reklama

Kontrowersyjna propaganda w przedszkolu?

Opublikowano:
Autor:

Kontrowersyjna propaganda w przedszkolu? - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościCzy w jednym z miejskich przedszkoli przemycano kontrowersyjne treści, indoktrynując w duchu gender? Ratusz i miejskie przedszkole zdecydowanie zaprzeczają.

Czy w jednym z miejskich przedszkoli przemycano kontrowersyjne treści, indoktrynując w duchu gender? Ratusz i miejskie przedszkole zdecydowanie zaprzeczają.

Informacja o tym, że w jednym z płockich przedszkoli wtłacza się dzieciom ideologię gender lotem błyskawicy obiegła miasto. Dotarła najwyraźniej nawet do uszu biskupa płockiego, który w kazaniu wygłoszonym na Stanisławówce podczas powitania relikwii św. Jana Bosko wspominał o „przemycaniu w polskich przedszkolach - w tym w Płocku - ideologii gender”. - Przedszkolak odpowiednio poinstruowany przez dorosłego „specjalistę”, ma z pomocą lalek, kukiełek wybrać sobie płeć - mówił bp Piotr Libera i nawoływał, by rodzice uważali na światopogląd, który proponuje się ich pociechom. - Proszę was, Kochani, nie akceptujcie biernie pomysłów narzucanych przez zachodnie, europejskie fundacje czy organizacje.

O co chodzi? Czy rzeczywiście w płockim przedszkolu trzy- czy czteroletnie brzdące karmione były kontrowersyjnymi treściami związanymi postrzeganiem własnej tożsamości płciowej i seksualnej, uczone, że ważniejsza od płci biologicznej, jest tzw. kulturowa, społeczna albo że polonez na studniówce jest przejawem dyskryminacji?

Ratusz i Miejskie Przedszkole nr 33, jedno z czterech płockich przedszkoli integracyjnych, w których realizowano projekt unijny „Wesołe przedszkole”, zdecydowanie zapewniają, że nie. Wart blisko 800 tys. zł projekt trwa od sierpnia ub. roku do końca wakacji. Wzięły w nim udział cztery płockie przedszkola, w sumie miało skorzystać ponad 693 dzieci i ich rodziców, w tym ponad 100 dzieci niepełnosprawnych. Jak wyjaśniała nam koordynatorka projektu z Ratusza, Paulina Gryska, w ramach przedsięwzięcia przedszkola dostały możliwość m.in. zakupu komputerów, strojów, pomocy dydaktycznych, a uczęszczające do nich przedszkolaki i ich rodzice - uczestnictwa w nieobowiązkowych zajęciach dodatkowych, spotkaniach z psychologiem i pedagogiem, terapii zajęciowej, wycieczkach i wyjazdach. I to właśnie jedne z takich zajęć nie spodobały się rodzicom w przedszkolu nr 33 (w pozostałych przeszły bez echa).

- Rzeczywiście, zajęcia nazywały się skrótowo „Gender”, ale ich celem w żadnym razie nie była indoktrynacja, forsowanie jakiegokolwiek światopoglądu, przecież mamy do czynienia z kilkuletnimi dziećmi! - odpiera Paulina Gryska. Wyjaśnia, że w każdym tego typu projekcie finansowanym ze środków unijnych musi znaleźć się kilka godzin zajęć poświęconych tematom związanym z tolerancją, równością, walką z dyskryminacją itp.. - Ale prowadzone w przedszkolu zajęcia dotyczyły głównie zawodów, dzieci dowiadywały się, że dziewczynka też może zostać np. policjantką. Jednak, ponieważ szanujemy uwagi rodziców, zmieniliśmy zakres zajęć. W końcu to przecież my jesteśmy dla nich, a nie odwrotnie! Niestety, mimo zmian na kolejne zajęcia nikt już nie przyszedł. Szkoda, że tak to wszystko wyszło, bo naprawdę wszyscy się bardzo staraliśmy.

- Słowo gender jest kontrowersyjne, a ostatnio dużo się mówi o różnych nietypowych koncepcjach, więc może z takich skojarzeń wynikały zastrzeżenia rodziców? - zastanawia się dyrektorka przedszkola, Anna Żaglewska, która podobnie jak urzędnicy z Ratusza nie widziała w programie zajęć nic zdrożnego. - O seksie nic nie było, nie pozwolilibyśmy na to - zastrzega od razu. - O innych niż tradycyjne modelach rodziny też nie. Był np. scenariusz zajęć który dotyczył stereotypów w rodzinie związanych z obowiązkami w domu. Że na przykład tata też może pozmywać.

Jednak - jak od razu dodaje dyrektorka - to dobrze, że rodzice są czujni, że pilnują, jakie wartości przekazuje się ich dzieciom. - Zmieniliśmy zajęcia na takie, które uczą tolerancji wobec osób niepełnosprawnych, bo jako przedszkole z oddziałami integracyjnymi wiemy, że wciąż dochodzi do wielu nieprzyjemnych, dyskryminujących sytuacji wobec niepełnosprawnych - mówi dyrektorka.

Przejrzeliśmy genderowe scenariusze zajęć. Rzeczywiście, nie ma w nich żadnych zabaw wprost odwołujących się do określania własnej tożsamości płciowej, nie ma przebierania w męskie i damskie ubranka, „wybierania” sobie płci, wskazywania, że są domy z dwoma mamusiami albo dwoma tatusiami. Są natomiast lekcje mające „przełamać stereotypowe myślenie o rolach mamy i taty” , dzieci oglądają na niej np. rysunki mamy przybijającej gwoździe, taty pichcącego w kuchni czy pchającego wózek. Są też zabawy, np.  dziewczynka i chłopiec wspólnie przebierają lalkę, dziewczynki jeżdżą samochodem z misiem do lekarza, chłopcy przygotowują herbatkę… Czy to wystarczy, by rodzice poczuli zaniepokojenie?  Czekamy na Wasze opinie, listy. Piszcie.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE