Wody Polskie podkreślają konieczność regulacji rzek, chociażby przez pogłębienie i tworzenie zabudowy regulacyjnej. Nie wszyscy jednak podchodzą z entuzjazmem do tego typu działań. Nie od dziś ekolodzy protestują przeciwko takim działaniom, wskazując że rzeki nie są sztucznymi, prostymi ciekami wodnymi, które można ustawić pod potrzeby człowieka, ale żywymi ekosystemami. Regulacja rzek wpływa negatywnie na ekosystemy wodne, w tym np. budowa zapór tworzy bariery dla ryb migrujących.
Zwolennikiem regulacji rzek nie jest Patryk Mieszkowicz – biolog środowiskowy, który aktywnie działa w Płocku na rzecz ochrony środowiska. Mieszkowicz zaznacza na wstępie, że do tematu regulacji Wisły należy podchodzić w sposób wielowymiarowy, a metody podejścia do rzeki powinny być wypracowane wspólnie przez Wody Polskie jak i ekohydrologów, hydrobiologów czy limnologów.
- Uważam, że zamiast regulować rzeki należy je renaturyzować. Renaturyzacja polega na przywracaniu środowiska do jego stanu naturalnego. W przypadku rzek będzie to odtworzenie jego naturalnego koryta. Zapory, wały czy inne zabudowy doprowadziły do tego, że rzeka nie może swobodnie rozlewać się podczas podwyższenia stanu wody i w efekcie wylewa – tłumaczy Mieszkowicz.
Zwracamy uwagę, że te wały powstały właśnie po to, by w sytuacji, w której poziom wody się podnosi, zatrzymały ją przed wylaniem np. na ulice czy domy.
- Dlatego należałoby je budować dalej od koryta, a nie przy nim samym. Między rzeką a wałem powinny znajdować się np. łąki. Wówczas po intensywnych opadach, gdy ten poziom się podnosi, woda wylewałaby się właśnie na nie i pod wały podchodziłaby ze zdecydowanie mniejszą siłą, co w efekcie chroniłoby mieszkańców przed powodzią – tłumaczy Mieszkowicz.
Przyznaje jednak, że ogromne znaczenie ma też wydawanie pozwoleń budowlanych - im bliżej budynki staną przy rzece, tym bliżej jej koryta będą wały przeciwpowodziowe i mniej miejsca będzie na naturalne rozlanie. Są jednak jeszcze inne składowe tego problemu.
– Niekorzystny wpływ na obecną sytuację w Płocku ma również zapora we Włocławku, która też utrudnia swobodne przepłynięcie wody, co sprawia, że tworzy się zator. Na szczęście tendencje do renaturyzacji rzek i likwidacji różnego rodzaju zapór obserwujemy już na całym świecie.
Patryk Mieszkowicz podnosi jeszcze jedną kwestię.
- W przypadku powodzi z 2010 r. to drzewa osłaniające wały od strony koryta rzecznego okazały się skuteczną barierę ochronną przed niebezpieczną działalnością kry lodowej. Do uszkodzeń wałów wówczas doszło w okolicach wsi Rakowo oraz Dobrzykowa, a także w Kępie Polskiej w miejscach, gdzie nie było zadrzewionej strefy zabezpieczającej wał od strony koryta. Dlatego tak ważnym jest ochrona drzew nadwiślańskich – dodaje Mieszkowicz.