Kari Amirian: Rozwijać muzyczną tożsamość

Opublikowano:
Autor:

Kari Amirian: Rozwijać muzyczną tożsamość - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości W ubiegłym roku przebojem wdarła się na polską scenę muzyczną. Wiele wskazuje na to, że pozostanie na niej na długo.

W ubiegłym roku przebojem wdarła się na polską scenę muzyczną. Wiele wskazuje na to, że pozostanie na niej na długo.

Obdarzona mocnym, wyrazistym głosem artystka podczas koncertu w Domu Muzyki dała z siebie wszystko. Przedstawiciel Portalu Płock musiał więc trochę poczekać, aż jej struny głosowe dojdą do siebie. Było jednak warto, bo Kari okazała się bardzo ciekawą rozmówczynią. Później trzeba było poczekać jeszcze trochę, by niezwykle zapracowana artystka autoryzowała swój wywiad.

Jesteś w Płocku po raz pierwszy. Jak mogłabyś opisać swoje wrażenia z naszego miasta?
Absolutnie niesamowite. Przede wszystkim oczarował mnie widok na rzekę. Jest porażająco piękny i inspirujący. Później przyszedł czas na spotkanie z ludźmi, którzy napełnili Dom Muzyki tak pozytywną energią, że podczas koncertu czuliśmy się jakbyśmy grali koncert w domu dla przyjaciół.

Chciałoby się tu wrócić?
Bardzo. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze tu wrócimy. I to w miarę szybko! (śmiech) Marzy mi się tu koncert nad samą Wisłą o zachodzie słońca. To byłoby magiczne.

Koncert w Domu Muzyki był bardzo kameralny, ale jednocześnie niezwykle energetyczny.
Wszystko opiera się o emocje. Piosenka nie musi być zaaranżowana na wielki skład, aby wydobyć z niej to, co tkwi w niej najgłębiej. Wiele zależy od skupienia i ekspresji. A my wszyscy dajemy z siebie na scenie sto procent. Stąd zapewne taki efekt.

Nie ukrywam, że bardzo lubię analogowe brzmienia, dlatego byłem zachwycony takim zestawieniem instrumentów. Wiolonczela, bębny i keyboard wykorzystywany jako fortepian.
Taki skład instrumentalny ostatnio bardzo inspiruje mnie do pisania nowych piosenek. Był moment, gdy odsunęłam się od akustyki i zaczęłam komponować przede wszystkim wykorzystując do tego komputer. Od pewnego czasu jednak tęsknię za minimalizmem w aranżacjach, dlatego stworzyłam równoległy projekt na skład kameralny – z bębnami, wiolonczelą i klawiszami.

Instrumenty to jedno, ale niezwykle ważni są grający na nich ludzie. A bębniarz John Pullan i wiolonczelista Janek Stokłosa to wspaniali muzycy.
Mam wielkie szczęście do ludzi, z którymi pracuję. Współpraca z Jankiem i Johnem to dobry czas, nie tylko muzycznie. Relacje między nami na pewno nie pozostają bez wpływu na to, jak gramy, jak czujemy się ze sobą na scenie. Tęsknię za nimi, gdy mamy przerwy między koncertami. (uśmiech).

Nie jesteś zbyt długo obecna na rynku muzycznym, ale masz już na koncie pierwsze sukcesy. Co było dla Ciebie bardziej istotne – nominacja do Fryderyka, czy występ na Open’er Festival?
To są dwie zupełnie różne rzeczy, odmienne kategorie wydarzeń. Każda z nich sprawia radość, chociaż wyzwala w człowieku emocje zupełnie różnego typu. Ja jednak skupiam się przede wszystkim na tym, aby wychodzić do ludzi. Dlatego czymś bliższym mi zawsze będzie koncert. On pozostawia najwięcej wrażeń. Nominacja była miłym akcentem, ale traktuję ją jedynie jako dodatek.

Ale przyjdzie kiedyś czas także na nagrody?
Nie wiem. To jest już coś, co zupełnie nie zależy ode mnie. Ja wiem, że muszę robić swoje, skupiając się przede wszystkim na muzyce. Nie myślę w kategorii zdobywania nagród. Mój cel to pisanie dobrych piosenek. Lubię, gdy moja muzyka sama się broni.

Kiedy słucha się kolejnych Twoich utworów, daje się zauważyć, że nie jest to muzyczna papka. Masz bardzo charakterystyczny, wyrazisty wokal. Przekazujesz swoje emocje bardzo indywidualnie, wyraziście.
Ciężko mi jest powiedzieć coś na ten temat w pełni obiektywnie. Niespecjalnie lubię mówić o sobie i o swoim śpiewaniu. Ale jeżeli faktycznie tak jest, jeśli ludzie odbierają to w ten sposób, bardzo się cieszę. Chodzi o to, aby być wiernym sobie i słuchać siebie. Przekłada się to później na ekspresję, indywidualizm, czy charyzmę. To dla mnie bardzo ważne. Tym bardziej, że osobiście wierzę, że każdy z nas jest niepowtarzalny.

Twoja technika wokalna bardzo przypomina biały śpiew. W niektórych utworach można było odnieść wrażenie, że, Twój głos dotarłby do każdego słuchacza, nawet gdybyś nie używała mikrofonu.
Wiele zależy od sytuacji. Gdy śpiewam konkretne słowa, cieszę się, że mam do dyspozycji mikrofon. Mogę wówczas szeptać do ucha publiczności i na tym również bardzo mi zależy. Ale faktycznie wiele moich piosenek rozwija się do takich momentów, w których czuję potrzebę uwolnienia swoich emocji. W wielu partiach wokalnych krzyczę na całego. Czuję wtedy, że mogę wyrzucić z siebie to, co dzieje się we mnie w środku

Jesteś nastawiona na śpiewanie wyłącznie po angielsku, czy zdecydujesz się również na polskie teksty?
Niczego nie chcę wykluczać. Na razie jednak robię to, co czuję wewnątrz siebie. Pierwsza płyta jest anglojęzyczna. Drugą również nagrałam po angielsku. To, że zamieszkałam w Anglii, też ma niewątpliwie na to duży wpływ. Nie udałoby mi się wejść do radia BBC i egzystować muzycznie w tym kraju, gdybym śpiewała po polsku. Dlatego traktuję anglojęzyczne teksty jako wartość dodatnią, a nie jako przeszkodę.

Masz nadzieję, że uda Ci się muzycznie zaistnieć również poza Polską?
Nie wiem. Mówiąc szczerze, to nie jest moim głównym celem. Stawiam przede wszystkim na to, aby skupić się na procesie twórczym, który sprawia mi wielką frajdę. Jestem w Anglii, bo mogę pracować z niezwykłymi muzykami i wciąż się rozwijać. To miejsce jest dla mnie niezwykle inspirujące. I na razie przy tym pozostaję, skupiając się na muzyce.

Wielu polskich artystów, z lepszym lub gorszym skutkiem, próbuje tworzyć w Anglii. Każdy z nich podkreśla, że panuje tam inna atmosfera niż w Polsce. Na czym to polega? Na multikulturowości?
Ziemia i wszystko inne jest tu przesiąknięte historią współczesnej muzyki. Tam tkwią jej korzenie. To zupełnie niesamowite, że można pracować tutaj z artystami, którzy nie muszą być wirtuozami, aby podchodzić do swojej pracy, do muzyki, do aranżu w nieprawdopodobny sposób. To jest po prostu w nich. Mnie to niesamowicie pasjonuje, inspiruje. Przyglądanie się im, jak piszą, czy aranżują piosenki, jest dla mnie jedną wielką lekcją. Jest w tym wszystkim coś absolutnie magicznego. To miejsce ma swoją wielką muzyczną tożsamość. I staram się z niej czerpać dla siebie jak najwięcej.

Rozmawiał Tomasz Paszkiewicz

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE