Było na co popatrzeć - najpierw srebrzysta kula jaśniała w czerni nocy, potem olbrzym zmienił się w wąską łezkę, a na koniec znów ukazał się na niebie, ale tym razem zalany rdzawoczerwoną poświatą.
Zaćmienie superksiężyca zdarza się raz na kilkadziesiąt lat. Ostatnio - ponad 30 lat temu. Nic więc dziwnego, że mnóstwo osób nastawiło sobie budziki w środku nocy z niedzieli na poniedziałek i trzęsąc się z zimna w szlafrokach oglądało, najlepiej przez lornetki, wszystkie fazy zaćmienia księżyca. A było na co popatrzeć - gdy zaszło słońce na czarne niebo powędrowała do góry ogromna kula. To tzw. superksiężyc, czyli moment, w którym nasz satelita znajduje się w perygeum swojej orbity okołoziemskiej, a więc w punkcie położonym najbliżej Ziemi, dzięki czemu wydaje się większy o prawie 14 proc. i jaśniejszy aż o 30 proc. niż zazwyczaj.
W Płocku srebrzystej tarczy nie zasłaniała najmniejsza chmurka, więc z tej odległości dojrzenie Pana Twardowskiego było pestką. Po 2.00 księżyc znalazł się w cieniu Ziemi - z minuty na minutę czarny cień pochłaniał po kawałku jasnej kuli, aż została z niej wąziutka łezka. Gdy księżyc zanurzył się całkowicie w cieniu rzucanym przez ziemski glob, zalała go rdzawoczerwona barwa jakby pogrążył się w płomieniach.
Kto nie widział, niech żałuje - następną okazję według astronomów będzie miał dopiero w 2033 roku. A kto widział i chce się pochwalić zdjęciami - może to zrobić na naszym portalu - adres to biuro@portalplock.pl
Zdjęcia pokazujemy w galerii: