Mieszkańcy Borowiczek - Pieniek mają przekonanie graniczące z pewnością, że to podpalacz stoi za pożarami, które w ostatnich dniach trapią tę miejscowość na skraju Płocka i gminy Słupna.
Pierwsze pogłoski o tym, że w Borowiczkach Pieńkach - niewielkiej miejscowości tuż przy granicy Płocka i Słupna, może grasować podpalacz pojawiły się już dwa tygodnie temu. Mniej więcej wówczas rozpoczęła się seria większych i mniejszych pożarów w tej okolicy. Policja zapewniała w rozmowie z nami, że robi wszystko, by wyjaśnić, jak doszło do wybuchu ognia w pustostanie w Borowiczkach i na tyłach niezamieszkałego domu przy ul. Słowiańskiej w Borowiczkach Pieńkach, ale na razie - tłumacząc się dobrem postępowania - nie podaje szczegółów związanych z tą sprawą.
A tymczasem w miejscowości graniczącej z Płockiem niemal co chwila wybuchają pożary. O ostatnim pisaliśmy kilka dni temu. Pośrodku pobliskiego lasu, kilkaset metrów od domostw, zapaliła się ściółka. Dziś, w niedzielę, czytelnicy zaalarmowali nas o kolejnym pożarze w lesie.
- Zgłoszenie o pożarze ściółki leśnej dostaliśmy od mieszkańców o godzinie 19.00 - potwierdza rzecznik płockiej straży pożarnej, Edward Mysera. - Na miejsce przyjechały dwa zastępy Państwowej Straży Pożarnej i jeden Ochotniczej Straży Pożarnej ze Słupna. Na szczęście pożar nie był duży.
Tym razem również straż pożarna uznała najwyraźniej, że tak duża liczba pożarów w tej miejscowości w tym samym czasie, może budzić podejrzenia. - Z uwagi na owe nietypowe zbiegi okoliczności, każdorazowo informujemy policję o tego typu zdarzeniach w tej miejscowości - przyznaje Edward Mysera. - Zwróciliśmy się również do policji i straży miejskiej o zwiększenie liczby patroli w tej okolicy.
Fot. Czytelnik
Czytaj też: