Iwaniak: Zrzeknę się swojej diety radnego

Radni SLD wracają do kwestii dofinansowania z miejskiej kasy zabiegów in vitro. Arkadiusz Iwaniak ma nawet pomysł, skąd wziąć na to pieniądze. Wpadł nań podczas rozmowy o pogodzie z... góralami.  

Temat in vitro w wykonaniu radnych SLD wraca jak bumerang. Zaczęło się równo rok temu podczas ostatniej w 2011 r. sesji rady miasta, gdy głosowano budżet i okazało się, że autopoprawka do projektu budżetu przewiduje przekazanie 300 tys. zł na zdrowotne programy profilaktyczne. Pod tym pojęciem radni SLD rozumieli właśnie finansowanie in vitro, twierdząc, że tak ustalili z prezydentem. W mieście zawrzało. Decyzja o wprowadzaniu „tylnymi drzwiami” zapisów o finansowaniu kontrowersyjnej metody i to w sytuacji, gdy nie istnieją regulacje prawne w tym zakresie, oburzyła nie tylko radnych PiS, ale i biskupa płockiego, który w mocnych słowach zganił działanie władz miasta. Po biskupim proteście, prezydent wydał oświadczenie, w którym zapewnił, że w budżecie nie ma i nie było zapisów o finansowaniu in vitro.

Kolejną batalię o dofinansowanie zabiegów dla borykających się z bezpłodnością par radni Sojuszu zapowiadali już kilka tygodni temu, pewne było, że temat wróci na tapetę podczas dzisiejszej sesji. Tak się stało. Przewodniczący klubu radnych SLD Arkadiusz Iwaniak zapowiedział przed chwilą, że złoży odrębny wniosek, by 150 tys. zł znalazło się w budżecie na 2013 na badania in vitro.

Skąd weźmie taką sumę? Z 2,4 mln zł zaplanowanych na zabezpieczenie molo w przyszłym roku. - Daję szansę prezydentowi zrzucenia winy na mnie, jeśli molo nie zostanie zabezpieczone – deklarował Iwaniak. - Byłem w górach, górale mówią, że zimy nie będzie, więc kra nie przyjdzie. I druga sprawa - moja dieta radnego jest do dyspozycji, jeśli przeznaczymy pieniądze z molo także na podwyżki dla nauczycieli.

Czytaj też: Nadciąga kolejna burza o in vitro?

To wreszcie są pieniądze na in vitro czy nie?!



Radni PiS: Wycofajmy kasę na in vitro