Jedni chwalą, drudzy pozostają raczej sceptyczni wobec pomysłu wypłacania miesięcznych stypendiów dla uczniów płockich szkół branżowych. Tymczasem prezydent na pytanie na czym miasto się wzoruje przy tym pomyśle odpowiada, że jeśli już, to na rządowym programie 500 plus.
Remedium na zbyt małe zainteresowanie uczęszczaniem do szkół branżowych, a więc do dawnych zawodówek, miałoby być wypłacane stypendium miejskie. Przypomnijmy, że zgodnie z tym pomysłem w pierwszej klasie byłaby to co miesiąc kwota 100 złotych, w drugiej 150 złotych, natomiast w trzeciej już 200 złotych. Stypendium byłoby wypłacane przez cały rok szkolny. Warunki otrzymania nie są zbyt wyśrubowane. Wystarczy utrzymać odpowiednią frekwencję i zdać do następnej klasy, z kolei brak promocji czy słaba frekwencja będą skutkowały obniżeniem lub odebraniem stypendium. Środki zostaną przyznane wszystkim uczniom szkół branżowych, nie tylko płocczanom, bez względu na status materialny. Właśnie ten pomysł wzbudził pewne wątpliwości radnej Prawa i Sprawiedliwości, Wioletty Kulpy w trakcie sierpniowej sesji Rady Miasta Płocka w auli ratusza.
- Nie jestem pewna, czy stypendium dla każdego, kto zdecyduje się kształcić w szkole branżowej, spowoduje jakiś wielki boom i okaże się takim elementem dopingującym.
Radna pytała, czy miasto proponując wpłacanie stypendiów wzoruje się na jakimś innym mieście, a może jest to pilotażowy program. Jej zdaniem trzeba dołożyć większych starań, aby kształceni w Płocku młodzi ludzie zostali w przyszłości fachowcami, którzy po pierwsze nie będą mieli trudności ze znalezieniem zatrudnienia, a po drugie ważne, aby zostali w Płocku.Odniosła się do kwot wpłacanych stypendiów.
- Powinniście zastanowić się nad stypendiami sportowymi i naukowymi, bo szczególnie te sportowe doznały sporego uszczerbku i nie są już tak atrakcyjne dla młodych osób, którzy swoją edukację mają podporządkować jednej dziedzinie. Kiedyś to był poziom 2,3 tys. zł na miesiąc, teraz 900 zł. Mówię o kilkunastu osobach z medalami na poziomie Polski czy świata. Zastanówcie się nad wysokością stypendiów dla osób, które najlepiej rokują. Są w stanie przewyższyć przeciętność, aby te pieniądze pomogły im w przyszłej edukacji.
Pomysł stypendiów miejskich poparł Wojciech Hetkowski z Sojuszu Lewicy Demokratycznej, ponieważ specjalistów na rynku pracy coraz mniej, za to przybywa absolwentów „szkół wyższych o różnej skali trudności, którzy później nie mogą znaleźć pracy, tymczasem znalezienie fachowca to marzenie”.
- Ostatnio dowiedziałem się, że w Płocku zgłoszono zapotrzebowanie na stolarzy, a chętnych z kwalifikacjami było niewielu. Powinny być środki na preorientację zawodową, by uczeń miał świadomość, że po ukończeniu szybko znajdzie pracę. Przydałby się nam zastrzyk świeżej krwi w postaci napływu młodych ludzi.
Jako ostatni wypowiadał się prezydent Andrzej Nowakowski.
- Na czym wzorowaliśmy się z tym pomysłem? Powinienem powiedzieć, że na programie 500 plus, który miałby motywować do tego, aby było więcej dzieci. Zatem 100 plus może motywować, aby zwiększyła się liczba uczniów w szkole branżowej.
Twierdził, że nie zna drugiego takiego programu, jaki zaproponowano w Płocku. Przyznał też, że nie ma pewności, czy ten pomysł się sprawdzi, ani nie wiadomo, czy uda się pozyskać do nauki w szkołach branżowych I stopnia chętnych młodych ludzi z Płocka, czy też będą to osoby z regionu. - Skoro także o nich rywalizujemy, aby związali swoją przyszłość z miastem. Chcemy dać im szansę zdobycia zawodu. Stypendia powinny wspierać tych najlepszych, owszem, ale pasjonatów i zarazem amatorów.
Radni poparli pomysł. Od głosu wstrzymał się Michał Sosnowski (PSL), nie zagłosował Piotr Szpakowicz (PiS).