Przez półtorej godziny Bronisław Komorowski odpowiadał na pytania płocczan. Były prezydent chwalił pomysł stworzenia wspólnych list wyborczych i komentował obecne wydarzenia polityczne. "Czasami trzeba przywalić dechą" - mówił.
To już kolejne spotkanie zorganizowane przez płocki Komitet Obrony Demokracji. Tym razem w Szkole Wyższej im. Pawła Włodkowica gościł Bronisław Komorowski. Eksprezydent odpowiadał na pytania płocczan, poruszał też kwestie języka polityki, pozycji polski w Unii Europejskiej, krytykował program 500+.
- Ja w momencie objęcia władzy na "dzień dobry" doznałem nieprawdopodobnej ilości nienawistnych zachowań ze strony Jarosława Kaczyńskiego - wspominał. - Odmawiał podania ręki, potem tłumaczył, że w okresie kampanii brał tabletki. Nienawiść, kosztem prezydenta i całego państwa, była nieprawdopodobna. To się kumuluje. Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę. Przez wiele lat podkopywano autorytet władzy, prezydenta Komorowskiego i inne autorytety, jak Władysław Bartoszewski, który był wygwizdywany przez tę bandę. Jeśli niszczy się autorytety i na tym buduje swoją pozycję polityczną, to nie powinno się dziwić, że to wraca.
Komorowski wspominał, że prezydent powinien być strażnikiem konstytucji. Mówił przy tym, że co do konstytucji z 1997 roku "miał ogromne zastrzeżenia". - Ale konstytucja to fundament tego państwa - mówił.
Prezydent był także pytany o powody porażki w wyborach w 2015 roku. Jedna z przybyłych przywołała przy tym stwierdzenie, że "Platforma Obywatelska przegapiła moment zakończenia transformacji". - Uważam, że jesteśmy pokoleniem szczęściarzy. Na naszych oczach Polska rozwijała się jak nigdy w historii. Naszym wielkim zadaniem jest przyspieszenie modernizacji Polski. Musimy to robić, bo inaczej zostaniemy z tyłu - przekonywał. - W polityce na końcu zawsze liczy się skuteczność. W moim przekonaniu można czasami zrezygnować z pewnej elegancji. Trzeba być gotowym, aby od czasu do czasu przywalić dechą - ilustrował.
Gość krytykował też cofnięcie reformy emerytalnej. Jego zdaniem skończy się to skrajnym ubóstwem przyszłych emerytów. Przywoływał przy tym przykład Niemiec, w których mężczyźni przechodzą na emeryturę w wieku 69 lat.
- Jesteśmy przestraszeni, że emerytury będą beznadziejne albo wprowadzą obywatelskie po 1000 złotych. Jest się czego bać i o co walczyć. Nieodpowiedzialna polityka władzy doprowadzi do tego, że emerytury będą głodowe. Młodzi też się powinni obawiać, że będą dźwigać emerytów na plecach. Nie ma zamożności i dobrych emerytur bez pracy. Być może rozwiązaniem będzie podniesienie składki? Tak czy siak dostaniemy wszyscy.
Nie zostawił też suchej nitki na flagowym programie koalicji rządzącej. Program 500+ rocznie kosztuje kilkanaście miliardów złotych, a Bronisław Komorowski wskazywał, że jego skutki są mizerne. - Te same pieniądze wydane inaczej dałyby większy efekt - mówił. - Są karty dużej rodziny, ulgi podatkowe, przedszkola. Kryzys demograficzny się pogłębia, w Płocku też. Rozmawiałem z prezydentem Nowakowskim. W 2015 roku urodziło 1200 dzieci, a w I połowie tego roku 518. Wszystko wskazuje, że będzie mniej urodzeń.
Jedna z przybyłych pytała Komorowskiego o szanse na zjednoczenie opozycji przed nadchodzącymi wyborami.
- Jest szansa, a przede wszystkim konieczność zjednoczenia opozycji - przekonywał Komorowski. - W historii Polski wygrywały sojusze polityczne - Solidarność, AWS, Lewica. PiS też wygrał, bo poszedł do wyborów zjednoczony - wyliczał.
Była głowa państwa została także zapytana o relacje Polski z Unią Europejską.
- Musimy się zakopać po uszy w integracji europejskiej - argumentował. - Zachód jest sferą komfortu i bezpieczeństwa. Ci, którzy hamują ten proces, popełniają zbrodnię przeciwko interesom narodu.
Spotkanie trwało równe 1,5 godziny. Po nim przez kilka minut Bronisław Komorowski podpisywał książki, dostał też bukiet kwiatów od organizatorów spotkania.
- Pamiętajcie, że rządy PiS-u miną! - rzucił na zakończenie.