spisaną Konstytucję, lecz ta jest po prostu "zwykłą książką" bez instytucji czuwających na straży respektowania jej zapisów. Dla KOD-u najważniejsze są teraz dwie sprawy, przyjęcie ślubowania od sędziów Trybunału Konstytucyjnego oraz opublikowanie wyroku Trybunału z 9 marca.

- Jesteśmy dopiero na początku drogi – mówił w Płocku Kijowski. - Zjednoczyliśmy się wokół idei. Wyszliśmy na ulice w momencie, kiedy zagrożono wolnościom zapisanym w Konstytucji. Zaatakowano Trybunał Konstytucyjny i odebrano mu niezależność w działaniu, co wzburzyło tysiące ludzi. Robimy też mniej widowiskowe rzeczy. Teraz w mniejszym stopniu polegamy na spontanicznych wybuchach poparcia w postaci marszów, po których równie dobrze wszystko może zgasnąć. Spokojnie budujemy struktury lokalne. Wykonujemy taką pracę u podstaw, aby zaistnieć na dłuższy czas. Najpierw organizujemy co trzeba od góry, potem czeka nas wybór władz od samego dołu.

Z początkiem marca udało się zarejestrować stowarzyszenie. Wciąż nie mają statutu. - A jak na brak przyjętych formalnie członków w stowarzyszeniu, to całkiem sprawnie działamy - komentował.

Gdzie te nocne Polaków rozmowy?

Odwoływał się do nieco już zapomnianego, jak sądził, nawyku Polaków, toczenia długich rozmów do późnych godzin nocnych. - Następnie nadszedł 1989 rok i rzuciliśmy się budować sukces ekonomiczny i zapomnieliśmy o tych rozmowach. Straciliśmy też poczucie, że mamy wpływ na to, co dzieje się w kraju – lecz on pozostaje optymistą. - Odnoszę wrażenie, że wobec tej narastającej beznadziei od strony instytucjonalnej, jednocześnie narasta nadzieja społeczna. Polacy zaczęli budować społeczeństwo obywatelskie i na tym polega największe osiągnięcie obecnego rządu.

Nie obyło się bez pytania o przyszłość. Czy KOD przekształci się z czasem w partię polityczną? - Nie zamierzamy startować w żadnych wyborach – zarzekał się nasz gość. - Co nie znaczy, że nie jesteśmy obecni w polityce i nie chcemy w niej zostać – kontynuował. KOD-u miałby wspomagać partie polityczne, naciskać na nie w przypadku zagrożenia demokracji. Mateusz Kijowski tłumaczył: - Wśród nas pojawiają się zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości albo Korwina. W tej sytuacji trudno stworzyć partię. Program partyjny może nas podzielić.

Teraz, jak sądzi, opozycja jest bardzo słaba i na tym polega kłopot. Współpraca nie układa się aż tak rewelacyjnie. - Pewnie, że wciąż znajdziemy polityków, którzy próbują coś ugrać. Grzegorz Schetyna zadzwonił już czwartego dnia od naszego powstania. Obwieścił, że będzie nas wspierał. Generalnie jednak politycy inaczej już się do nas odnoszą i słuchają. Mamy 3,5 roku do kolejnych wyborów, aby zmienić tę sytuację. Myślę, że damy radę – takim zapożyczeniem hasła od PiS wzbudził rozbawienie na sali. Nie ukrywał również innego aspektu, że jak każda inicjatywa, także i KOD musi korzystać z marketingu, aby wzrastać w siłę. Są plany utworzenia radia internetowego i kanału telewizyjnego w sieci. Niektórzy publikują wydawnictwa związane z KOD-em. We Wrocławiu jest to „Dekoder”, „Obywatel” w Warszawie, inne w Opolu i Krakowie.

Nie mamy czarodziejskiej różdżki

Natychmiast pojawiły się komentarze z sali, że „demonstracja to chyba właśnie to, na co zwraca uwagę prezes Kaczyński i chyba go to denerwuje”. Ktoś inny obawiał się, że 3,5 roku to szmat czasu, a skoro jest już w starszym wieku, może nie dożyć powrotu do innej polityki. Kijowski odpowiadał: - Na razie wielu Polaków głosuje na zasadzie konkursu piękności czy programu „Mam talent”. Gdyby wybory odbyły się w tym tygodniu lub za miesiąc wynik zgodnie z sandażami byłby taki sam albo zbliżony. Oczywiście, że trzeba mieć nadzieję na szybszą zmianę. Nie znam jednak sposobu, aby to zmienić jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Trzeba szanować zasady demokratyczne. Nie wiemy, co jeszcze się wydarzy. Najważniejsze to wiedzieć, o co zabiegamy i o co walczymy.

Jeden z uczestników spotkania porównał KOD do antycznej agory, a więc współczesnej przestrzeni do dyskusji i świetnego miejsca dla ludzi uczących się polityki. Przywołał także rocznicę katastrofy smoleńskiej, ponieważ ma teorię, że za to wszystko, co dzieje się w kraju, odpowiada „poczucie krzywdy”. - Nie potrzeba nam wcale milionów emigrantów, aby podzielić Polaków wewnętrznie – uważał. Kijowski rozłożył ręce. - Nie ma innego wyjścia, jak zaakceptować taki stan rzeczy. Po tym, jak już się znaleźliśmy w Unii Europejskiej i NATO, zostały nam dwie partie idące do wyborów z zapowiedzią koalicji, do której nie doszło – odnosił się do PiS i Platformy Obywatelskiej w 2005 roku. - Zaczął się podział i wzajemne animozje, obrażanie. PiS zaproponował ludziom poczucie wspólnoty oparte na złych emocjach, tymczasem jedynym wyjście jest zaproponowanie innej, lepszej propozycji. W żadnym razie nie odpychając i nie wskazując, kto jest gorszy, ponieważ zagłosował w wyborach na PiS. W tej chwili mamy obiecywany w kampanii program 500 plus wymagający źródła finansowania. Dyrektor jednego z teatrów opowiadał, jak jego pracownicy cieszyli się z tej dodatkowej kwoty. Z tego powodu nie zauważyli zmian w odliczaniu podatku VAT, który uszczupli ich dochody.

Kijowski obawia się zmian w ordynacji wyborczej. Kto wie, może na kształt niemieckich rozwiązań... - Wówczas nie obejdzie się bez wspólnego tworzenia list. Nikt nie może wykluczyć powstania zupełnie nowych ugrupowań - dodawał. Wątpi, aby dałoby się w Polsce przeforsować wyjście z Unii. - Akces poparło w referendum ponad 13,5 mln ludzi. Po rezygnacji z członkostwa zostałby nam jeden wielki plac budowy bez możliwości dokończenia robót.

W sprawie zarzutów wobec Lecha Wałęsy sądził, że była to taka celowa „wrzutka”. - Nie jestem przekonany, czy teraz wszyscy nie lubią Wałęsy. Jeśli byłaby to prawda, co usłyszeliśmy, wówczas wychodzi na to, że komunizm obaliła Służba Bezpieczeństwa, a Kiszczakowi możemy pomniki stawiać – uznał. Przywołał przykład św. Pawła, który początkowo mordował chrześcijan. - Był to fakt, ale liczy się również to, co robił później. W przypadku Wałęsy widzę jedynie próbę spolaryzowania społeczeństwa.

Wywołano temat relacji między KOD-em a Kościołem. Czy faktycznie przynależność do KOD-u to grzech ciężki, a jego członkowie nie powinni przyjmować komunii? - Pisałem w tej sprawie do kardynała Kazimierza Nycza – przyznał. - Odpisał, że prywatna opinia ks. Stanisława Małkowskiego wyrażona na niewielkim portalu nie jest tożsama ze stanowiskiem Kościoła, jako instytucji. Generalnie jednak nie mamy tam wielkiego wsparcia, chociaż kiedyś podobne spotkanie do dzisiejszego pewnie odbywałoby się w salce katechetycznej.

Ostatnio przedstawiciele KOD-u gościli w Strasburgu i Stanach Zjednoczonych. Kijowski stoi na stanowisku, że warto jeździć i tłumaczyć, aby zrozumiano ich punkt widzenia. W kraju nie brakuje ludzie myślących o Unii w kategorii wspólnoty. Poza pieniędzmi liczy się coś więcej. - Warto bronić kraju przed nieodpowiedzialnymi zachowaniami obecnego rządu – podkreślał, ponieważ ten nie cieszy się 100 proc. poparciem społeczeństwa. Dlatego tłumaczyli w USA, w których miejscach brakuje wzajemnej zgody. W Waszyngtonie niektórzy odpytywali ich z treści konkretnych artykułów w gazetach. Spotykali się z doradcami, asystentami senatorów. - Szef jednego ze związków zrzeszających Polaków w Chicago najpierw spotkał się z nami, a dwie godziny później zadzwonił, że chcą go z tego powodu wyrzucić.

Z kolei Zbigniew Brzeziński przekonywał ludzi z KOD-u do nawiązania dialogu z rządem. Na Harvardzie pytano ich o prawo do aborcji i o pozycję kobiet w Polsce. Może otrzymają wsparcie finansowe lub propozycję organizacji szkoleń z amerykańskiej organizacji monitorującej stan demokracji „Freedom House”.

Co dalej? Kolejne projekty, jak „Przestrzeń wolności, czyli jakiej Polski chcemy”, debata obywatelska pod patronatem byłych prezydentów, aby rozpocząć dyskusję o wartościach, o tym w jaki sposób państwo ma funkcjonować. Kijowski liczy, że wystartują 4 czerwca. - Najbardziej zależy nam na aktywizowaniu społeczności lokalnej. To taka nasza trzecia noga przy stoliku, oprócz wiecowania i patrzenia władzy na ręce. Jeszcze się nie ukształtowała. Myślimy o roztoczeniu opieki nad ludźmi, którym zaszkodziła ta obecna "dobra zmiana", dziennikarzami, osobami z administracji, urzędnikami. Może ktoś z nich potrzebuje pomocy prawnej czy finansowej. Zajmą się tym młodsi członkowie KOD-u z pomocą Zbigniewa Hołdysa. Jak będą te trzy nogi, to mam nadzieję, że stolik nie będzie się bujał i przetrzyma. Trzeciego maja zorganizujemy lokalne wydarzenia, pikniki, koncerty, rajdy rowerowe, motocykliści przyłączą się do nas w Katowicach, a cztery dni później w stolicy wyruszy marsz gwiaździsty w obronie wartości europejskich.

A czy ma receptę, jak przyciągnąć młodych? - Na początku przyszli do nas starsi. Mieli déjà vu. Pomyśleli ojej, komuna wraca. Z miesiąca na miesiąc wszystko zaczęło się zmieniać. A że nie ma ich z nami teraz, no cóż, młodzi mogą aktywizować się w innym miejscu i rozmawiać w swoim gronie na te same tematy, co my.

KOD planuje kolejne spotkanie 27 kwietnia z opozycjonistą z czasów PRL-u i publicystą Sewerynem Blumsztajnem również na Włodkowicu i o godzinie 17.00.

Więcej zdjęć w galerii:

Fot. Tomasz Miecznik/Portal Płock

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE