– Jest powszechna świadomość fikcji obecnego systemu opieki zdrowotnej. Nie zanosi się, że będzie lepiej – mówił w czwartek na sesji radny Artur Jaroszewski. Omawiano sytuację płockiej spółki PZOZ dbającej o funkcjonowanie Szpitala Miejskiego św. Trójcy.
Najpierw były słowa krytyki odnośnie przygotowania materiałów dla radnych.
– Mam nieodparte wrażenie, że to materiał kopiuj wklej, tylko podmieniono pewne dane – stwierdziła radna Wioletta Kulpa (PiS). – Materiał zawiera coś, co jest dla mnie ohydne – manipulację. Od 2016 sytuacja się poprawiła, otrzymujemy więcej środków z NFZ, a co czytamy? Porównujecie 2012 rok do 2019, twierdząc że kontrakt jest niższy o ok. 2 proc. Dlaczego nie napisaliście, że kontrakt w 2015 r. był o 2 mln mniejszy niż w 2012 r.? A wy sugerujecie, że kontrakt jest mniejszy od 2012 r., na tym polega ta manipulacja. Nie potraficie przyjąć, że wreszcie coś ruszyło w NFZ, jest pozytywna zmiana. Musicie cały czas jeszcze walić. Był dołek między 2012 a 2015 r., a prezydent miasta jakoś wówczas nie apelował o zwiększenie środków. Nie robił tego, bo szef NFZ był powoływany przez rząd Platformy Obywatelskiej i PSL. Było ok, a pikowaliśmy w dół. Nie potraficie przyjąć pozytywnej zmiany. Nie, lepiej zmanipulować informację.
Przypominała, że zostanie przekazane 8 mln zł na rzecz PZOZ "na pokrycie strat", jednak radni do końca nie wiedzą, na co właściwie te pieniądze zostaną wydatkowane. – Nie do końca zgadzam się z wydatkami na administrację. Chcę by wybrzmiało, że współpraca z NFZ jest coraz lepsza, środków jest coraz więcej, pokrywane są usługi nielimitowane, co było bolączką, by mimo wszystko nie odprawiać pacjenta.
Radny Tomasz Kominek (PSL) apelował o zwiększenie konkurencyjności dwóch przychodni – przy ul. Zielonej i Ciechomickiej – wobec prywatnej. Sugerował rozwiązanie – zwiększenie dostępności lekarzy specjalistów (kardiologii, ginekologii, urologii, psychologii), akcje promocyjne, co zapobiegłoby utracie pacjentów.
– Aby te przychodnie nie stały się nieopłacalne, czego ani sobie, ani innym mieszkańcom nie życzę.
Pracująca w Szpitalu św. Trójcy radna Daria Domosławska (KO-PO) wskazywała, że w większości szpitali, także w Płocku, same koszty płac pracowników przekraczają 70 proc.
– Szpital, według ustawy, musi pokryć ujemny wynik finansowy albo zostaje zlikwidowany. Według statystyk na 100 szpitali tylko 10 nie wykazuje strat, a przewiduje się w przeciągu najbliższego roku tylko 3 nie będą generowały strat. Ministerstwo swoje, realia swoje. Wprowadzany przez Ministerstwo Zdrowia nie przewiduje ilu pacjentów dany szpital przyjmie, podaje kwotę. Do ryczałtu nie wliczono świadczeń ratujących życie. Podwyższono normy zatrudnienia pielęgniarek. Niestety niektóre szpitale zmniejszają liczbę łóżek na danych oddziałach. Do tego dochodzą podwyżki cen energii. Szpitale domagają się zwiększenia ryczałtu na 2019 r., pełnego finansowania świadczeń ratujących życie, rekompensaty wzrostu kosztów świadczeń spowodowanych podwyżkami płac, rzetelnej wyceny świadczeń. A nie jest, bardzo często pracujemy pod kreską, aby utrzymać jakoś świadczonych usług. Jakby ministerstwo nie miało wyobrażenia, z jakimi problemami borykają się szpitale. Płocki szpital od 600 lat dba o zdrowie i życie pacjentów, przychodnia na ul. Miodowej od 50 lat. Gdyby nie wsparcie miasta, Szpital św. Trójcy po prostu by nie istniał. Ale czy to rola samorządu? Ratowanie zdrowia i życia powinno być priorytetem i wsparte dużymi nakładami od państwa.
Piotr Kubera (PiS) pytał czy to prawda, że pracownicy administracyjni chcą podwyżki. Prezydent odpowiadał:
– Wystąpienie radnej Kulpy było prawdziwe, nastąpił wzrost nakładów na mazowieckie szpitale z NFZ, tyle że ten wzrost nie pokrył kosztów funkcjonowania. Pieniędzy w systemie jest za mało, stąd wsparcie od organów prowadzących. Wszystkie szpitale powiatowe zakończyły 2018 r. skokowym wzrostem strat spowodowanych rosnącymi kosztami płac, a także mediów, za chwilę dojdą składki na pracownicze plany kapitałowe. Nieprawdą jest panie radny, że pracownicy administracji oczekują w tym momencie podwyżek, natomiast prawdą jest, że podwyżki otrzymali lekarze, rezydenci, pielęgniarki. W negocjacjach płacowych pominięto laborantów, rehabilitantów, fizjoterapeutów, pracowników rentgena, nawet osoby sprzątające. Z nimi spotykał się zarząd. Czekamy na decyzję ministerstwa, czy poprzez NFZ znajdzie pieniądze na podwyżki.
Miejski skarbnik Wojciech Ostrowski tłumaczył radnej Kulpie, że wzrost przychodów w 90 proc. wynika z przekazywanych środków na podwyżki dla pielęgniarek i rezydentów. W latach 2012-2016 koszty tak nie rosły.
– Dziś to my, jako miasto, musimy wchodzić nawet w obszar pokrywania usług medycznych. Nie ma nawet na wynagrodzenia i nie wynika to ze złego zarządzania.
[ZT]21905[/ZT]
Wiceprezes PZOZ przyznał, że nie wie, gdzie ta manipulacja, które dopatrzyła się radna Kulpa.
– Nie zgadzam się na takie przedstawianie sytuacji, że w zależności od tego kto rządzi, to NFZ jest albo dobry, albo zły. Ocenialiśmy NFZ na podstawie tego robił albo czego nie robił. Uwagi były w różnych momentach, niezależnie od tego kto był ministrem zdrowia – wskazywał Marek Stawicki. – To nieprawda, że przychody od 2016 rosną. My w tym przypadku w pewnym sensie wystąpiliśmy w roli banku, NFZ wpłaca pieniądze, a my je przekazujemy dalej np. pielęgniarkom. Wzrost przychodu nastąpił w przypadku nocnej pomocy lekarskiej. Od 2016 r. NFZ wykonało inne kroki, które moim zdaniem są manipulacją. Kontrakt nominalnie nie spada, natomiast spada wycena poszczególnych świadczeń.
Zwracał uwagę, że radnej zapewne chodziło o zapłatę na nadwykonania, bo było z tym różnie – tu część zaległych pieniędzy się pojawiła. – Sytuacja finansowa szpitali jest dynamiczna i dramatyczna. Minister ręcznie zaczął ustalać wysokość wynagrodzeń, co spowodowało gwałtowny wzrost stawek lekarskich.
Jego zdaniem nie ma możliwości stworzenia jednodniowej filii w przychodniach wskazanych przez Tomasza Kominka. – Aby taka filia powstała w ramach NFZ, dyżury muszą odbywać się minimum trzy razy w tygodniu po 12 godzin. Musiałby być program finansowany, biorąc pod uwagę sytuację spółki, przez Urząd Miasta Płocka. Cokolwiek jest robione, ronione jest ze środków gminy Płock.
Z kolei w Szpitalu św. Trójcy, jak dodawał, nie ma możliwości zrobienia nowoczesnego szpitala. Budynki są stare, mają swoje ograniczenia, a dostosowanie jest bardzo kosztowne. – Rozwiązaniem byłoby wybudowanie nowego szpitala, a to jest poza możliwością spółki, by takie kroki samodzielnie podejmować. Stawki za osobodzień obowiązują na rehabilitacji, to ok. 120 zł na pacjenta, psychiatrii niecałe 100 zł. Porównajcie ze stawkami za hotel, a my tu musimy zapewnić nie tylko łóżko, ale też personel medyczny. To jak to się ma zbilansować? Są pracownicy zgłaszający się o podwyżki, ale możliwości szpitala w tym momencie są żadne.
Na koniec radny Jaroszewski przypominał, że coraz więcej osób udaje się do lekarza prywatnie, ponieważ tak jest szybciej.
– System publicznej opieki zdrowotnej jest chory, niewydolny finansowo. Coraz gorzej jest także w kwestii kolejek do lekarzy specjalistów. Na koniec 2017r. zadłużenie polskich szpitali publicznych wyniosło 11,8 mld zł, w 2018 r. – 12,8 mld. Najbardziej zadłużony jest szpital miejski w Grudziądzu, 420 mln zł, w Lublinie ponad 300 mln zł. Płocki ZOZ wynik finansowy co roku ma ujemny, ale co roku pokrywamy go dopłatami z budżetu miasta. W 2017 r. zadłużenie wyniosło 5,5 mln zł. Jeszcze gorzej przedstawia się sytuacji szpitala na Winiarach, corocznie samorząd wojewódzki dopłaca miliony. Nie zanosi się, że będzie lepiej. Jest powszechna świadomość fikcji obecnego systemu.