reklama

Gigantyczny problem z personelem. W weekend zmarło 9 pacjentów z COVID-19 [RAPORT Z WINIAR]

Opublikowano:
Autor:

Gigantyczny problem z personelem. W weekend zmarło 9 pacjentów z COVID-19 [RAPORT Z WINIAR] - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości84 pacjentów z potwierdzonym COVID-19, 47 oczekujących na wynik, braki personelu, nadal zamknięta kardiologia - tak przedstawia się sytuacja Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Płocku. 

84 pacjentów z potwierdzonym COVID-19, 47 oczekujących na wynik, braki personelu, nadal zamknięta kardiologia - tak przedstawia się sytuacja Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Płocku. 

Oddziały zakaźny (25 pacjentów) i płucny (36 pacjentów) już od kilkunastu dni są w pełni zajęte. Pacjenci z COVID-19 zajmują też wszystkich 6 przeznaczonych dla nich stanowisk na oddziale intensywnej terapii. W izolatkach na innych oddziałach przebywa kilkunastu innych pacjentów i łącznie w poniedziałkowy poranek było ich 84. Dyrektor Stanisław Kwiatkowski podkreśla, że na Winiarach hospitalizowani są tylko pacjenci z ciężkim przebiegiem COVID-19 lub chorobami współistniejącymi

- Na wynik oczekuje 47 osób, w tym na SORze 9 pacjentów na 7 łóżkach. Pozostali leżą na przystawkach. Robimy, co możemy - mówi dyrektor. - W weekend zmarło 9 osób. To były osoby obciążone innymi chorobami. 

Kardiologa wraca 

W poniedziałek nadal nieczynny będzie oddział kardiologiczny, na którym przebywa 14 pacjentów z COVID-19. We wtorek ma nastąpić częściowe odmrażania pracy oddziału. Personel w ciągu dnia-dwóch powinien wrócić z kwarantanny. 

- Na pewno od jutra rusza pracownia hemodynamiczna, gdzie będą mogli być hospitalizowani po stentach czy koronografii. Mamy wydzielony 1 z 3 odcinków kardiologii. Będzie tam około 25 łóżek - mówi Kwiatkowski. 

Na wtorkowym sztabie kryzysowym ma zostać podjęta decyzja czy szpital wróci do przyjmowania pacjentów kardiologicznych w stanie zagrożenia życia lub zdrowia. 

Szpital bez kadry?

Jak mówi Kwiatkowski, problemem placówki nie jest na pewno sprzęt. Na stanie na razie są 82 respiratory, a kolejne są w drodze. 

- 4 zakupione przed samorząd województwa są w drodze, 1 kupiła nam lokalna instytucja. Za chwilę będzie 87, a używanych jest połowa - na bloku operacyjnym, salach pooperacyjnych, oiomach. Wolnych jest około 40, gotowych do pracy - mówi dyrektor placówki. 

Problemem, przynajmniej na razie, nie są też środki ochrony osobistej, choć tu koszty są spore. Kwiatkowski wylicza, że jeden kombinezon kosztuje 50 złotych, a ich zapas na ok. 2 tygodnie to ok. 130-140 tys. złotych. 

Prawdziwym problemem są braki personelu, a Kwiatkowski przewidując przyszłość wprost używa słowa "katastrofa".

- Nie dajemy sobie rady z problemem lekarzy. Nie ma lekarzy na internie, żeby obstawić dyżury. Zakaźny też pracuje 4 lekarzami. Jest po prostu katastrofa. Jeden z lekarzy, dojeżdżający do nas z Łodzi, oświadczył, że nie będzie już przyjeżdżał do nas, bo zaproponowano mu na stadionie [Szpitalu Narodowym na Stadionie Narodowym w Warszawie - przyp. autora] podwójną stawkę. Jakie mam rozwiązanie? To po prostu smutne - rozkłada ręce dyrektor. 

Braki są po prostu ogromne. Szpital na Winiarach nie jest w stanie "podzielić się" swoją kadrą medyczną z ewentualnym szpitalem polowym, którego lokację prezydent Andrzej Nowakowski zaproponował w Szkole Podstawowej nr 17. Dyrektor jak mantra powtarza: sami "na już" potrzebujemy 30 lekarzy, tak samo jest z personelem pielęgniarskim. 

[ZT]26704[/ZT]

- Pielęgniarek po prostu nie ma na rynku. Szpital ma prawie 50 lat i pielęgniarki, które go uruchamiały, w tej chwili odchodzą na emeryturę. Jakoś sobie dajemy radę. Wszyscy emeryci - pielęgniarki i lekarze - jeśli wyrażą taką wolę, pozostają zatrudnieni. Jeśli by ich nie było: katastrofa - nie ukrywa Kwiatkowski. 

Cały czas trwa poszukiwanie miejsca na izolatorium, do czego placówkę zobowiązał wojewoda. Dyrektor Winiar przyznaje, że to jeden problem, a jeszcze większym - tu zaskoczenia nie ma - jest obsada. 

- Musi być tam teleporada i lekarz, który da skierowanie, zwolni z izolatorium, wypisze zgon, bo pewnie i takie przypadki będą. Nie mam skąd takiego lekarza wziąć - nie ukrywa Kwiatkowski. 

Część zabiegów planowych się odbywa

Od marca zamrożone były zabiegi planowe. Część z nich jednak się teraz odbywa. 

- Decyduje ordynator po kontakcie z pacjentem. Sytuacja pacjenta określa, czy może jeszcze poczekać czy stan zdrowia jest na tyle poważny, że musi być przyjęty. Daliśmy wolną rękę ordynatorom i kierownikom oddziałów. Nie jest tak, że "nie i koniec". Niektórzy czekali pół roku, bo może sytuacja się poprawi. Nie poprawiła się i trzeba robić zabiegi. Takie interwencje są podejmowane - powtarza dyrektor. 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE