Robert Kołakowski, poseł Prawa i Sprawiedliwości z naszego okręgu, pozwał swoją koleżankę z partii o naruszenie dóbr osobistych. Dziś zapadł wyrok w tej sprawie.
To doprawdy przedziwna historia. Robert Kołakowski jest jednym z posłów Prawa i Sprawiedliwości, który uzyskał mandat w okręgu płocko-ciechanowskim. Sztuka ta z początku nie udała się posłance Annie Cicholskiej, również z Ciechanowa. Mandat uzyskała dopiero po tym, jak burmistrz Mszczonowa Józef Kurek stwierdził, że jednak woli politykę lokalną i zrezygnował z zasiadania w sejmowych ławach. Jego miejsce na Wiejskiej zajęła właśnie Anna Cicholska.
Okazuje się, że między nią a kolegą z partii - posłem Kołakowskim - jest konflikt. Parlamentarzysta pozwał Cicholską, oskarżając ją o naruszenie dóbr osobistych w czasie kampanii wyborczej w 2015 r. Chodziło o kilka anonimowych wpisów na forach internetowych, sugerujących m.in. że poseł nadużywa swojej pozycji, a także dotyczących załatwiania pracy i wieszania banerów.
Kołakowski skierował pozew cywilny przeciwko koleżance z partii. Domagał się przeprosin, powstrzymania publikacji dalszych szkalujących go treści oraz wpłaty 5 tys. złotych na cel społeczny.
Podczas dzisiejszej rozprawy, która odbyła się w Sądzie Okręgowym w Płocku, sąd zacytował wpisy z forum i poinformował, że w trakcie śledztwa do ich napisania przyznał się... syn Anny Cicholskiej. Zeznał, że "dokonał trzech lub czterech wpisów ze swojego laptopa". Sąd w te wyjaśnienia nie uwierzył, bo prokuratura ustaliła, że wpisy pochodziły z trzech różnych urządzeń. Posłanka zaprzeczała, żeby to ona była autorką tych wpisów.
- Jeśli w domu jest komputer, z którego korzystają różni członkowie rodziny, powodowi trudno wykazać autora wpisów o ile sam się do tego nie przyzna - tłumaczyła sędzina. - W polskim prawie nie obowiązuje instytucja odpowiedzialności za czyny osób trzecich, jak np. wina w nadzorze. Winę ponosi bezpośredni sprawca, a sprawcy nie udało się ustalić.
Dziś zapadł też wyrok w tej sprawie - sąd odrzucił pozew Kołakowskiego i obciążył go kosztami procesu w wysokości 1097 złotych.
- Osoby procesu są osobami publicznymi, prowadzącymi działalność publiczną. To pozwala postawić pytanie: czy wpisy o takiej treści rzeczywiście naruszyły dobra osobiste powoda? - uzasadniała sędzina. - Zdaniem sądu nie są obraźliwe ani wulgarne. Powód z racji sprawowanej funkcji powinien liczyć się z ocenami ze strony społeczeństwa czy też innych polityków.
Poseł stawił się na ogłoszenie wyroku i kiwał głową z niedowierzaniem. Nie zamierza składać broni.
- Sąd nie dał wiary ustaleniom prokuratury rejonowej - komentował na gorąco Kołakowski. - Nie zgadzamy się z wyrokiem. Będziemy się odwoływać i mam nadzieję, że w następnej instancji udowodnimy naszą rację.
Anny Cicholskiej w sądzie dziś nie było.
fot. Michał Wiśniewski/Portal Płock