Głosować na ulubione projekty do budżetu obywatelskiego można było do północy w niedzielę, nazajutrz od rana rozpoczęło się liczenie głosów. Według zapowiedzi Ratusza, miało ono trwać do czwartku, 7 listopada - wtedy mieliśmy poznać projekt lub projekty, które zostaną zrealizowane za 5 mln zł w przyszłym roku.
Już dziś rano było wiadomo, że nic z tego - nie uda się dotrzymać tego terminu i ogłoszenie wyników głosowania trzeba będzie przesunąć. - Na pewno do jutra nie policzymy wszystkich oddanych głosów, choć 10 osób z wydziału informacji i promocji od poniedziałku pracuje nad tym praktycznie non stop -przyznaje Monika Maron-Kozicińska, szefowa oddziału informacji miejskiej. - Jesteśmy mniej więcej w połowie liczenia.
Trudno w tej chwili szacować, ilu płocczan pofatygowało się do urn lub zagłosowało drogą elektroniczną czy smsową, ale pewne jest, ze była to liczba kilka razy większa niż za pierwszym razem. - W tej chwili, w połowie liczenia, mamy ok. 14 tysięcy głosów, ale może być to liczba nieprecyzyjna, bo dane nie zostały jeszcze zweryfikowane - zastrzega Maron-Kozicińska.
Jak wyjaśnia, głosy, pesele i nazwiska z smsów czy i kart do głosowania są wprowadzane do bazy danych, a następnie zostaną porównane z wykazami ratuszowego wydziału ewidencji ludności. Po takiej weryfikacji będzie można uznać, czy dany głos został ważnie czy nieważnie oddany.
Ale - niestety - niewykluczone, że cała ta praca pójdzie na marne. Jeśli okaże się, że zgodnie z tym, o czym nie przestają donosić oburzeni i zawiedzeni płocczanie, doszło do wieku nieprawidłowości, głosy pójdą do kosza, a całe głosowanie może być anulowane. - To rzeczywiście nie jest wykluczone, ale na razie wolałabym trzymać się jednak optymistycznego scenariusza, w którym nieprawidłowe głosy będą stanowiły niewielki margines, ta jak w poprzedniej edycji - mówi Monika Maron-Kozicińska. - Wtedy również zdarzało się, że płocczanie wysyłali nam błędne dane - a to pesele były pomylone, a to ktoś nie wpisał imienia, pesel nie pasował do nazwiska itd.