Jak wzrokiem sięgnąć, tam ule, a w ich wnętrzach tysiące pszczół. Niejako po sąsiedzku, w Srebrnej, żyją pracowite pszczele rodziny. Z pomocą podkurzacza można te pszczoły nieco ujarzmić, wówczas łatwiej zajrzeć do wnętrza ula.
W kulturze popularnej – myśląc o pszczołach – można wspomnieć sympatyczną pszczółkę Maję z dziecięcej bajki, z kolei miód był przysmakiem misia o małym rozumku i apetycie na „małe co nieco”, Kubusia Puchatka ze Stumilowego Lasu. Na pozytywnej stronie działalności pszczół człowiek poznał się już w starożytności, kiedy miód uchodził za symbol dostatku. Miód posiada właściwości lecznicze, bakteriobójcze, chętnie się po niego sięga przy produkcji kosmetyków i w kuchni, kiedy chcemy dosłodzić sobie życie. Oprócz produkcji miodu, pszczoły mają jeszcze jedno – ważniejsze zadanie – odpowiadają bowiem za zapylanie roślin jadalnych. Gdyby nie one, nie byłoby wielu owoców i warzyw.
– Jeśli kwiat nie zostanie zapylony w jakikolwiek sposób, czy to przez pszczołę, czy przez inne zapylacze, nie będzie owocu – mówi Arkadiusz Sadowski z Pasieki Rodziny Sadowskich. – Zbiory będą znacznie gorsze, a w najgorszym przypadku może ich nie być wcale. Dlatego mamy tu mechanizm nauczyć połączonych. Aby w sadzie było dobrze, to i pasieka musi mieć dobrze.
Firma współpracują z inną polską firmą – Braćmi Sadownikami, która zajmuje się produkcją soków owocowych NFC. Mają tam duże sady pełne wybornie smakujących jabłek. – Dzwonią do nas, pytają „słuchajcie, a jak zrobić z tym opryskiem, by nie było szkodnika i nie zaszkodzić pszczołom”. Takie świadome rolnictwo, świadome sadownictwo jest synergiczne. Oni zyskują pyszne jabłka, my pyszne miody. Sukces jest wspólny – zapewnia Sadowski.
Warto dostrzec, że pszczoły wyświadczają nam ogromną, bezpłatną przysługę, zamiast odganiać je w obawie przed użądleniem. Pozostaje jednak pytanie, czy to osa, a może pszczoła... Różnice między nimi zaznaczają się w wyglądzie, chociażby w tym, że u osy miejsce między tułowiem a odwłokiem jest węższe, natomiast u pszczoły widać gęste owłosienie.
Miodziarze
Arkadiusz Sadowski nie ukrywa, że był "mieszczuchem", który za młody nie spodziewał się rozpoczęcia przygody z pszczelarstwem. – Nasza historia nie jest tą o wielopokoleniowej rodzinie pszczelarzy. Zacząłem 10 lat temu, jako mieszczuch, który między maturą a pierwszym rokiem studiów poszedł na najdłuższe wakacje życia, aby pracować w lokalnym gospodarstwie.
Tak go to zafascynowało, że po roku od rozpoczęcia działalności dorobił się pięciu uli, po upływie kolejnego roku 18, a wkrótce 45. Obecnie jest ich już ponad tysiąc, które podróżują w kilkunastu wędrownych pasiekach zapylających pola północnego Mazowsza i Kujaw. Bez pszczół nie byłoby Pasieki Rodziny Sadowskich w Srebrnej koło Płocka – firmy, w której działają także najbliżsi pana Arkadiusza. – Dwa lata temu dołączyli do mnie trzej przyjaciele, Łukasz, Jakub i Tomasz, z którymi stworzyliśmy spółkę. Chcemy działać na większą skalę, zawojować rynek i robić jak najwięcej dobrego dla pszczół – deklaruje.
Sami obwołali się bandą „Miodziarzy”, oferując klientom słodkie chwile. Kiedy zobaczycie na słoiczku etykietę z zarysem pszczoły, wiedzcie, że jest to miód właśnie od nich. O stylowy wygląd opakowań zadbała żona pana Arkadiusza, pani Iwona, artystka po wydziale Akademii Sztuk Pięknych UMK. – Moja żona dodała naszym produktom magii. Staramy się, by miody nie tylko świetnie smakowały, ale także dobrze wyglądały.
Powróćmy jednak do samych uli, które niczym żołno-niebieskie domki stoją obok siebie na terenie Pasieki Rodziny Sadowskich. U góry na każdym ulu są położone cegły, aby nie dopuścić do łatwego otworzenia ula. Z boku znajdują się niewielkie otworki, przez które pszczoły wylatują bądź wlatują ponownie do środka. Nie podejdziemy bliżej bez założenia ubrania ochronnego. Coś dymi... Do wytwarzania dymu służy podkurzacz, z kolei dym okazuje się pomocny do uspokojenia pszczelej rodziny bądź spędzenia ich z pewnej części ula, kiedy chce my zajrzeć do środka. W jednym mieszka obecnie 10 tys. pszczół. – Tak jest na zimę, w pełnym sezonie to już 50 tys. – dopowiada Sadowski. – We wszystkich ulach mamy więcej pszczół niż Polaków mieszkających w naszym kraju – ok. 50 milionów.
W pszczelej rodzinie najważniejsza rola przypada matce, to ona jest odpowiedzialna za zachowanie pszczelej rodziny. Od niej zależy czy pozostałe pszczoły – trutnie i robotnice – zaatakują. Tylko matka jest zdolna do kopulacji z trutniami i składania jaj. Jej rozwój następuje z zapłodnionego jaja w mateczniku, gdzie karmiona jest obficie mleczkiem pszczelim przez cały okres żerowania. Wyróżnia ją z pozostałych osobników rodziny m.in. silnie wydłużony odwłok.
Ginące pszczele rodziny
Czy pszczołom grozi wyginięcie? Od razu padają dwa słowa „varoa destructor”. Sadowski tłumaczy: – To szkodnik pasożytujący na pszczole. Powoduje, że ta pszczoła nie będzie w stanie przeżyć dłużej niż dwa lata. Pszczołom jest ciężko także z powodu wielu chorób, problematyczne są monokultury. Wyobraźmy sobie, że w jednym momencie zakwita rzepak na areale tej wielkości, którego pszczoła nie jest w stanie zapylić. A chwilę później nie kwitnie nic. Poza tym to nieodpowiedzialne stosowanie oprysków. U „Braci Sadowników” pytają jak to zrobić, by tej pszczole nie zaszkodzić, ale nie jest to postawa, która w polskiej branży dominuje. Niestety taka nieodpowiedzialność, w tym u niektórych rolników, powoduje duże spadki liczby pszczół. Potrzebna jest edukacja. Niestety czasem nie chodzi o brak wiedzy, tylko o brak odpowiedzialności, złą wolę, komuś nie chce się poczekać do godziny 19.00, 20.00, kiedy pszczele loty ustają, tylko zrobi to o 17.00, aby mieć później czas na wypicie piwa przed telewizorem. Tego rodzaju zachowanie powoduje, że czasem umierają całe pszczele rodziny.
Siła różnorodności
Miód w formie upominku, w indywidualnie dopasowanym opakowaniu? Proszę bardzo. Miód, który zastąpi na kanapce nutellę? Proponują miód z kakao. Może być miód z maliną, cynamonem, wielokwiatowy, z pyłkiem, pomocny w obniżeniu ciśnienia krwi albo wzmocnieniu odporności organizmu, na przeziębienie miód z imbirem i czosnkiem. Są w mniejszych i większych słoiczkach, także w zestawach. – W obecnych czasach ludzie stale poszukują czegoś nowego, chcą tego próbować. Takie połączenia, jak kwaskowatość porzeczki i słodycz miodu, orzeźwiające działanie mięty budzą ciekawość. I to nie tylko na jeden raz – dodaje pan Arkadiusz. – Mamy klientów, którzy bez miodu z kakao nie wyobrażają sobie śniadania. To dobry sposób na przemycenie miodu dla dzieci.
Głównym kanałem sprzedaży jest internet. Mają także dystrybutorów, dzięki czemu miody trafiają do sklepów i aptek (w Płocku sprzedają w dwóch punktach, w Sklepie ze smakiem przy al. Armii Krajowej 3b, w centrum miasta o produkty można pytać w „Lekkim ciachu” na ul. Sienkiewicza).