reklama

Chodzą z telefonami i łapią… pokemony

Opublikowano:
Autor:

Chodzą z telefonami i łapią… pokemony - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościOd kilku dni po mieście krążą grupy osób wpatrujące się w telefony komórkowe. Często widać ich za katedrą, na Tumskiej i przy ratuszu, ale i na Podolszycach czy Wielkiej Płycie. Wszyscy próbują tam złapać... pokemona. Spokojnie - nie są to osoby niespełna rozumu, tylko zapaleni gracze, którą w okamgnieniu pokochał cały świat. Sęk w tym, że gra rodzi wiele nieprzewidzianych sytuacji. Bo co, jeśli ktoś będzie łapał stworki w kościele albo w muzeum?

Od kilku dni po mieście krążą grupy osób wpatrujące się w telefony komórkowe. Często widać ich za katedrą, na Tumskiej i przy ratuszu, ale i na Podolszycach czy Wielkiej Płycie. Wszyscy próbują tam złapać... pokemona.  Spokojnie - nie są to osoby niespełna rozumu, tylko zapaleni gracze, którą w okamgnieniu pokochał cały świat. Sęk w tym, że gra rodzi wiele nieprzewidzianych sytuacji. Bo co, jeśli ktoś będzie łapał stworki w kościele albo w muzeum? 

Na całym świecie użytkowników smartfonów ogarnęła gorączka łapania kolorowych stworków w aplikacji na komórki Pokemon Go. W tajniki gry wprowadził nas 17-letni Kuba. Otóż cała zabawa polega na tym, by podążając po ulicach danego miasta, łapać ukrywające się na nich pokemony. Gra jest tylko częściowo wirtualna - schwytać bohatera popularnej w latach 90. kreskówki można bowiem na ekranie telefonu komórkowego, ale aby tak się stało, trzeba fizycznie, w realu, przemierzać kilometry. Aplikacja określa położenie użytkownika w czasie rzeczywistym i na mapę nanosi kolorowe stworki.  

Płock też gra. Pokestop m.in. przy katedrze

Efekt jest taki, że po ulicach miast na całym świecie maszerują tłumy wpatrzonych w ekrany łowców pokemonów. Wciągająca aplikacja dotarła również do Płocka. Na Facebooku płocczanie, którzy połknęli bakcyla, utworzyli już grupę, na której dzielą się doświadczeniami. W poniedziałek liczyła ona grubo ponad 500 osób. - Ostatni chodziłem cztery godziny po mieście i łapałem pokemony - wspomina nie bez dumy licealista. - To wciąga, bo gra jest fajna i można poznać mnóstwo ludzi, którzy tak jak ty łapią pokemony.

Nierzadko zdarza się bowiem, że gdy łowcy podniosą głowę znad telefonu, w miejscu, do którego zdążali, widzą kilkanaście innych zapaleńców, którzy przybyli tu w tym samym celu.

Kilkadziesiąt osób spotkało się już nie raz m.in. za płocką katedrą. To ważne miejsce dla łowców pokemonów, bo jest tam ulokowany jeden z tzw. pokestopów, w których można uzupełnić nasz wirtualny plecak. - Są to miejsca oznaczone niebieskimi liniami, w których można dostać nagrody, m.in. pokeballe, czyli środki służące do łapania pokemonów - tłumaczy nasz przewodnik po świecie gry.

Muzeum Auschwitz protestuje

Tyle że gra może rodzić problemy. Na własnej skórze odczuli to pracownicy m.in. Muzeum Auschwitz, w którym w Pokemon Go grano podczas zwiedzania byłego niemieckiego obozu koncentracyjnego. Dyrekcja oświęcimskiego muzeum z szacunku dla ofiar domagała się zablokowania możliwości gry na terenie obozu w Oświęcimiu i Brzezince, a także wszystkich innych miejscach tego typu. Podobny problem miało również Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie. Producent gry zgodził się przystać na żądania.

Czy w ślad za tym pójdą też inne miejsca, które powinno odwiedzać z należnym szacunkiem i powagą? Co z miejscami kultu religijnego, kościołami, cmentarzami? Nietrudno wyobrazić sobie użytkowników łapiących pokemony podczas trwającej mszy świętej albo polujących na Pikachu obok trwającego pogrzebu. Jak wynika z postów zamieszczanych na profilu Spotted Płock, płocczanie skarżą się też na nieznajome osoby, które wchodzą na teren ich posesji w poszukiwaniu pokemonów.

Czy łapią w katedrze, muzeum albo w ratuszu?

Proboszcz katedry, przy której znajduje się tzw. pokestop, ks. Stefan Cegłowski przyznaje, że w ostatnich dniach widział sporo młodzieży pojawiającej się w różnych porach dnia przy świątyni, przede wszystkim przy kamieniu pamiątkowym. Jednak w samej bazylice, w której jako proboszcz parafii i spowiednik jest codziennie po kilka godzin, nie zauważył do tej pory żadnych niepokojących incydentów. - Jeśli pojawiłyby się jakieś nietypowe sytuacje, na pewno byśmy interweniowali, tak jak prosimy odwiedzających katedrę o uszanowanie przestrzeni świątyni przez zdjęcie nakrycia głowy lub zachowania ciszy - mówi proboszcz katedry.

Masowych odwiedzin łowców pokemonów nie zanotowało także na razie  Muzeum Mazowieckie. Jak powiedział nam ochroniarz w muzeum, widać wprawdzie grupy osób grających na Tumskiej - m.in. przy fontannie i przy pomniku Miry Zimińskiej-Sygietyńskiej, ale nikt nie łapie stworów w samej kamienicy z secesyjnymi zbiorami.

Jak dowiedzieliśmy się w biurze prasowym Urzędu Miasta, również w ratuszu nie zauważono na razie tabunów graczy, choć płocczanie często skrzykują się tam na tzw. lure (jak pouczył nas Kuba, "lure module" to przynęta na pokemony, która na jakiś czas zwabia pokemony).

Gigantyczny sukces gry. Tylko czy jest bezpieczna?

Gra w błyskawicznym tempie doczekała się zarówno milionów wielbicieli, jak i krytyków. Ci pierwsi - jak Kuba - chwalą fakt, że polowanie na pokemony zmusza do wyjścia z domu, co dla pokolenia ślęczącego przed komputerami jest zbawienne, pomaga też nawiązywać nowe znajomości.

Ale są i krytycy, którzy ostrzegają przed możliwymi niebezpieczeństwami. A tych trochę jest. Przede wszystkim dlatego, że pokemony można spotkać dosłownie wszędzie - nie tylko w budynkach, na stadionach, parkingach, bibliotekach i chodnikach, ale i przy torach kolejowych, lotniskach czy ruchliwych ulicach. Nietrudno o wypadek, gdy zaaferowani polowaniem użytkownicy poświęcą  więcej uwagi wirtualnemu światowi niż otaczającej ich rzeczywistości. Ogólnopolskie i światowe media informują zresztą o takich przypadkach.

Trzeba też pamiętać, że przeżywające drugą młodość stworki z kreskówki czasami kryją się w zapomnianych bramach i zaułkach. Tam zawsze warto zachować ostrożność, by nie naciąć się w ten sposób na złodziei. Już słychać o przestępcach, którzy wabili w ten sposób swoje ofiary. 

- Nie mieliśmy do tej pory żadnych zgłoszeń związanych z grą Pokemon Go - zapewnia rzecznik płockiej policji, Krzysztof Piasek.

 

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE