reklama

Brytyjczyk zakasował wszystkich

Opublikowano:
Autor:

Brytyjczyk zakasował wszystkich - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościTaka dawka słodyczy nie zdarza się często - w niedzielę kilkadziesiąt przesłodkich i drogich jak diabli kociąt z różnych krain Polski drzemało, mruczało i bawiło się sznureczkami w sali gimnazjum nr 5. Puchar Prezydenta Płocka przypadł kotu brytyjskiemu, a ulubieńcem publiczności okazał się ragdoll. - W przyszłym roku szykujemy się na wystawę międzynarodową! - zacierają ręce organizatorzy.

Taka dawka słodyczy nie zdarza się często - w niedzielę kilkadziesiąt przesłodkich i drogich jak diabli kociąt z różnych krain Polski drzemało, mruczało i bawiło się sznureczkami w sali gimnazjum nr 5. Puchar Prezydenta Płocka przypadł kotu brytyjskiemu, a ulubieńcem publiczności okazał się ragdoll. - W przyszłym roku szykujemy się na wystawę międzynarodową! - zacierają ręce organizatorzy.

Łyse jak kolano chudzielce o pomarszczonej skórze, uszach nietoperza i szczurzej mordce, śmieszne maluszki z futerkiem wyglądającym jak sfilcowane po praniu, kocia arystokracja z wielce nabzdyczoną miną albo urocze nastroszone białe kulki z czarnymi noskami jakby ubrudzonymi w kominie, niebieskimi ślepkami i śmiesznymi pędzelkami w uszkach- wszystkie kocięta bez dwóch zdań zapierały dech w piersiach. Mylił się ten, kto przypuszczał, że podczas pokazu zobaczy głównie długowłose persy i chude syjamy. Te kocie rasy są już najwyraźniej passe - na kocim wybiegu królowały za to main coony, norweskie leśne, reksy konwalijskie, devon rexy, koty rosyjskie, brytyjskie, neva masquerade, Ogromne zainteresowanie budziły chude i pomarszczone, ale pełne uroku sfinksy, a także przypominające małe lamparty koty bengalskie czy kilkumiesięczny, a ważący już 9 kilogramów potężny rudy main coon. Przy szkole pod czujnym okiem właścicieli spacerowały dwa ogromne ragdolle, z typowo kocim lekceważeniem reagujące na zachwycone „o jejusiu, jakie piękne”!

Uroda kocich cudaków zapierała dech w piersiach, ale ich cena zdecydowanie zwalała z nóg. Mina zauroczonych płocczan rzedła w mgnieniu oka, gdy okazywało się, że za mruczącą kulkę mieliby wysupłać od 1000 zł w górę. - Cena moich kotów waha się też w zależności od przeznaczenia kocurka - mówił nam hodowca z Łodzi, w dużej dłoni trzymając skorego do psocenia chudego i pomarszczonego sfinksa o nieproporcjonalnie wielkich uszach. - Jeśli chciałaby pani kupić sobie kota tak po prostu do kochania i głaskania, na kanapę, to trzeba by zapłacić koło 2,5 tys. zł. A jeśli takiego do hodowli, to już ponad 4 tys.

Hodowcy przyjechali nawet z odległych miast Polski. Kilkoro z Łodzi, z Bydgoszczy, ale też na przykład aż spod Krakowa. Każdy dumny jak paw pokazywał swoje maleństwa, opowiadał o charakterze kotów, historii rasy, pokazywał albumy z matkami, ojcami i babciami przeznaczonych na sprzedaż maluchów, chwalił, że jako pierwszy sprowadził taką i taką rasę do Polski. Ale chociaż prawie wszystkie kocięta były na sprzedaż, natrętnego nagabywania przez kupców nie było. Pani Marta z Idylli, hodowli m.in. norweskich leśnych, main coonów i brytyjskich długowłosych przyznała ze śmiechem, że gdy sprzedaje swoje kociaki, za każdym ryczy jak bóbr.

- Kociarze to szczególny typ, oni się często lepiej dogadują z kotami niż z ludźmi - mówił nam Krzysztof Wycichowski, wiceszef Stowarzyszenia Hodowców Kotów i - jak sam podkreśla - jedyny w Polsce sędzia międzynarodowy.

Nasz rozmówca ze śmiechem ostrzega: zakochanie w kotach jest niebezpieczne, bo można naprawdę oszaleć na ich punkcie. - Ja i tak jestem jednym z normalniejszych kociarzy, chociaż nie da się ukryć, że mam na punkcie kotów totalnego fioła - mówi Wycichowski. - Ale sądzę, że pod kopułą mam jeszcze w miarę poukładane, bo znam wielu, dla których świat ludzki staje się mniej ważny niż ten koci. Kiedyś kobieta, od której chciałem kupić kota, kazała mi czekać półtora dnia na odpowiedź od kotki, czy zgodzi się oddać swojego malucha tydzień wcześniej! Inna moja znajoma jak mnie odwiedza, to nie puka czy nie dzwoni do drzwi, tylko… skrobie.

U niego wszystko zaczęło się 19 lat temu od kociego arystokraty -rosyjskiego niebieskiego. - Najśmieszniejsze jest to, że ja nigdy nie przepadałem za rasowymi kotami, wydawało mi się, że są to zwierzęta dla bufonów, snobów - opowiadał właściciel 27 rasowych kotów, licząc bez kociąt (z nimi po domu pana Krzysztofa wałęsa się nawet ponad 50 czworonogów). - Moja chrześnica była bardzo chora i w telewizji zobaczyła rosyjskiego niebieskiego. Postawiłem sobie za cel, że dostanie takiego kota, choćbym miał go szukać na całym świecie. W Polsce kotów tej rasy nikt jeszcze nie znał, o hodowli nawet nie marzył, więc kota ściągałem aż z Niemiec. Chyba nie skłamię, jeśli powiem, że ten mój był to pierwszy rosyjski niebieski w Polsce. No i połknąłem bakcyla, wpadłem po uszy. Teraz powtarzam każdemu: uważaj, pierwszego kota się kupuje, a po chwili dostaje się drugiego - w głowie.

Jak szacują organizatorzy kociej imprezy, grubo ponad 1000 płocczan głaskało miękkie futerka kociaków albo wręcz usiłowało skraść im całusa. A około pięciorga kociąt znalazło nowych właścicieli. - Za rok ruszamy z międzynarodową wystawą kotów, już nie pokazem, ale wystawą - zapowiadają uradowani znakomitą frekwencją szef SHK, Cezary Springer i jego zastępca, Krzysztof Wycichowski (na zdj.).

Urocze kocięta można obejrzeć w naszej galerii Pokaz kotów rasowych w Płocku

Na zdjęciach poniżej : szefowie SHK: Cezary Springer i Krzysztof Wycichowski  oraz
zwycięzca pucharu prezydenta Płocka: kot brytyjski (po prawej) z właścicielką

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE