reklama

Konflikt radnych narasta. Odwołają radę?

Opublikowano:
Autor:

Konflikt radnych narasta. Odwołają radę? - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościStosunki między radnymi PSL a wójtem i pozostałymi rajcami w Słupnie są delikatnie mówiąc napięte. Konflikt narasta, mówi się nawet o możliwości odwołania rady na długo przed końcem kadencji. Czy jest szansa na porozumienie?

Stosunki między radnymi PSL a wójtem i pozostałymi rajcami w Słupnie są delikatnie mówiąc napięte. Konflikt narasta, mówi się nawet o możliwości odwołania rady na długo przed końcem kadencji. Czy jest szansa na porozumienie?

Walka trwa od jesieni 2014 r. Wtedy to fotel wójta Stefana Jakubowskiego z PSL, rządzącego gminą niepodzielnie od blisko ćwierćwiecza, zajął nikomu nieznany Marcin Zawadka. Od początku było wiadomo, że obejmując schedę po Jakubowskim, nowy wójt nie będzie miał łatwo, ale też chyba nikt w najczarniejszych scenariuszach nie przewidywał, że współpraca nowego gospodarza Słupna z radą gminy będzie szła jak po grudzie i to do tego stopnia, że ledwo rok później zaczną się pojawiać pierwsze wzmianki o odwołaniu rady gminy.

A było tak - radni, a jest ich piętnaścioro, szybko podzielili się na przeciwników (dla ułatwienia nazwijmy ich „peeselowcami” ze względu na szyld partyjny, z którego wywodzi się pięcioro na 10 członków obozu) i zwolenników wójta (niech będą  „zawadkowcami” od nazwiska nowego włodarza gminy). Było kilka przetasowań i zmian wrogich obozów, ale dziś peeselowcy mają miażdżącą przewagę w radzie gminy. Do obozu opozycyjnego wobec wójta należy prezydium rady i ośmioro radnych (łącznie 10 osób), pozostałych pięciu radnych przychylniej patrzy na poczynania wójta. Ale mając znaczącą większość, to opozycja rozdaje obecnie karty w pracach rady i  może utrudniać, opóźniać, a nawet torpedować wszelkie zamysły wójta. I z tego przywileju korzysta, stety lub niestety.

Walce między obozami w gminie towarzyszy nagonka internetowa, głównie na Facebooku, prowadzona od pierwszych chwil kampanii wyborczej w wyborach samorządowych przez anonimowego komentatora wydarzeń w Słupnie. Po przejrzeniu dwóch- trzech wpisów, aż nadto czytelne staje, kogo wspiera, a raczej komu sprzeciwia się autor wpisów i w jaki sposób. Koncentrują się one na wytykaniu większych i mniejszych zaniedbań wójta i sprzyjających mu radnych albo tego, co prowadzący profil za zaniedbania uważa, a niektóre wpisy - np. o śmierci mieszkańców gminy i odpowiedzialności za nie, nie wytrzymują krytyki.

Później powstał kontrprofil, też na Facebooku, na którym z kolei bez ceregieli wypomina się wszelkie darowizny, zależności finansowe oraz towarzyskie i układy łączące radnych tej i poprzedniej kadencji z ekswójtem i jego świtą.

Jednym słowem oba profile są bardzo jadowite i skoncentrowane na szukaniu mniej lub bardziej udokumentowanych haków.  Ale brudy wyciągane w sieci to jedno. Gorzej, że dziś obozy radnych okopały się na swoich pozycjach i nic nie wróży zawieszenia broni. 

Z sesji na sesję antagonizmy tylko rosną. Podczas przedostatniej sesji z ust radnego Konrada Dobrosielskiego (jeden z zawadkowców) padło nawet stwierdzenie o możliwości odwołania rady w trakcie kadencji, skoro porozumienie graniczy z cudem. Widmo skrócenia kadencji najwyraźniej nikogo nie przestraszyło - podczas ostatniej radni znów się pokłócili, tym razem o wysokość opłaty adiacenckiej dla mieszkańców, którą chcieli obniżyć radni z przychylnej wójtowi frakcji.

Czy porozumienie jest możliwe? Komentarze

Konflikt narasta, a przed radnymi uchwała budżetowa na przyszły rok (tegoroczną przygotowywał jeszcze poprzedni wójt Stefan Jakubowski).  Dlatego o sposoby wyjścia z tego impasu i widoki na osiągnięcie kompromisu zapytaliśmy wójta Słupna Marcina Zawadkę, przewodniczącą rady gminy Elżbietę Kuchtę i radnego Konrada Dobrosielskiego, a także posła Piotra Zgorzelskiego, szefa lokalnych struktur PSL i przewodniczącego sejmowej komisji samorządu terytorialnego i polityki regionalnej minionej kadencji oraz Ewę Szymańską, radną sejmiku mazowieckiego, która ostatnio jako gość przysłuchiwała się obradom rady gminy Słupno.

Marcin Zawadka (wójt gminy):  Nie widzę złej woli ani z jednej strony, ani z drugiej i wierzę, że porozumienie jest możliwie. Wszyscy mamy wspólny interes, więc mam nadzieję, że konflikt da się zażegnać. Może przydałby się jakiś mediator?  Ale żeby to miało sens, porozumieć musiałyby się osoby, które są decyzyjne w tych kwestiach. Czyli do takich rozmów  musiałby usiąść ewentualny mediator,  ja i osoba będąca decyzyjnym reprezentantem tych radnych, którzy mają inne zdanie. Zainicjowałem takie spotkanie, proponując je pani przewodniczącej, próbowałem rozmawiać z osobami, które by zaproponowały swoich przedstawicieli do takich rozmów. Wciąż czekam na odpowiedź. Propozycja padła wprawdzie już dość dawno ,ale... jestem cierpliwy.

Elżbieta Kuchta (PSL, przewodnicząca rady gminy z frakcji przeciwnej wójtowi): Myślę, że na dziś nie ma konieczności odwoływania ani rady, ani wójta. Ale rzeczywiście jest trudno, bo zbliża się czas, w którym trzeba uchwalić budżet, a to oznacza następne schody na horyzoncie. Zawsze było tak, że wójt przedstawiał nam wnioski płynące od radnych i mieszkańców, można się je było przeanalizować i  zgłosić swoje sugestie, które poprzedni wójt brał pod uwagę w większym lub mniejszym stopniu. A teraz o niczym się nam nie mówi. Dopóki pan wójt nie będzie z nami rozmawiał, nie zacznie przychodzić na komisje zamiast swojego zastępcy czy pani skarbnik i nie będziemy mieli wpływu na to, co się dzieje w gminie, to nie będzie dobrze. Uchwały przed sesją dostajemy jako „wrzutki” na ostatnią chwilę, z innymi poprawkami niż te, które omawialiśmy na komisjach. Mamy mętlik, nie wiemy, jakie wójt ma zamysły i propozycje, bo przychylnych mu radnych zaprasza do siebie, a nas już nie. Ostatnio pojawiło się nowe wejście i parking przed urzędem, gminy i też nigdzie w wykazie inwestycyjnym to nie figuruje. Rozumiemy, że są sprawy, w których wójt sam podejmuje decyzje, ale wystarczy nas poinformować. Rozwój gminy jest możliwy, gdy wójt zacznie nas poważnie traktować.

Konrad Dobrosielski (radny z frakcji przychylnej wójtowi; to on na sesji powiedział głośno, że być może trzeba będzie odwołać radę przed końcem kadencji):  Z reguły patrzę w przyszłość z optymizmem, ale nie można wykluczać innych scenariuszy, łącznie z odwołaniem rady. Jednak staram się apelować do rozsądku i czekam na racjonalne, merytoryczne argumenty oponentów. Łatwe sprzeciwianie się wszelkim inicjatywom, nawet dobrym dla gminy, tylko dlatego nie pochodzą z własnego obozu, jest  bezsensowne. Dlatego my - mam na myśli nasz „obóz” nazwijmy go stojących za wójtem - we współpracy z nim widzimy szansę na rozwój gminy i pozytywne zmiany. Nie odrzucamy z góry pomysłów zgłoszonych przez radnych PSL tak jak oni ostatnio przy okazji ustalenia wysokości opłat adiacenckiej, która obciąża mieszkańców gminy. Uważamy, że jeśli gmina ma w swojej strategii rozwój, musi stosować zachęty czy ulgi. Z przykrością muszę przyznać, że u drugiej strony brakowało merytorycznych argumentów. Nie jest to pierwszy raz. Radni opozycyjni z zaciekłością toczą dyskusje o mało znaczących drobiazgach, co do niczego nie prowadzi i opóźnia prace. Bo jak inaczej nazwać ustalanie porządku obrad przez 1,5 godziny? Czekamy na rozmowy o konkretach, merytoryczne dyskusje, wtedy powinno być dobrze.

Ewa Szymańska (radna sejmiku województwa mazowieckiego): Jako początkująca radna chętnie biorę udział w sesjach gmin. Ostatnio uczestniczyłam w posiedzeniu radnych w Słupnie . Stosunki między nim a radnymi PSL mogę przedstawić na przykładzie omawianej podczas sesji inicjatywy wójta. Otóż jeżdżąc po sołectwach, zauważył on rosnące zainteresowanie sprawami samorządu i gminy wśród młodzieży mieszkającej w Słupnie. Zaproponował więc uchwałę służącą temu, żeby umożliwić rozwój tych zainteresowań i nieodpłatnie udostępnić jakieś pomieszczenie w urzędzie, w którym młodzież mogłaby się spotykać i dyskutować o inicjatywach. Ciekawy pomysł ze strony wójta, prawda? Ale okazało się, że radni PSL mieli inne zdanie, twierdząc, że oni nie widzą takiego zapotrzebowania. Powoływali się przy tym na tak mało znaczące argumenty jak to, że np. gdyby młodzież była zainteresowana sprawami gminy, to przyszłaby na sesję (chociaż przecież są w godzinach, w których odbywa się posiedzenie rady, młodzi na lekcjach w szkole!). Koniec końców uchwałę przegłosowali na nie. Ta sytuacja pokazuje, że radni są nastawieni, by blokować z najbardziej błahych powodów inicjatywy wójta. Jak nie ma poważnych przyczyn, to zostaje argument „nie bo nie”. Szczerze powiem, że było wstyd za takie „nie”.

Piotr Zgorzelski (poseł, wiceprezes mazowieckiego PSL, były szef sejmowej komisji samorządu terytorialnego i polityki regionalnej): Oczywiście, zachęcam obie strony do współpracy, ale nie mogę szerzej komentować przyczyn tego konfliktu czy jego ewentualnej eskalacji, bo nie znam przebiegu sytuacji w gminie. Niezależnie od wszystkiego, najważniejsza jest wspólnota i obie strony powinny dążyć do zgody.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE