W pobliżu Płocka znajduje się kilka radarów. Większość kierowców pewnie dobrze wie, że musi zwolnić w Łącku czy Nowym Duninowie. Według informacji Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego, do lipca 2026 r. kolejne urządzenia mają stanąć również w:
- Goślicach (DK 60);
- Grabinie (DK 60);
- Rębowie (DK 50);
- Sierpcu (DK 10);
- Słupnie (DK 62).
Okazuje się jednak, że na terenie gminy Słupno, a konkretnie w miejscowości Borowiczki-Pieńki, pojawiła się dodatkowa "żółta skrzynka". Co ciekawe, mieści się ona na terenie prywatnej posesji, a przy jezdni nie ma żadnego oznakowania, które informowałoby o pomiarze prędkości.
Dlaczego?
- Oczywiście jest to atrapa, sfinansowana przez gminę. Stoi na terenie posesji, co już wyklucza możliwość, aby był to funkcjonujący fotoradar - przekazała nam sołtys Borowiczek-Pieńków, Anna Banka.
Cel zamontowania żółtego "postrachu kierowców" był prosty - ma on zmobilizować ich, by zdjęli nogę z gazu i dostosowali prędkość do warunków na drodze.
Czy atrapy fotoradarów są legalne?
Wielu osobom od razu nasuwa się to pytanie. Z pomocą przychodzą podobne historie, które miały już miejsce w Polsce.
W sierpniu tego roku, nowy "fotoradar" zwrócił uwagę kilku kierowców w Legnicy. Zaniepokojeni zgłosili ten fakt policji, jednak funkcjonariusze powiedzieli jasno: wszystko jest zgodne z prawem.
- Nie ma przepisu zakazującego, aby urządzenie stało na prywatnej posesji, jeśli - co najważniejsze - atrapa nie rejestruje obrazu ani dźwięku przejeżdżających samochodów - przekazała Jagoda Ekiert, oficer prasowa KMP w Legnicy, w rozmowie z Radiem Wrocław.
Podobna sytuacja miała miejsce w zeszłym roku we wsi Wielki Buczek. W tym wypadku służby także były jednomyślne i nie dopatrzyły się żadnych nieprawidłowości.
Komentarze (0)