reklama

Jak złamać człowieka. Układ zmarnowany

Opublikowano:
Autor:

Jak złamać człowieka. Układ zmarnowany  - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościTo mógł być najlepszy polityczny film III RP, miał pokazać, jak zła wola urzędników i polityczne uwikłanie mogą zniszczyć człowieka. Mógł, ale czy jest? - zastanawia się Pan Stach w pierwszym odcinku naszego cyklu „Pan Stach w kinie. Pogadajmy o filmach”.

To mógł być najlepszy polityczny film III RP, miał pokazać, jak zła wola urzędników i polityczne uwikłanie mogą zniszczyć człowieka. Mógł, ale czy jest? - zastanawia się Pan Stach w pierwszym odcinku naszego cyklu „Pan Stach w kinie. Pogadajmy o filmach”.

„Układ zamknięty” to film wyjątkowy. Należy do tej grupy, gdzie wydarzenia wokół produkcji są ciekawsze niż sam jej owoc. Od początku film rozgrzewał polską publiczność. Już tytuł zawiera kontrowersyjne słowo „układ” – w Polsce to kategoria polityczna przypisywana specyficznej, bliżej nieokreślonej grupie ludzi na styku polityki i biznesu. Dodajmy do tego historię luźno opartą na autentycznych wydarzeniach, o tym jak młodzi polscy biznesmeni są nękani i niszczeni kontrolami skarbówki, niesłusznymi zarzutami, brutalnym zatrzymaniem o szóstej rano, aż wreszcie prawie rocznym pobytem w areszcie i licznymi próbami samobójczymi. To gotowa opowieść o słabości państwa polskiego, gdzie tylko chciwość i zła wola urzędników wystarczą, żeby prowadzić systematyczne łamanie człowieka, krok po kroku. Właśnie dzięki ruchomym obrazkom ten ogromny kapitał mógł zostać wykorzystany do uwrażliwienia ludzi na tę ciemniejszą stronę funkcjonowania państwa, efekty uboczne zbyt dużych przywilejów, nieprecyzyjnych zapisów prawnych, wzajemnego krycia win czy stronniczości mediów. Mógł to być film polityczny z gatunku tych najlepszych. Tak jak „Przesłuchanie” Bugajskiego było obrazem wypaczeń PRL, tak jego „Układ zamknięty” mógł być opisem tego, co złe w III RP. A jak jest?

Scenariusz jest płaski, postaci drewniane, a dialogi po prostu słabe. Od początku wiadomo, kto jest dobry, a kto zły i tak będzie do końca. Widz ma wrażenie, że całość opowiadana jest pod z góry upatrzoną tezę, bez jakiegokolwiek kolorytu czy zwrotów akcji. Bliżej niż do thrillera jest mu do westernu, gdzie prawie krystaliczne dobro pojedynkuje się z czystym złem, tyle że tutaj to ci źli są na pierwszym planie. Akcja, choć dobrze wiadomo, dokąd zmierza, wlecze się wśród rzekomej symboliki (trofea z polowań). Właściwie tylko gra aktorska Janusza Gajosa (prokurator Andrzej Kostrzewa – mózg operacji, bezwzględny, ale nękany wyrzutami sumienia, które pacyfikuje dbałość o teraźniejszość), Kazimierza Kaczora (ciapowaty naczelnik Urzędu Skarbowego - Mirosław Kamiński) i Wojciecha Żołądkowicza (młody, żądny sukcesów prokurator Kamil Słodowski) ratują swoje scenariuszowe odpowiedniki, a tym samym cały film. Świetnie wcielają się w zadane im role, choć te są dość toporne, bo opierają głównie się na chrząkaniu, sapaniu, wódce, golonce, opowiadaniu o polowaniach, konfliktach rodzinnych, delikatnej nutce antysemityzmu i kilku „kurwach” rzuconych gdzieś w złości. Kapitał został zmarnowany.



Zgadzacie się z Panem Stachem czy nie? A kto jeszcze nie widział jednego z najważniejszych polskich filmów tego roku, musi się pośpieszyć , bo nie będzie grany w nieskończoność. W Heliosie w galerii Wisła „Układ zamknięty” można obejrzeć codziennie o godz. 12.15, 15.30, 18.30 oraz o 21.00.  Plakat filmu - Helios Płock.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE