W 2023 roku urodziło się zaledwie 654 dzieci. W pierwszej połowie 2024 roku - 297. Liczba urodzeń od czasów pandemii nieustannie spada. W 2020 roku po raz pierwszy było to mniej niż 1000 noworodków. Teraz jednak o wyniku, choćby zbliżonym do tego sprzed czterech lat, można jedynie pomarzyć.
W związku z tą sytuacją uzasadnione są obawy dotyczące losów płockich szkół i przedszkoli. Aktualnie w Płocku funkcjonują 24 miejskie przedszkola oraz 19 szkół podstawowych. I choć teraz nie ma problemu z frekwencją, to prawdziwy spadek zobaczymy już za kilka lat. Nadwyżka placówek może stać się na tyle duża, że miastu nie będzie opłacało się ich wszystkich utrzymywać. Może dojść do pierwszych likwidacji.
- Aktualnie nie mamy w planach likwidacji żadnych placówek. Perspektywa zbyt małej ilości dzieci będzie zauważalna dopiero za 5-10 lat i wtedy będziemy mogli podejmować decyzje dostosowane do sytuacji. Oczywiście zdarza się, że np. w niektórych przedszkolach nie otwieramy grup dla trzylatków, lecz nie dlatego, że nie ma dla nich miejsca, a dlatego, że zgłosiło się zbyt mało chętnych. Z tego powodu na bieżąco analizujemy zachodzące procesy i gospodarujemy organizacją tak, by nie nadwyrężać budżetu. W tym roku planuję przyjrzeć się również sieciom szkół, aby zorganizować i dostosować ją jak najbardziej optymalnie do panujących warunków.
- mówi Agnieszka Harabasz, dyrektor wydziału edukacji Urzędu Miasta Płocka.
Widmo możliwej likwidacji szkół i przedszkoli nie jest jednak jedynym problemem. Niepokoić może także pogarszająca się sytuacja na rynku pracy dla nauczycieli. Płocka Akademia Mazowiecka kształci nowych pedagogów, którzy - w obliczu coraz mniejszej liczby dzieci - mogą mieć trudności ze znalezieniem zatrudnienia.
- Ruch kadrowy w tych miejscach ma to do siebie, że jest dosyć dynamiczny. Większość nauczycieli stanowią kobiety, które odchodzą na emeryturę w wieku 60 lat lub ze względu na prowadzone życie rodzinne i prywatne mają przerwy w pracy. W takim momencie naturalnie wchodzą na te miejsca osoby, które aktualnie tej pracy poszukują. W Płocku póki co nie zanotowaliśmy problemów związanych ze zwolnieniami na tym rynku ani ze znalezieniem zatrudnienia w tym obszarze.
- uspokaja Harabasz.
Jest jeszcze jeden czynnik, który wydział edukacji bierzę pod uwagę. Ma on polepszyć sytuację w placówkach oświatowych. Miejsca, których nie zajmą płockie dzieci, mogą zostać przeznaczone dla... dzieci obcokrajowców.
- Warto pamiętać, że od tego roku wchodzi obowiązek wychowania przedszkolnego dla dzieci z Ukrainy. Może się więc okazać, że część ukraińskich dzieci zasili nasze przedszkola, a następnie szkoły. Nie jest to co prawda bardzo duża grupa, ale zawsze kilka dodatkowych osób do klas lub grup przedszkolnych - tłumaczy dyrektorka wydziału edukacji.
Dzieci obcokrajowców uczą się w polskich szkołach zgodnie z polskim systemem edukacji. Mogą jedynie skorzystać z dodatkowych lekcji języka polskiego oraz ojczystego - w tym wypadku, w głównej mierze ukraińskiego. Agnieszka Harabasz podkreśla jednak, że dzieci szybko się asymilują i nie mają większych trudności z nauką.
Takie rozwiązanie z pewnością nie spodoba się wszystkim, lecz póki obecny trend malejącej dzietności się nie odwróci, trudno mówić o innych opcjach, które zadowolą wszystkie strony.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.