- Uważamy, że w życiu Kościoła nie ma miejsca dla duchownych, którzy krzywdzą dzieci. Jeżeli mają pozostać w stanie duchownym, muszą czynić pokutę, leczyć się i - jak napisał Benedykt XVI w liście do katolików w Irlandii - uznać swoją winę i wołać o miłosierdzie Boże - zastrzegł w wywiadzie biskup Mirosław Milewski.
Na portalu Wirtualna Polska opublikowano wywiad z biskupem Piotrem Liberą i biskupem Mirosławem Milewskim dotyczący wykorzystywania seksualnego małoletnich przez duchownych. Padają tam dane - od maja, 2007 roku (czyli od momentu objęcia diecezji przez biskupa Liberę) wskazano na 9 przypadków wykorzystania seksualnego dzieci przez księży z diecezji płockiej. Łącznie było 16 ofiar. Ilu księży z tego powodu usunięto ze stanu kapłańskiego? Tylko dwóch. Dlaczego? Biskup w tym wywiadzie tłumaczy:
- Wydałem wojnę księżom-przestępcom, ale to nie ja podejmuję ostateczną decyzję w sprawie tego, czy ksiądz, który wyrządził dziecku wielką krzywdę, pozostanie w stanie kapłańskim. Są przypadki, że występowałem o usunięcie księdza ze stanu duchownego, bo skrzywdził dziecko, a watykańska Kongregacja Nauki Wiary zdecydowała się pozostawić go w stanie duchownym.
Z kolei biskup Mirosław Milewski odparł:
- Z drugiej strony, doprowadziliśmy do usunięcia dwóch księży ze stanu kapłańskiego z powodu krzywd, jakie wyrządzili, a stało się to pomimo tego, że prokuratura umorzyła postępowania w ich sprawie. Trzeba mieć świadomość, że prawo kościelne jest czasem bardziej surowe niż prawo państwowe. Bacznie obserwujemy wyroki świeckich sądów. Mamy nieraz poczucie, że są zbyt łagodne, nieadekwatne do czynów, i nie chodzi tu tylko o oskarżonych duchownych krzywdzących dzieci.
Jednym z tych księży, o którego usunięcie ze stanu kapłańskiego wnioskował biskup Libera, był ksiądz, który miał skrzywdzić Marka Lisińskiego, kiedy ten był jeszcze dzieckiem. Lisiński będzie jednym z bohaterów filmu Tomasza Sekielskiego o pedofilii w Kościele (premiera za kilka dni - 11 maja). Ta sprawa została jednak zgłoszona 30 lat po zdarzeniu. Biskup mówi: - Ksiądz W. został skazany przez władze kościelne na poziomie diecezjalnym. Wnioskowałem także o jego usunięcie ze stanu kapłańskiego, ale watykańska Kongregacja Nauki Wiary się na to nie zgodziła, uznając, że został już wystarczająco ukarany.
Wspomniany ksiądz miał zostać na czas pokuty umieszczony w żeńskim klasztorze. Ma dożywotni zakaz pracy z dziećmi i wykonywania posługi kapłańskiej, co oznacza, że nie może odprawić mszy z udziałem wiernych. Obecnie zamieszkuje w domu swojej rodziny. Biskup stwierdził, że w przypadku tego księdza spotkał się z dwukrotną odmową Kongregacji. Kapłan został na jego polecenie skierowany na wstępną terapię. - Warto podkreślić, że gdy zapada wyrok skazujący, zastrzegamy w nim, że po kilkuletnim okresie kary niezbędna jest weryfikacja, czy duchowny może wrócić do posługi, czy właściwie wykorzystał czas pokuty. W tym celu przeprowadza się pogłębione badania. By zagwarantować pełną obiektywność takiej diagnostyki, przeprowadzają ją osoby świeckie, które są również biegłymi sądów państwowych. Ksiądz W. się nie zgodził na takie badanie. Zaczął także kwestionować swoją winę. W związku z tym poinformowałem kongregację o jego odmowie współpracy. Dlatego ponownie wnioskowałem o usunięcie go ze stanu kapłańskiego i tym razem kongregacja znów odmówiła.
Biskup wspomina, że Lisiński poinformował o swojej sprawie jesienią 2010 r., wskazując konkretnego księdza. Ponadto sprawa - z punktu widzenia prawa karnego (a także prawa kościelnego) - była już przedawniona. Z Lisińskim spotkał się biskup Milewski, po czym poinformował biskupa Liberę, a ten zawiesił wskazanego księdza w pełnionych obowiązkach. Powiadomiona Kongregacja Nauki Wiary zdecydowała o przeprowadzeniu procesu karno-administracyjnego. Księdza W. uznano winnym i skazano. Dodatkowo diecezja opublikowała fragmenty listów, jakie przysłał Marek Lisiński, ponieważ mężczzna miał publicznie twierdzić, że nie otrzymał pomocy. - Twierdzi, że zostały wyrwane z kontekstu, by przedstawić go w złym świetle - dopowiadał biskup Libera. Pomoc miała być oferowana kilka razy, ale Lisiński odmawiał. - Pan Lisiński napisał nawet, że jeśli zapłacimy mu 200 tys. zł, zrzeknie się wszelkich roszczeń i zamknie fundację, którą założył, by pomagać ofiarom księży. Gdy pan Lisiński wielokrotnie mówił w mediach, że diecezja pozostawiła go bez jakiejkolwiek pomocy, zdecydowaliśmy się opublikować te listy. Nigdy nie kwestionowałem cierpienia i bólu, które wywołał u pana Lisińskiego ks. W, ale to wszystko nie uprawnia do wybiórczego przedstawiania przebiegu wydarzeń.
[ZT]20454[/ZT]
W sądzie świeckim Lisiński dalej walczy o odszkodowanie. Pozew cywilny dotyczy sprawcy, parafii, na terenie której doszło do przestępstwa i diecezji, do której należy parafia. Pozew oddalono już w pierwszej instancji w przypadku diecezji i parafii, ponadto ksiądz W. ma przeprosić Marka Lisińskiego. Obecnie trwa oczekiwanie na wyrok drugiej instancji. Biskup Libera zapewnia: - Pomogliśmy Markowi Lisińskiemu przed sądem. Udostępniliśmy mu dokumenty kościelne, uznające winę duchownego - które, jak się później okazało, były jedynymi urzędowymi dokumentami stwierdzającymi jego winę.
A co z odszkodowaniem dla Marka Lisińskiego? Biskup twierdzi, że "za przestępcze czyny księdza odpowiada ksiądz." Tak wskazują wytyczne Konferencji Episkopatu Polski oraz normy wydane przez Stolicę Apostolską dotyczące tego rodzaju przestępstw.
Obaj biskupi zgodnie zapewniali, że należy odróżnić sytuacje, kiedy przełożeni księży-sprawców wiedzieli o przestępstwach, ale nie reagowali. - Wręcz ukrywali przestępców - stwierdził biskup Libera. Na czym polega pomoc w przypadku płockiej diecezji? W kilku sprawach pokrywane są koszty kilkuletniej terapii z udziałem psychoseksuologów. Na terenie diecezji skrzywdzono młodą osobę, dlatego po rozmowie z jej rodzicami zdecydowano o opłaceniu kosztów wynajęcia mieszkania w innym mieście i kilkuletniej terapii zarówno dla tej osoby, jak i jej bliskich. Roczne koszty to ok. 40 tys. zł. - Krzywda wyrządzona dziecku to nie jest skaleczenie, które się szybko zagoi. To rana, która zostaje z dzieckiem, człowiekiem, na lata. Czasem na zawsze. Dlatego na pierwszym miejscu stawiam ofiary i zawsze będę stał po ich stronie - oznajmił biskup w wywiadzie. Bywało, że dochodziło do porozumień gwarantujących pomoc psychologiczną czy prawną na koszt diecezji. - Zaznaczamy zawsze, iż świadczona przez nas pomoc nie oznacza przyjęcia odpowiedzialności za tego duchownego.
Prewencja w zakresie pedofilii, jak zapewniali, istnieje. Księża oraz osoby świeckie zatrudnione w instytucjach kościelnych przeszły szkolenia i warsztaty prowadzone przez specjalistów seksuologów i prawników. Zgodnie ze wskazaniami Episkopatu Polski jest także duchowny pełniący rolę kuratora księży-przestępców oraz tych, których sprawa jest badana. Spotyka się z nimi, rozmawia, nadzoruje. Sprawcy zobowiązani są do leczenia. - Dla nich często najbardziej bolesne jest to, że przestępstwo się za nimi ciągnie, że wiedzą o tym inni - ocenił biskup Milewski. Zaprzeczył, aby jakiegokolwiek duchowny z diecezji płockiej, który skrzywdził dziecko i zostało to potwierdzone prawomocnym wyrokiem sądu państwowego bądź kościelnego, został gdzieś przeniesiony (natomiast o jego czynach nie poinformowano wiernych z nowej parafii). Nim zapadnie wyrok - zgodnie z wytycznymi Episkopatu - taki ksiądz powinien pozostawać w miejscu odosobnienia, dodatkowo jest odsunięty od duszpasterstwa.
Przypadki nadużyć seksualnych - zgodnie ze znowelizowanym w 2017 roku Kodeksem karnym - muszą być zgłaszane przez diecezję organom ścigania. Jeszcze przed 2017 r. zgłoszono sprawę dotyczącą kilku księży, lecz prokuratura postępowanie umorzyła.
Zarówno biskup Libera, jak i biskup Milewski podkreślali, że ważna jest wrażliwość na krzywdę ofiar. Biskup Milewski powiedział: - Chcemy Kościoła czystego, bez ludzi złych, którzy sprzeniewierzyli się powołaniu. Przez niektórych duchownych jesteśmy czasem krytykowani z powodu surowego podejścia do przestępców w sutannach. Uważamy, że w życiu Kościoła nie ma miejsca dla duchownych, którzy krzywdzą dzieci.