Praktycznie z dnia na dzień płockie SLD przestało istnieć jako licząca się siła na płockiej scenie politycznej. Na jej miejsce weszli ludowcy. Ze swoimi „potrzebami” odnośnie miejskich stołków?
Zaraz po ogłoszeniu wyniku wyborów do rady miasta, w których PiS zdobył 10 mandatów, stały się jasne dwie kwestie: raz, że jeśli PO chce nadal mieć większość w radzie, musi wejść w mniej lub bardziej formalną koalicję z innym klubem. Dwa, że nie będzie to SLD, które choćby chciało, swojego klubu mieć nie może. PiS też odpada, więc zostaje PSL, które w wyborach uzyskało cztery mandaty i również z dnia na dzień stało się liczącą siłą polityczną. Oczywiście, mówimy o początku nowej kadencji. W praniu wychodzi różnie, tworzą się nowe romanse, ci wchodzą w koalicję, inni z nich wychodzą.
Do tej pory nieformalnym, choć aż nadto widocznym koalicjantem było SLD. Wprawdzie niekiedy liderzy tych dwóch ugrupowań trochę się podgryzali, czasami - np., w sprawie in vitro nie zgadzali, ale ogólnie romans był i wyraźny, i - w opinii wielu płocczan - przyklepany przez… stołki w miejskich spółkach i instytucjach samorządowych.
Co teraz? Natychmiast po wyborach zaczęły krążyć słuchy, że krajowa góra PSL w zamian za przychylność wobec naturalnego koalicjanta miałoby szykować się na obsadzenie stanowiska jednego z wiceprezydentów. Teraz jednak na mieście coraz głośniej słychać, że jeszcze bardziej niż fotel prezydenckiego zastępcy, ludowcy skusiliby się na posady w miejskich spółkach i podległych miastu instytucjach samorządowych. A może i to, i to? Oczywiście nie mówimy tu o radnych - troje z nowych rajców PSL jest już zatrudnionych w urzędach podlegających pod starostę (PSL) lub marszałka (PSL).
A jest w czym wybierać. Ludzie w różnym stopniu związani z płocką lewicą zajmują sporo łakomych kąsków, łącznie z kierowniczymi stanowiskami - zaczynając od Litosławy Koper, szefowej Młodzieżowego Domu Kultury, poprzez Radosława Malinowskiego, wicedyrektora Płockiego Ośrodka Kultury i Sztuki, na Piotrze Tolliku, wiceszefie Miejskiego Zespołu Obiektów Sportowych kończąc.
Czy teraz, gdy cichej koalicji z SLD nie ma, posady przejmą ludowcy? Jednym słowem, czy mimo że władza w Płocku nie przeszła w inne ręce, nie ominą nas zmiany na stanowiskach?
- Nigdy nie było w Płocku żadnych czystek - odpiera stanowczo prezydent Andrzej Nowakowski, ale dodaje: - Ale inną sprawą jest kwestia oceny, zaangażowania i kompetencji niektórych osób i związanych z tym naturalnych kroków. Naturalne jest także, że zawiązując koalicję, zobowiązujemy się do współodpowiedzialności za przyszłość miasta i rozwój Płocka. Wspólnie będziemy dźwigać tę odpowiedzialność, więc pewnymi kompetencjami trzeba się podzielić, by współrządzić. Na pewno jednak nie wiąże się to z czystkami i zwalnianiem osób, które są wysoko oceniane. A tak właśnie oceniam np. pracę i zaangażowanie pani Litosławy Koper, dyrektorki MDK-u.
A co z pozostałymi? - Ocenę działalności wiceprezesów i wicedyrektorów podejmują ich przełożeni, a nie ja - mówi Andrzej Nowakowski. - Decyzja we wszystkich takich przypadkach zależy od prezesów spółek i dyrektorów instytucji.
Prezydent nie chce na razie zdradzić, kogo wybrał na zastępców i czy jeden z nich będzie związany z ewentualnym nowym koalicjantem. Nie wiadomo też, czy swoje stanowiska zachowają dotychczasowi zastępcy, a co za tym idzie, czy zwolnią miejsce w radzie dla kandydatów, którzy osiągnęli następny wynik.
Na zdjęciu: pierwsza sesja rady miasta w nowym składzie. Na kogo będzie mógł liczyć prezydent w tej kadencji? fot. Portal Płock
