"Gietrzwałd 1877" opowiada o wydarzeniach, które choć zdaniem autora niezwykle istotne dla społeczności katolików, są wciąż często marginalizowane. Mowa o objawieniach Najświętszej Marii Panny, która latem 1877 roku ukazała się dziewczynkom z wioski Gietrzwałd. Warto zaznaczyć, iż liczba objawień sięgnęła aż 160 i z tego powodu, między czerwcem a wrześniem na teren dawnego zaboru pruskiego przybyło nawet 500tys. polskich pielgrzymów! Sparaliżowało to niemieckie koleje, które jak podawała tamtejsza prasa, sprzedały ok. 200 tys. biletów do pobliskiej stacji Biesal, blokując transport wojskowy.
- Mimo upływu 141 lat sytuacja nie zmienia się co do jednego: świat akademicki notuje Gietrzwałd co najwyżej na marginesie, jako element folkloru religijnego, a świat katolicki w znacznej mierze ignoruje istotne konteksty epoki. Celem filmu jest z jednej strony rzetelne przypomnienie udokumentowanych faktów, a z drugiej – zarysowanie szerokiego tła, na którym dopiero odsłania się najgłębszy sens, pilność i aktualność orędzia z Gietrzwałdu - opisuje reżyser.
Dokument ukazuje objawienia w świetle ówczesnych wydarzeń geopolitycznych i militarnych, zaznaczając, że już wtedy nad Europą wisiała groźba wybuchu wojny światowej.
Za produkcję odpowiedzialny jest znany z kontrowersyjnych wypowiedzi europoseł Grzegorz Braun. Na pokazie, który odbył się w Płocku, polityk zjawił się osobiście.
- Po pierwszych pokazach teraz ruszamy z filmem po grodach stołecznych, dziś Płock a potem Poznań, Gniezno, Kraków, Warszawa - zapowiadał na spotkaniu.
Po zakończonym seansie, Braun opowiadał m.in o wpływie objawień na późniejszą obronę Płocka przed bolszewikami oraz Cud nad Wisłą. Nie zabrakło również eurosceptycznych wzmianek i dosadnych komentarzy. Na pytanie od jednego z uczestników, który zastanawiał się dlaczego objawienia gietrzwałdzkie nie są tak znane jak fatimskie odpowiedział:
- Też sobie zadaję to pytanie. Domyślam się, że dla protestanckich Niemców nie było to wygodne, potem nastały czasy komuny, a teraz eurokomuny.
Oprócz dyskusji oraz szeregu pytań, zainteresowanie wzbudziła także możliwość uzyskania autografu lub zrobienia zdjęcia z politykiem. Grzegorz Braun, podobnie jak w trakcie kampanii do parlamentu europejskiego, z chęcią składał podpisy przede wszystkim na... gaśnicach.
Jest to związane z incydentem, który miał miejsce w trakcie obrad sejmu w grudniu ubiegłego roku. W okresie świątecznym od wielu lat na sejmowym korytarzu zapalana jest świeca chanukowa, którą ówczesny poseł postanowił zgasić właśnie przy użyciu gaśnicy. Pomimo tego, że za ten akt potępili go nawet inni członkowie Konfederacji, w tym wicemarszałek Krzysztof Bosak, stał się rozpoznawalnym symbolem, którego polityk do dziś używa w ramach autopromocji.
Zobaczcie naszą galerię zdjęciową z tego wydarzenia!
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.