reklama

Czarna maź z Wisły za dwa miliony

Opublikowano:
Autor:

Czarna maź z Wisły za dwa miliony  - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościDo końca listopada potrwa wybieranie mułu z dna Wisły na wysokości Popłacina. Koszt dwumiesięcznych prac to niebagatelne 2 mln zł. Ale najgorsze jest to, że jak przyjdzie kolejna fala powodziowa, to znów naniesie tyle samo piasku. A może i więcej.

Do końca listopada potrwa wybieranie mułu z dna Wisły na wysokości Popłacina. Koszt dwumiesięcznych prac to niebagatelne 2 mln zł. Ale najgorsze jest to, że jak przyjdzie kolejna fala powodziowa, to znów naniesie tyle samo piasku. A może i więcej.

- Wisła to dzika rzeka, co chce, to robi. Żadne przewidywania jej nie dotyczą – podkreśla szef płockiego oddziału Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej Waldemar Ciesielski, który zajmuje się udrożnianiem koryta. Wydaje się, że to syzyfowa praca. Ale jest niezbędna, bo po wielkiej wodzie w ubiegłym roku powstałą wielka piaszczysta łacha, niemal wyspa. Gdy przyjdą mrozy, zatrzymywałaby ogromne ilości lodu i śryżu, a to niechybnie oznaczałoby zator. Właśnie tak było w 2010 roku.

- Powoli przekonujemy władze, rząd, że trzeba się zająć poważnie rzeką. Sprzymierzeńca mamy już w osobie wojewody mazowieckiego, który przygotowuje Program Bezpieczeństwa Przeciwpowodziowego w Dorzeczu Wisły Środkowej – mówił dziś na barce na Wiśle prezydent Płocka Andrzej Nowakowski.

Od początku listopada w okolicy Popłacina w gminie Nowy Duninów prawie zniknęła spora łacha. Dzięki temu udrażnia się koryto rzeki. Maszyny obsługuje 10 osób, w sumie wydobytych zostanie około 164 tys. metrów sześciennych mułu. Koszt to 2 mln zł, pieniądze pochodzą z kasy państwa.

Po wypłynięciu na środek rzeki wszystko stało się jasne: pogłębiarka ryje w piasku, trafia on do specjalnego, szerokiego rękawa. Tym przewodem o długości niespełna kilometra tłoczony jest pod ogromnym ciśnieniem na brzeg po stronie Popłacina. -  Ciśnienie jest takie, że kiedyś wciągnęło nurka, pracującego przy wlocie rury – ujawnił prezydent. Oczywiście chodziło o zupełnie inne miejsce, nie związane z Płockiem. Tak naprawdę „wężem” transportowany jest nie piasek, lecz wilgotna, czarnawa pulpa. Ciemna, pełna zanieczyszczeń. Nie nadająca się absolutnie do natychmiastowego wykorzystania nawet po wysuszeniu.

Ale już na miejscu powstała spora plaża. Możliwe, że po samooczyszczeniu się mułu można będzie z niej nawet korzystać? - Na razie nie ma takich planów – dyplomatycznie, raczej bez entuzjazmu, odpowiadają urzędnicy.

Usunięcie jednej łachy czy wysepki nie załatwia problemu zagrożenia powodzią w okolicy Płocka. To tylko mały kroczek, takich newralgicznych miejsc jest pewnie kilkanaście. „Punktowe” pogłębianie prowadzone będzie w rejonie innych miejscowości powiatu płockiego: Świniar, Rakowa i Wyszogrodu. Na wielkie prace nie ma pieniędzy. A rzeka nie czeka, co roku nanosi aż półtora miliona metrów sześciennych namułu, który osiada głównie między Płockiem a Włocławkiem. Wisła się systematycznie wypłyca, a to grozi powodziami.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE