reklama

Kardiologia nie ruszyła, groźba wisi nad neurologią. - Doszliśmy do ściany

Opublikowano:
Autor:

Kardiologia nie ruszyła, groźba wisi nad neurologią. - Doszliśmy do ściany - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościSytuacja Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Płocku z dnia na dzień staje się coraz bardziej dramatyczna. Liczba chorych na COVID-19 osób się nie zwiększa, bo po prostu nie ma dla nich miejsca. Pojawiają się zakażenia na kolejnych oddziałach - tym razem na neurologii. Oddział ograniczy przyjęcia.

Sytuacja Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Płocku z dnia na dzień staje się coraz bardziej dramatyczna. Liczba chorych na COVID-19 osób się nie zwiększa, bo po prostu nie ma dla nich miejsca. Pojawiają się zakażenia na kolejnych oddziałach - tym razem na neurologii. Oddział ograniczy przyjęcia. 

Na Winiarach przebywa 84 pacjentów z potwierdzonym COVID-19, z czego 6 na oddziale intensywnej terapii. W ciągu ostatniej doby zmarły 3 osoby. Liczby hospitalizowanych od pacjentów z COVID-19  od kilku dni się w zasadzie nie zmieniają. Dlaczego? Placówka po prostu osiągnęła limit, a ten wyznaczony przez wojewodę mazowieckiego (59 łóżek) i tak został przekroczony. 

- Tak to wygląda - mówi Stanisław Kwiatkowski, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Płocku. 

W oddalonym o 25 km od Płocka szpitalu Gostynin-Kruk ruszył oddział dla pacjentów z COVID-19. Na razie jest tam 46 łóżek i jak mówi dyrektor, będą starania o przetransportowanie tam części pacjentów. 

Problemy na oddziałach 

Nie udało się uruchomić nawet pracowni hemodynamicznej na oddziale kardiologicznym. Nie udało się uzbierać odpowiedniej liczby pielęgniarek - część pracowników ma dodatni wynik, część przebywa na kwarantannie. Osoby z zawałem i innymi schorzeniami kardiologicznymi nadal są transportowani do innych placówek. Karetki po prostu nie przewożą tych pacjentów do płockiego szpitala.

Ogółem na Winiarach z powodu zakażenia koronawirusem lub kwarantanny brakuje 35 pracowników.  

- Jest duża nadzieja, że oddział uda się uruchomić w poniedziałek, kiedy pracownicy wrócą z kwarantanny - mówi dyrektor. - Mamy poważny problem z oddziałem neurologii. Jest kilku pacjentów z dodatnim wynikiem. Trwa obserwacja i być może powtórzy się scenariusz z kardiologii. Jeśli będziemy musieli zgłosić ognisko na neurologii, to poważna sprawa dla funkcjonowania oddziału. Ma kilka odcinków i pododcinków. Pacjentów z dodatnim wynikiem zgromadzimy na jednym odcinku. Groźby całkowitego zamknięcia oddziału na razie nie ma, ale zakres przyjęć może być ograniczony tylko do niektórych schorzeń, np. tylko do udarów. Decyzje zapadną jutro. 

Winiary z brakiem personelu borykają się od kilku lat. Ogłoszenie o naborze do pracy dla lekarzy nie zmienia się od prawie trzech lat - w zasadzie nie ma oddziału, na którym specjalista nie znalazłby pracy "od ręki". Teraz braki personelu zostaną jeszcze bardziej obnażone, co widać chociażby na przykładzie izolatorium. W podpłockiej Koszelówce znalazło się miejsce, ale nie ma lekarzy chętnych do pracy. 

- Nikt nie chce się zgodzić, a jeśli oddeleguję, lekarze pójdą na zwolnienia lekarskie i będzie jeszcze gorzej - mówi Kwiatkowski. - Dotarliśmy do ściany. Dyrektor nie ma instrumentów do funkcjonowania. Każdy oddział musi mieć swojego dyżuranta. Potrzebne są jakieś systemowe rozwiązania, żeby np. 1 lekarz mógł dyżurować na podobnych oddziałach - chirurgii czy ortopedii. Inaczej nie ma możliwości obstawienia oddziałów. Około 10-12% pracowników szpitala jest na różnego rodzaju zwolnieniach lekarskich i dziś każdy ubytek lekarza czy pielęgniarki na kwaratannę powoduje wielkie zamieszanie. 

W tej chwili na oddziale zakaźnym pracuje 4 etatowych lekarzy. Dyrektor wskazuje, że powinno być ich 7, nawet 8. 

- Przy 7 lekarzach każdy by miał 3-4 dyżury. To normalna praca lekarska. A jeśli wypada im po 8-10... Każdy ma rodzinę, dom, dzieci w przedszkolu. To nie jest takie łatwe. Można tak miesiąc-dwa, ale nie latami i tych ludzi trzeba zrozumieć. Kłaść się na chwilę albo przedrzemać na fotelu - tak można jakiś czas, ale nie co drugą, co trzecia noc. Ja to już zrozumiałem. To też praca w stresie, ratowanie czyjegoś życia i zdrowia. Każdy błąd odbija się na psychice, jest strach przed prokuratorem. Wielki szacunek dla lekarzy i zespołu pielęgniarskiego z oddziału zakaźnego, który sobie radzi. Atmosfera pracy jest wzorcowa, wszystko funkcjonuje. To nie jest najnowocześniejszy oddział, ale tam personel pracuje wzorcowo - podkreśla dyrektor. 

Szpital polowy by się przydał, ale...

... nie ma co liczyć na kadrę z Winiar. Po prostu nie ma ludzi do pracy. Na szpitalnym oddziale ratunkowym potrzebne są każde ręce do pracy. 

- Wszyscy są bardzo potrzebni. To kwestia segregacji pacjentów, zebrania wywiadu, zlecenia badań, zebrania wyników, porozmawiania z pacjentem. Takich osób nam brakuje, dlatego tyle się czeka. Na SOR napływa masa pacjentów. Są ludzie, którzy zrobili test na COVID-19, mają wynik pozytywny i przychodzą, bo chcą leżeć na oddziale. Dużo jest takich osób. Bardzo dużo - mówi dyrektor. 

Przyznaje, że szpital polowy dedykowany dla pacjentów z COVID-19 by się oczywiście przydał, ale warunek jest jeden: żeby nie zabierał kadry medycznej z Winiar. 

- Możemy współpracować z takim szpitalem polowym pod względem logistycznym, jego organizacji, norm zatrudnienia. Natomiast nie ma szans oddelegowania tam personelu, bo to by oznaczało zamknięcie szpitala. Taki szpital wielospecjalistyczny jest po prostu niezbędny, bo nie będzie miał kto leczyć złamań, kamicy nerkowej, udarów, zawałów, wylewów, bo ludzie pójdą do pracy w szpitalu polowym. Trzeba być tego świadomym - przestrzega Kwiatkowski. 

Na dzisiaj tematu powstania takiego szpitala w Płocku, choć prezydent Andrzej Nowakowski zaoferował na ten cel Szkołę Podstawową nr 17 przy ul. Miodowej. Dyrektor Winiar bardziej widziałby bardziej szpital modułowy, który mógłby powstać nawet w sąsiedztwie szpitala. W przypadku adaptacji innego budynku, to kwestia podłączenia choćby instalacji tlenowej, próżni, łazienek czy instalacji elektryczny. 

- To wymaga czasu. Rozwiązanie kontenerowe jest drogie, ale w sytuacji wojny z epidemią wydaje się optymalnym rozwiązaniem wydaje się optymalne - mówi Kwiatkowski. 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE