Taksówki elektryczne, Płock daleko od szosy i torów kolejowych, pacykowanie kamienic, molo jako atrakcja, a może wręcz przeciwnie i jakie produkty lokalne kojarzą się z Płockiem? Co wybrać, nowe parkingi czy tereny zielone? Dyskusja nad nową strategią dla miasta była zaciekła.
Trwają prace nad nową strategią dla Płocka do 2030 roku. W tym tygodniu osoby, które chciały wziąć udział w pracach nad tym dokumentem, równocześnie pracowały w ratuszu w trzech grupach: w zespole ds. społecznych, gospodarczych oraz infrastruktury i środowiska.
W zespole ds. społecznych pod przewodnictwem wiceprezydenta Romana Siemiątkowskiego wskazywano m.in. na brak ścieżek dla rolkarzy i rowerzystów, brak należytej opieki geriatrycznej, kolejki do lekarzy, problem finansowania przez Narodowy Fundusz Zdrowia niektórych świadczeń, a także stan Szpitala św. Trójcy. Poruszono temat barier architektonicznych w budynkach. Zwrócono również uwagę na liczbę bezdomnych (około 100 osób) i problem nadużywania przez nich alkoholu, a to już stanowi utrudnienie w pozyskaniu miejsca w noclegowni (większe szanse są w ogrzewalni). Zdaniem Cezarego Dusio z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, w Płocku problem bezdomności nie przybrał szerokiej skali. Wśród poruszanych tematów znalazł się punkt dotyczący mieszkań chronionych (obecnie to 28 lokali), z których mogłyby korzystać osoby z niepełnosprawnością umysłową celem większego usamodzielnienia. Według wicedyrektora ds. integracji społecznej, nie było tym tematem szczególnego zainteresowania.
W zespole ds. gospodarczych poruszano m. in. takie kwestie, jak współpraca uczelni i oferta dla płocczan (czy ta aby jest dostosowana do potrzeb rynku pracy), wyprowadzki mieszkańców do innych ośrodków, zaangażowanie przedsiębiorców w sprawy miasta (zbyt małe). Na plus zaliczono m. in. obecność dużych firm, w których można szukać zatrudnienia. Zdaniem uczestników należy także rozwijać turystykę i rekreację, ale też inwestować w naukę i nowoczesne technologie, nie zapominając o rzece Wiśle.
Badziewia i pacykowanie
O wiele wyższa temperatura dyskusji dotyczyła tej w zespole ds. środowiska i infrastruktury z udziałem wiceprezydenta Jacka Terebusa i dyrektorki wydziału rozwoju i polityki gospodarczej miasta, Anety Pomianowskiej-Molak. Już pierwszy punkt, który dotyczył zasobów technicznych, a więc płockich budynków, zabezpieczeniem miasta przed różnymi zagrożeniami, rozpoczął się od nazwania wielu budynków w centrum „badziewiem z XIX wieku bez żadnej wartości estetycznej, architektonicznej czy historycznej”, później dopisano rozbuchaną opiekę konserwatorską, pod rozwagę poddano opinię jednego z uczestników w sprawie zbyt liberalnego wydawania zezwoleń na budowę w wartościowych lokalizacjach w mieście, co skutkuje powstaniem, jak to ujął jeden z obecnych mieszkańców osiedla Wyszogrodzka, Paweł Stefański, „różnych gargameli”. Miał też uwagi do nadmiernego rozrostu miasta. To z kolei okazało się zapalnikiem do dalszej dyskusji. - Proszę nie być tu przedstawicielem lewobrzeżnej części Płocka – obruszyła się inna mieszkanka.
- Czy to Radziwie, czy ulice Słodkie, każde z osiedli ma takie samo prawo do rozwoju – uważał radny osiedlowy, Mariusz Nosarzewski. - Dla Podolszyc jakoś są pieniądze. Na Skarpie mamy problem, aby były środki na remont chodnika.
- Specjalną strefę rewitalizacji wprowadzamy, aby zabezpieczyć budynki przed niszczeniem – tłumaczył wiceprezydent Jacek Terebus.
Paweł Stefański nie odpuszczał. - Program rewitalizacji to najczęściej odpacykowanie frontu kamienicy – a z taką tezą nie zgodził się wiceprezydent, skoro nie wszystkie kamienice należą do miasta, są plany remontu pierzei na Sienkiewicza.
- Wbiłbym jeszcze gwóźdź do tej trumny – dodał inny mieszkaniec, Waldemar Ejdys. Poruszył problem suburbanizacji, osiedlania się w strefie podmiejskiej, co skutkuje oczekiwaniami wobec gminy, że zadba o przyłącza, by był gaz i ciepła woda. A to nie są takie małe koszty.- Ale kto tam będzie mieszkał? Mieszkańcy Krakowa czy Płocka? - odparł Mariusz Nosarzewski.
Paweł Stefański tym razem dawał przykład budynków na Kolegialnej, między Tumską a pl. Obrońców Warszawy. - Powinny być zachowane wzorce estetyczne bez żadnych "gargameli".
- Może niektóre budynki są w takim stanie, ponieważ to ich zarządcy nie dbają – zasugerowała dyrektorka z Ratusza, z kolei wiceprezydent uznał, że ciężko pogodzić z jednej strony zapis o nadmiernej ochronie konserwatorskiej z kolejnym o zbyt liberalnym wydawaniu zezwoleń na budowę. - Stan budynków się pogarsza, czas na działanie! - apelował Paweł Stefański. Ktoś inny napomknął, że gdyby tak w niektórych częściach Płocka ktoś zaprószył ogień, to by źle się to skończyło. Ostatecznie tej dyskusji nie wytrzymał dyrektor płockiego zoo, Krzysztof Kelman:
- Pan próbuje narzucić innym swoją wizję estetyki! - zwracał uwagę Pawłowi Stefańskiemu. - Jeśli ktoś chce mieć białe murki, to niech ma, jeśli działa zgodnie z przepisami.
Dostrzeżono brak domów kultury i sali koncertowej / filharmonii”, na co entuzjastycznie zareagował Adam Mieczykowski z Płockiej Orkiestry Symfonicznej. - Jestem za!
Aneta Pomianowska-Molak przypomniała o pustych budynkach w związku z reformą oświaty (jako zagrożenie).
Czy atutem jest stosunkowo nieduża odległość do stolicy? Problemem może być sam dojazd. - Bardzo proszę, nie róbmy z Płocka zaścianka – prosił kolejny uczestnik spotkania. Ostatecznie jako mocną stronę wpisano atrakcyjne położenie miasta. A co po stronie zagrożeń? Padła propozycja, aby wpisać Orlen, co spotkało się z uwagą, że przecież w Płocku są też inne zakłady, jak Energa czy Fortum. Niestety, jak zauważył wiceprezydent, za często powtarza się sytuacja, że na odremontowanej ulicy nadal stoi stary słup. - Próbujemy dogadać się w tej sprawie z Energą, ale brakuje reakcji.
Paweł Stefański zwracał uwagę na niewystarczające bagrowanie Wisły zwiększające ryzyko powodziowe. Umieszczono też kolejny zapis o transporcie materiałów niebezpiecznych przez miasto. Przy wzmiance o zagrożeniu stanem osuwiskowym płockiej skarpy, zareagował urzędnik. - W mojej ocenie takiego zagrożenia nie ma, monitorujemy jej stan, natomiast mieszkańcy mogą mieć inne odczucie.
Szansą dla miasta są pieniądze z Unii Europejskiej. Podawano kolejne propozycje: narażenie miasta na niekontrolowaną emisję lotnych związków organicznych, niewystarczającą liczbę mieszkań rotacyjnych, brak połączeń komunikacyjnych z większymi miastami, czyli „Płock daleko od szosy i torów kolejowych”, a nawet komunikacji wodnej do Warszawy. - Przecież zimą to będzie niemożliwe – wtrąciła jedna z mieszkanek. Inna osoba wykrzyknęła: - To wówczas poduszkowcem.
- Chciałbym, aby wszystkie taksówki w mieście były elektryczne – proponował płocczanin. - A co to niby da? Protestuję – mówił inny uczestnik. W takim razie głos zabrał Paweł Stefański. - Należy ograniczyć ruch samochodów w centrum na rzecz komunikacji autobusowej – czego nie zaaprobowała kolejna osoba. - Weźcie pod uwagę, że niektórzy muszą dojechać do pracy, pokonując samochodem sporo kilometrów.
Dopisano brak ścieżek rowerowych i brak roweru miejskiego, brak komunikacji między nabrzeżem a górną częścią skarpy (a byłoby to z korzyścią np. dla osób starszych).
Dyskusja dotyczyła planów zagospodarowania przestrzennego dla miasta. Według wiceprezydenta, który powoływał się tu na raporty Związku Miast Polskich, potrafią być przekleństwem, kiedy chce się ściągnąć inwestora.
- Nie ma takiej sytuacji, że to inwestor przychodzi, całuje nas w rękę i od razu dostaje miejsce na budynek z ogródkiem – zarzekała się Aneta Pomianowska-Molak. - Postępujemy zgodnie z przepisami. Jesteśmy ludźmi uczciwymi. Plany pokrywające całe miasto nie są żadnym zbawieniem.
Po stronie mocnych stron znalazła się modernizacja nabrzeża. Zaproponowano dopisanie punktów o braku poczucia estetyki na prywatnych posesjach, chaosie reklamowym w mieście (Ratusz zamierza zaproponować uchwałę krajobrazową), braku terenów zielonych i miejsc do nasadzeń (trzeba rozstrzygać, czy ma być teren pokryty zielenią czy nowe miejsca parkingowe, a to z kolei często wiąże się z wycinką drzew).
Uważano, że w Płocku powinna działać miejska sieć ciepłownicza. - Skupiamy się na sieci, a co ze źródłem ciepła? - pytał Jacek Terebus. - Tak długo, jak koncerny będą zarządzane z udziałem polityków, nie wyobrażam sobie dyskusji na temat stawek.
Przechodząc do potencjału kulturowego, wpisano m.in. niską dbałość o zabytki przez prywatnych właścicieli, niski poziom tożsamości lokalnej mieszkańców (czy identyfikują się z miastem), niewielką znajomość historii Płocka. - Powinien być zapis o niespójnej polityce kulturowej – sądził Adam Mieczykowski. - Nie powinno kojarzyć się z kulturą tego, co masowe.
Omawiając sprawy związane z turystyką doceniono ogród zoologiczny, ale już jako minus wskazano brak taniej bazy noclegowej (schronisk młodzieżowych). Zastanawiano się nad produktami lokalnymi. - Benzyna! - pojawiła się podpowiedź. Do słabości zaliczono niewykorzystanie potencjału rzeki Wisły. W pewnym momencie dyskusji za unikalny obiekt o znaczeniu turystycznym uznano wieżę ciśnień i... molo „jako jedyne w swoim rodzaju”. - Może lepiej tego nie zapisywać, bo kto wie, ile to molo z nami zostanie – zastanawiano się na sali. Obiekty wykreślono, zostawiając tylko ogólny zapis o unikalnych obiektach o znaczeniu turystycznym. Słabość? Niska dostępność komunikacyjna miasta dla turystów. Wśród mocnych stron znalazły się: atrakcyjne położenie miasta i atrakcje festiwalowe o znaczeni ponad lokalnym.
Końcowy projekt strategii dla Płocka do 2030 roku roku powinien być gotowy do lutego 2018 roku, później zagłosują radni.