reklama

Czy płocka skarpa jest zagrożona z powodu nowej zabudowy?

Opublikowano:
Autor:

Czy płocka skarpa jest zagrożona z powodu nowej zabudowy?  - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościCzy płocka skarpa jest bezpieczna? Dopytywano we wtorek podczas posiedzenia komisji inwestycji, rozwoju i bezpieczeństwa miasta.

Czy płocka skarpa jest bezpieczna? Dopytywano podczas posiedzenia komisji inwestycji, rozwoju i bezpieczeństwa miasta.

W sierpniu 2008 r. powstał rejestr terenów zagrożonych ruchami masowymi ziemi oraz terenów, na których występują te ruchy dla zbocza doliny Wisły w części prawobrzeżnej miasta. Wyznaczono wówczas 7 obszarów zagrożonych ruchami masowymi ziemi, zlokalizowano także 5 czynnych osuwisk.

- Głównymi przyczynami są nachylenie zbocza, bliskość skarpy w stosunku do koryta Wisły i związane z tym zawilgocenie podstawy zbocza oraz awarie infrastruktury wodno-kanalizacyjnej.

Dodano, że rejestr jest aktualnym opracowaniem, ponadto istnieje możliwość jego zweryfikowania i uszczegółowienia w oparciu o badania terenowe. Radna PiS, Teresa Kijek pytała czy ktoś zbadał wpływ nowej zabudowy na stateczność zbocza. Geolog miasta, Sławomir Milik, przypominał, że wspomniany rejestr powstał w oparciu o dokumentację zrobioną dla Płocka. Zidentyfikowano 5 osuwisk.

- Są w różnej fazie stabilizacji. To są osuwiska okresowo czynne, nieczynne, uśpione - tłumaczył Milik. - Takich, na których aktualnie ruch by zachodził, autorzy nie stwierdzili. Ja też takich nie znajduję. Natomiast tam, gdzie zidentyfikowano te 5 osuwisk, dodatkowo na odcinku staromiejskim miasta zlokalizowano punkty monitoringu. Tam wykonywane są pomiary dwa razy w roku.

Chodzi o tzw. inklinometry - rury ABS zapewniające precyzyjne działanie sondy podczas pomiaru. Aby określić skalę przemieszczeń mas ziemi, sprawdza się odkształcenia wspomnianych rur. Geolog zapewniał, że przemieszczenia nie są większe niż 2-3 mm w ciągu roku. Pomiary były robione w październiku 2019 r. - Za wyjątkiem jednego inklinometru, nie ma przemieszczeń – uspokajał Milik. Większy ruch mas ziemi zachodzi w jednym miejscu – przy Hotelu Starzyński, tam gdzie wzmacniano zbocze. - Autorzy raportu nie znają przyczyny. Nie wiedzą, czy to groźne, czy nie. Może proces po 2-3 latach ustabilizuje się. Zmiany są systematycznie obserwowane i wiemy, jak te warstwy przemieszczają się w poziomie, natomiast jak to się przekłada na współczynniki stateczności? Konieczne są obliczenia. Do tego trzeba jednak znać budowę skarpy powyżej, poniżej tego punktu. A skarpa w każdym miejscu jest inna.

Przyznał, że w projekcie budżetu na 2020 r. jest „zero złotych” na rozpoznanie budowy skarpy i wykonanie obliczeń dotyczących stateczności zbocza. - Ufam, że jeśli będą oszczędności budżetowe na innych zadaniach, rozpoznanie w budowie i bieżące przeliczanie można zrobić. Mimo, że to 1-2 mm w ciągu roku, to jednak 1-2 mm w toku obliczeń dla całego górotworu mogą już coś znaczyć - czyli np. dla obiektów, które są projektowane w sąsiedztwie, może powinny być zalecane jakieś ograniczenia konstrukcyjne. Problem polega na braku danych o budowie skarpy od podłoża aż do góry w tym konkretnym przekroju. - Osoby, które tworzyły badania, wytypowały te miejsca, w których znajdują się inklinometry, jako te newralgiczne. Jeżeli nastąpią osuwiska, to będą w tych miejscach. Na razie takiego procesu nie obserwujemy. Możemy oczywiście zagęścić monitoring, ale na to są potrzebne konkretne nakłady. To samo dotyczy aktualizacji. Uważam, że dla terenu Starego Miasta i odcinka prawobrzeżnego rzeki Wisły temat mamy rozpoznany. Natomiast mieszkańcy miasta umiłowali sobie miejsca piękne widokowo. Budują domy w różny sposób, w miejscach, które do tej pory uznawano za niezagrożone.

Milik twierdził, że łatwo można wskazać 5 czy 6 ulic, gdzie w przyszłości „osuwiska nastąpią” (on już wówczas będzie na emeryturze). - Osuwiska mogą spowodować działania inwestycyjne, oszczędności na konstrukcji i różnych zabezpieczaniach, brak nadzoru budowlanego nad tym, co faktycznie powstaje w terenie, a nie nad tym, co jest zaprojektowane. Jak ktoś kupuje dom na zboczu, to nie wie jak jest posadowiony, w jaki sposób wykonano fundamenty, z jakich materiałów. Są takie lokalizacje w mieście, gdzie uważam, że należałoby zrobić głębsze badania, które można wykorzystać przy tworzeniu planu zagospodarowania przestrzennego - aby określić już w planie, gdzie nie ma zagrożenia, gdzie są konieczne działania techniczne (albo nie powinno się niczego budować). Wcześniej w niektórych lokalizacjach domów nikt nie budował - Są grunty, które w pewnych warunkach mogą stracić swoją stabilność. Na niekorzyść tych terenów działa to, że ludzie swoimi poczynaniami wyprzedzają wszelkie działania inwestycyjne miasta.

Zdaniem Milika "oprócz szkiełka i oka, zdjęć lotniczych", trzeba wdrożyć badania dotyczące skarpy. A te są kosztowne (400-500 tys. zł). - Możecie państwo odnieść kwotę do innych inwestycji czy problemów. Nie wiem, czy to jest dużo pieniędzy.

Milik tłumaczył: - Ktoś kupuje działkę budowlaną. Stara się wówczas dostosować konstrukcję swojego budynku do tych warunków, które tam są. A być może, gdyby badania byłyby zrobione w skali całego planu na potrzeby planowania przestrzennego, to plan byłby dostosowany do warunków przyrodniczych. A nie odwrotnie - przy czym dodajmy do tego, czy ktoś buduje dom dla siebie na koronie skarpy, wyda większe pieniądze na wzmocnienia. - W przypadku działalności deweloperskiej nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić. Stąd też biorą się ewentualne zagrożenia dla osób, które będą tam mieszkały. Natomiast w otoczeniu są drogi publiczne tak jak ta Grabówka. To, co działo się na Grabówce, to nie zjawisko przyrodnicze. Nie przyniosła nam przyroda, tylko tam była dolina, którą w dawnych czasach zasypali śmieciami. To zrobili ludzie. Na Starym Mieście osuwiska też w dużej mierze nie są wynikiem tego, że przyroda tak chciała. Tylko na całym Starym Mieście mamy pokrywę śmieci o miąższości 14 metrów. Te śmieci mają to do siebie, że zawierają wiele części organicznych. Mija 100, 200 czy 1000 lat, one się przeobrażają się, zmienia się objętość, wytwarzają się gazy, to się wszystko rusza. W kontakcie z wodą jeszcze się uplastycznia. Nie można tego wszystkiego zebrać, wywieźć, to zbyt duża masa. Były kiedyś takie pomysły, żeby przywrócić wysokość Wzgórza Tumskiego do wysokości jaka była niegdyś. Aby wejście do wieży szlacheckiej było jak dawniej. Wszystko obniżyć o 7 metrów. Czyli mamy 7 metrów śmieci. Bez nich byśmy mieli stabilny grunt. Chcemy, aby nawierzchnia ciągów spacerowych była równa, płyta leżała przy płycie, ale ta fuga nie wytrzyma setek lat. Jeśli nie wydamy sześć razy tyle na pale, na różne rzeczy, które będą stabilne i oparte w pewnym gruncie, to musielibyśmy zebrać setki tysięcy ton śmieci, żeby posadowić chodnik na rodzimym gruncie. Albo tak ten chodnik będzie się rozsuwał, będziemy go naprawiać, bądź wydamy ogromne pieniądze na rzeczy, które mają nam służyć wieki.

Mieszkanka, Anna Konarzewska przypomniała o dokumentach w dyspozycji Ratusza, opłaconych opracowaniach wykonanych przez profesorów na zlecenie urzędu.

- Pewna konkretna wiedza jest, a państwo, jako radni i niektórzy urzędnicy, kompletnie z tej wiedzy nie korzystają - podkreślała. - Prof. Duda opisał najbardziej newralgiczną część skarpy od Fary do Hotelu Starzyński. Prawdopodobnie teren przewidywany jest do zabudowy, natomiast materiały, którymi dysponuje urząd, są pomijane – podkreślała mieszkanka, z kolei geolog dodał: - Mam nadzieję, że będą kiedyś wykorzystane przy projekcie przebudowy ul. Piekarskiej.

- Z całym szacunkiem, od wydania konkretnej ekspertyzy prof. Dudy minęło 12 lat i zaleceń nie zastosowano – dopowiadała płocczanka. - Napisano, że na ul. Piekarskiej ruch powinien być ograniczony, bez pojazdów o masie większej niż 3,5 tony nawet przy budowie. W każdym z tych opracowań podkreślono z całą mocą – jeżeli następuje na zboczu dodatkowe obciążenie, wówczas całość zbocza staje się bardziej podatna na osuwiska. UMP dysponuje ogromnym materiałem naukowym pozwalającym na prowadzenie ochrony zbocza, a tego nie robi! - zaznaczyła. Geolog przekonywał, że mechanizmem będzie plan zagospodarowania przestrzennego.

Mieszkanka zwracała uwagę: - We wszystkich opracowaniach wskazuje się na jedną prawidłowość, nie może być na skarpie, na odcinku między Farą a Hotelem Starzyński, budowli większych niż 3 kondygnacje, licząc strych i piwnice. 

Pokazywała wydruk z planu zagospodarowania, który obecnie jest procedowany dla Starego Miasta. - Miasto chce dopuścić 5 kondygnacji, bardzo wysokie piwnice o dużych obciążeniach, a także, w majestacie prawa budowlanego, antresole na piętrach. Jak można, mając rozpoznanie zachowań tego zbocza, we wszystkich opracowaniach identyczne, dopuszczać do takich ewentualności? - dziwiła się. - Zapoznajcie się incydentem w Gdańsku z kościołem św. Mikołaja, dookoła tej ponad 600-letniej świątyni zaczęły powstawać, jak grzyby po deszczu wśród starych kamienic, nowe plomby z dwupoziomowymi garażami, wody zostały ściągnięte z całego terenu, a kościół zaczął się zapadać. Jeśli życzycie sobie takiego zachowania Małachowianki i Fary, to proszę to realizować...

Jerzy Skarżyński wspominał o staraniach mieszkańców, aby stać się stroną w postępowaniu administracyjnym dotyczącym planowanej zabudowy.

- Wojujemy od dłuższego czasu. Mamy pismo, w którym wspomina się o powołaniu z dniem 4 lipca 2019 r. biegłego, który ma zająć się tą sprawą oddziaływania tegoż budynku na nasze budynki i na skarpę. Wciąż nie wiemy, czy kogoś powołano.

Milik odparł: - Nie prowadzę takiego postępowania. Nie mam pojęcia.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo