reklama

Debata o kulturze. My chcemy, a ich nie ma

Opublikowano:
Autor:

Debata o kulturze. My chcemy, a ich nie ma - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościZasadnicze pytanie brzmiało „co z tą kulturą?”. - Najlepiej postępować w myśl zasady „czym skorupka za młodu nasiąknie”- mówiła dyrektorka Książnicy Płockiej. - Problem w tym, że na spotkaniach możemy liczyć na tych, co mają 50, 60 lat, ale skąd wziąć chętną młodzież? - tu już rozkładała ręce i nie tylko ona jedna.

Zasadnicze pytanie brzmiało „co z tą kulturą?”. - Najlepiej postępować w myśl zasady „czym skorupka za młodu nasiąknie”- mówiła dyrektorka Książnicy Płockiej. - Problem w tym, że na spotkaniach możemy liczyć na tych, co mają 50, 60 lat, ale skąd wziąć chętną młodzież? - tu już rozkładała ręce i nie tylko ona jedna.

W poniedziałek przed południem w Muzeum Mazowieckim odbyła się debata z przedstawicielami instytucji kultury, animatorami, przedstawicielami organizacji pozarządowych, samorządowcami z Płocka i okolic. Zorganizował ją Mazowiecki Instytut Kultury, Federacja Mazowia i Forum Kultury Mazowsze, które wspólnie chcą stworzyć założenia do mazowieckiego programu edukacji kulturalnej dla Mazowieckiego Urzędu Marszałkowskiego w oparciu o wnioski z debat w byłym miastach wojewódzkich: Radomia, Siedlec, Ciechanowa, Ostrołęki i Płocka. W tym roku miałaby powstać sama koncepcja, z kolej sam program określi założenia programowe i instrumenty finansowe polityki województwa w obszarze edukacji kulturalnej do 2030 roku.

Frekwencja na poniedziałkowym spotkaniu nie powalała na kolana. Najliczniej stawili się pracownicy Muzeum Mazowieckiego, które wspomagało organizacyjnie inicjatywę, był także dyrektor muzeum Mirosław Sobieraj. Z dyrektorów płockich placówek kulturalnych przyszły panie: z Płockiej Galerii Sztuki Alicja Wasilewska, z Książnicy Płockiej Joanna Banasiak i na tym koniec. Ratusz reprezentowała kierowniczka oddziału kultury Jadwiga Wojnarowska, starostwo dyrektorka wydziału edukacji, kultury i spraw społecznych Małgorzata Struzik. Nie było nikogo z Młodzieżowego Domu Kultury (chociaż, jak ostatnio pisaliśmy, MDK uznawany jest w świetle przepisów za placówkę oświatową, ale biorąc pod uwagę zakres tematyczny, to trochę szkoda że nikt nie podszedł z ich siedziby przy Tumskiej 9a na... Tumską 8). Ze Spółdzielczego Domu Kultury wydelegowano zastępczynię kierownika Agnieszkę Białecką, jedną osobę z Małachowianki, z teatru przyszła konsultantka programowa Monika Mioduszewska-Olszewska, natomiast Płocki Ośrodek Kultury i Sztuki wystawił dwuosobową delegację, prowadzącego Kino za Rogiem Radosława Łabarzewskiego i kierowniczkę działu projektów kulturalnych Iwonę Markiewicz. Tłoku więc nie było.

Kasa na drogę czy na kulturę...

Wnioski, które padły w trakcie debaty, nie były zbyt zaskakujące, również stroniły od optymistycznej wizji sytuacji. Dyrektor Muzeum Mazowieckiego przyznał już na początku, że tak to już jest, że jeśli radni mają wybierać między przyznaniem środków na dziurawą drogę a wsparciem kultury, wybiorą to pierwsze. Pytano, gdzie są radni z komisji kultury w Ratuszu (do której Małgorzata Struzik, jako radna, nie należy). Radosław Łabarzewski zwracał uwagę na potrzebę świadomego uczestnictwa w kulturze, wynikającego z dostrzeżenia potrzeb. - Może pomysł, jakość, idea okażą się na tyle interesujące, że ktoś znajdzie czas na przyjście na wystawę czy na koncert i zasmakuje w kulturze – dodawała Alicja Wasilewska z PGS. To również konieczność pobudzenia kreatywności, aby rozwijać talenty tkwiące w mieszkańcach. Na podobnej debacie w Warszawie dorzucono jeszcze inny wniosek, czas na edukację z rewitalizacji i z zarządzania przestrzenią publiczną.

Uczestnicy płockiej debaty zgadzali się, że przydałaby się funkcja koordynatora do spraw kultury, czyli takiego ambasadora, który byłby przekaźnikiem między urzędnikami a ostatecznymi odbiorcami czy organizacjami, pełniłby rolę negocjatora i zbierał informacje w sprawie zainteresowania danym projektem, aby nie marnować pieniędzy. W Warszawie mają takich koordynatorów w poszczególnych dzielnicach. Umożliwiają sprawny przebieg informacji. Jest to jednak funkcja społeczna, bez finansowych profitów, aczkolwiek prestiżowa. Kiedy przepływ informacji szwankował, zdarzało się, że w dwóch różnych biurach ogłaszano podobne projekty konkursowe. W tym przypadku jednak pracownicy Muzeum Mazowieckiego wspomnieli, że oni przekazują informacje do szkolnych sekretariatów. Problem w tym, że te nie trafiają później do nauczycieli.

Dzieci nie ma

- Wszystko rozbija się o kwestię finansów – mówił dyrektor Muzeum Mazowieckiego. - Gdzie powinni być usytuowani koordynatorzy i jakie będą ich możliwości – pytał. Projekty powinny być jego zdaniem zakrojone na kilka lat, aby żadna inicjatywa nie upadała po roku z powodu braku środków na jej kontynuację.

Małgorzata Struzik uważała, że funkcja koordynatora nie powinna być społeczna, tylko należy kogoś zatrudnić w takiej roli w lokalnym urzędzie. Dyrektorka Książnicy Płockiej odniosła się do swojej sytuacji. - Co z tego, że zorganizujemy wystawę albo warsztaty, jeśli nie przyjdą młodzi ze szkół, na co prowadzący debatę zaproponował, aby bardziej powiązać wydarzenia z programami nauczania, to może będzie lepiej. - My już tak robimy – zaoponowała. - Na takie wyjście szkoły przeznaczają zaledwie dwie godziny w semestrze. Robię co mogę. Dzwonię do tych dyrektorów szkól, których znam lub zna ktoś z pracowników biblioteki.

Wsparła ją Jadwiga Wojnarowska z Ratusza. Doszła do wniosku, że są konieczne zmiany w przepisach dotyczących edukacji. - Zmniejsza się szkołom ilość godzin przysługujących na działalność artystyczną – potwierdziła.

Świetlice środowiskowe to przechowalnie

Dalsza dyskusja zeszła na działalność świetlic środowiskowych, które mogłoby okazać się pomocne. Opiekunowie mogliby podopiecznych zaprowadzić do instytucji kultury, ale i takie rozwiązanie w praktyce nie działa tak, jak powinno. - Mam do czynienia z takimi świetlicami – odparła kolejna uczestniczka. - Funkcjonują zna zasadzie przechowalni. Co najwyżej zabezpieczają posiłek czy grę. Liczy się papierologia i poprawne opisanie faktur – przedstawiała swoją opinię.

O nich bez ich udziału

Za chwilę padł kolejny wiosek, brakuje częstszych spotkań pracowników zajmujących się kulturą, ale tu usłyszała od naszego gościa ze stolicy, że to my sami powinniśmy je organizować, a nie odwrotnie.

Jadwiga Wojnarowska przypomniała o istnieniu jeszcze innego trudnego problemu do rozwiązania. - Młodzież ma swoje zainteresowania i poza czasem spędzonym w szkole, nie chce uczestniczyć w ofercie kulturalnej. A oni muszą sami wyrazić chęci. To nam wydaje się, że oferta jest dobra  i na wysokim poziomie... - skonstatowała. Powstało pytanie, czemu właściwie nikt nie zapyta samych młodych, czego oni właściwie potrzebują. Zareagowała dyrektorka Książnicy Płockiej. - Faktycznie rozmawiamy o nich bez ich udziału. Dlaczego w konsultacjach nie uczestniczą uczniowie ze szkolnych samorządów – tu jednak usłyszała, że nie ma takiej możliwości chociażby z braku środków finansowych. Prowadzący debatę dostrzegł jeszcze inny aspekt sprawy, mianowicie co z traktowaniem młodzieży po partnersku? - Oni chcą przestrzeni, w której obowiązywałyby pewne zasady, ale też zapewniającej im swobodę i bezpieczeństwo. Takiej, w której mogłyby rozwijać się np. zespoły rockowe. Przypominam sobie chłopaka z Warszawy, który sam zorganizował freestylowe pojedynki. Później dom kultury, w którym się odbywały, promował wszystko, jako swoją własną inicjatywę.

Joanna Banasiak doszła do wniosku, że może by tak sposobem, poprzez partnerstwo ze szkołą przy tworzeniu projektów. - Jeśli już razem coś się tworzy, to później łatwiej o kontynuację. Próbowaliśmy, jak dotąd działało przy środkach na wyposażenie szkolnych bibliotek.

Fot. Karolina Burzyńska/Portal Płock

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE