- Będę bezwzględny, sprawa trafiła do sądu. Co niektórzy dostaną wezwanie – zapowiedział mieszkaniec starówki, Jerzy Skarżyński. Z urzędnikami spiera się od lat, wszystko z powodu hałasu na skutek imprez na nabrzeżu. Jak twierdzi, poprzedniego lata przebrała się miarka i wezwał policję.
Problem hałasu przy większych imprezach nad Wisłą powrócił na komisji inwestycji, rozwoju i bezpieczeństwa miasta w Ratuszu.
- Znany jest od kilkunastu lat, za to od kilku lat prezydent miasta nie odpowiada odpowiednim władzom, w jaki sposób zostanie rozwiązany – mówił Jerzy Skarżyński, który wysłał kolejne już pismo w tej sprawie. Tym razem trafiło do rąk radnych. Przywoływał przepisy ustawy Prawo ochrony środowiska. - Upoważniają właściwą władzę gminy do wprowadzenia w drodze uchwały ograniczenia czasu funkcjonowania instalacji lub korzystania z urządzeń, z których emitowany jest hałas, a który może negatywnie oddziaływać na środowisko.
Pytał, tym razem powołując się na przepisy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, dlaczego rada miasta nie określiła granic terenów rekreacyjno-wypoczynkowych i terenów służących organizacji imprez masowych. - W czyim interesie działają władze Płocka oraz rada miasta nie wdrażając w życie wymienionych przepisów? Dlaczego nie zrobiono nic, chociaż mazowiecki wojewódzki inspektor ochrony środowiska napisał „rozwiązanie problemu uciążliwości hałasowej plenerowych imprez masowych w Płocku leży w kompetencji prezydenta oraz rady miasta".
Jerzy Skarżyński zwracał uwagę na pismo z 3 września 2013 roku. Wówczas prezydent Płocka poinformował wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska, że sprawa organizowania imprez artystyczno-rozrywkowych w mieście i związanych z tym uciążliwości, głównie akustycznych, jest znana i dyskutowana. - Prezydent zapewnił, że są prowadzone rozmowy między komórkami odpowiedzialnymi za organizację imprez, promocję miasta i ochronę przez hałasem. To ile czasu potrzeba na dyskusję i dogadanie się? Zainteresowałem tematem odpowiednie służby generalnego inspektora ochrony środowiska i pana wojewody. Władze miasta nie dotrzymały terminów kodeksowych, aby odpowiedzieć, a kiedy już to zrobiły, znalazł się tam zapis, że do POKiS-u, współorganizatora festiwalu Audioriver od 2013 roku, nie wpływały skargi od mieszkańców na nadmierny hałas podczas festiwalu.
Na te słowa obecny na sali Paweł Stefański dodał, że sam taką skargę składał. Skarżyński miał jeszcze sporo do powiedzenia, chociaż nie bardzo było komu go wysłuchać. Większość radnych w trakcie komisji wyszła. - Proszę państwa, tak się złożyło, że ja w trakcie światowej sławy, galaktycznego wręcz, jak to co niektórzy mówią, festiwalu w 2016 roku poprosiłem o przyjazd policji w nocy z 30 na 31 lipca. Zrobiliśmy dochodzenie. Kiedy normy wynoszą 45 decybeli, w trakcie festiwalu było od 104 do 110 decybeli. Mierzyliśmy na Piekarskiej, przy domu, na pl. Narutowicza. Policja zajęła się sprawą, która trafiła do Sądu Rejonowego.
Sąd sprawę oddalił. Napisano, że chodzi o wydarzenie kulturalne, organizowane cyklicznie i akceptowane przez większość mieszkańców Płocka skoro zaakceptowały ją władze miasta, a tę z kolei wybrali sami mieszkańcy. Po złożonej skardze postanowienie uchylono. Sprawa będzie w kwietniu w Sądzie Okręgowym.
- Są normy nocne i dzienne – potwierdziła dyrektor wydziału kształtowania środowiska, Maja Syska-Żelechowska. Nocna pora zaczyna się o godzinie 22.00. Skarżyński mówił dalej: - Jeżeli moją żonę po zawale musiałem tamtej nocy ewakuować i wywieźć ją pod dom pani Struzikowej, bo tam było słabo słychać, to w końcu powiedziałem basta. Czy ja mam tak zaplanować swoją aktywność życiową i zrobić, jak mi doradziła kiedyś pewna dama z tego urzędu, i wyprowadzić się na czas festiwalu z domu? WIOŚ stwierdził, że nie będzie badał, ponieważ nie znajduje na to odpowiednich przepisów, a jeszcze wcześniej w innym piśmie twierdzili, że nie mogą zrobić badań, bo nie ma technicznych możliwości. Sprzęt jest zajęty. Ale wykonał te badania w 2009 roku. Mam raport. Wiedzieli, że już wówczas były przekroczenia 45-procentowe.
- Gdyby miasto było zainteresowane, to by takie badania zleciło. W Płocku jest akredytowana firma – wtrącił radny Piotr Szpakowicz.
- To już kompetencje prezydenta – dodała dyrektorka, która jednocześnie przekonywała, że nie jest to wszystko takie proste. Te wartości przelicza się jeszcze w programie komputerowym. - Prezydent powinien zlecić badania dla własnego bezpieczeństwa, aby wiedział, czy nie dochodzi do łamania prawa – uważał z kolei Szpakowicz.
- W tym zakresie mamy program ochrony przed hałasem – przypominał Piotr Niesłuchowski.
- Panie Piotrze, powiem już kolokwialnie, bardzo proszę, aby nie wciskać nam ciemnoty, bo doskonale wiecie, że zleciliście tylko ochronę przed hałasem komunikacyjnym – zwracał uwagę mieszkaniec starówki, a panią dyrektor poprosił, aby powiedziała, gdzie zaczyna się obszar Natura 2000 w Płocku. Odpowiedziała, że od mostu. - Państwo łamiecie podstawowe przepisy ochrony środowiska, taka jest prawda. Wiem, że te imprezy są umiłowanym aspektem promocji miasta i niektórzy zrobią wszystko, żeby tylko były. Niech będą, ale cywilizowane. Przypomnę, kilka lat temu siedział tu organizator Audioriver i sam powiedział, że stojąc metr od głośników przy ich pełnej wartości słyszy się dźwięk o wartości 141 decybeli – przywoływał spotkanie organizatorów festiwalu z mieszkańcami na komisji kultury, sportu i turystyki opisane zresztą przez lokalną „Gazetę Wyborczą” w styczniu 2014 roku. W tym samym tekście jest relacjonowany ciąg dalszy rozmowy, kiedy pada stwierdzenie, że największe natężenie dźwięku jest do połowy skarpy, organizatorzy imprezy z takiej mocy głośników jednak nie korzystają, a nawet wyłączają sprzęt w trakcie... mszy.
Paweł Stefański proponował, że wystarczyłoby nie dawać organizatorom pieniędzy i z uwagi na hałas organizować w innym miejscu, bo to duże natężenie i infradźwięki, które niekorzystnie wpływają na budynki, w tym na zabytki.
- Można wpisać normy do umowy – proponował radny Prawa i Sprawiedliwości. Niesłuchowski odparł, że to decyzje rady miasta i prezydenta. - Dlatego rozmawiamy z ludźmi kompetentnymi, radnymi – zauważył Skarżyński. - Czy państwo wiecie, że na tym terenie znajduje się obszar rekreacyjny, czyli Sobótka, a tam są jeszcze bardziej obostrzone normy do 40 decybeli, prawda? Dlaczego pytałem wcześniej, jaki teren obejmie obszar remontowanego nabrzeża? Od was usłyszałem, że od mostu do Sobótki. A przecież w decyzji z 2016 roku dotyczącej tej inwestycji nie przewidziano terenu dla imprez masowych, więc co będzie, jak impreza się odbędzie i dojdzie do przekroczenia norm? Znacie konsekwencje? Jako urząd będziecie płacić milionowe kary.
Niesłuchowski zwracał uwagę, że nikt nie zamierza na nabrzeżu budować scen pod imprezy masowe. - Nie jest to związane z zagospodarowaniem nabrzeża – przekonywał, ale tylko podkręcił emocje. - Przestańcie opowiadać takie kocopały – oburzył się Jerzy Skarżyński. - Ważne jest natężenie hałasu. W rezultacie wszyscy zaczęli się na sali przekrzykiwać, aż Piotr Szpakowicz poprosił przewodniczącego komisji Marcina Flakiewicza o konkluzję.
- Jako komisja poprosimy prezydenta, aby się do tego ustosunkował, co w tym temacie zrobił od 2013 roku. Ewentualnie można pomyśleć nad specjalną komisją.
Skarżyński komentował: - No to sobie poczekamy...
Maja Syska-Żelechowska twierdziła, że nie wpisuje się żadnych norm hałasu w uchwały. Prześledziła rozwiązania tego problemu w innych miastach. - Wszędzie stosuje się wyłączenie imprez kulturalnych organizowanych przez miasto. - Niekomercyjnych – zauważył mieszkaniec. - Jeżeli ktoś organizuje prywatnie imprezę i miasto do tego dopłaca, a pan prezydent mówił na sesji, że jest to impreza komercyjna, to można ją organizować w innym miejscu. A wy pozwalacie na obecny stan rzeczy!
Już po zakończonej komisji rozmawialiśmy z dyrektorką. Wskazywała w dokumentach wydanych przez poznańską radę miasta, że nie ma tam żadnych norm hałasu. Są za to wskazane ograniczenia dla urządzeń nagłaśniających w konkretne dni (np. od 24.00 do 6.00 od piątku do soboty i w dni świąteczne za wyjątkiem 31 grudnia i 1 stycznia). W tamtej uchwale czytamy: - Ograniczeń nie stosuje się dla urządzeń i instalacji wykorzystywanych przy okazjonalnych, publicznych uroczystościach lub imprezach kulturalnych – to po pierwsze. Po drugie ustanowiono wyjątek, są nim imprezy pod chmurką organizowane lub współorganizowane przez miasto. Powodem ograniczenia były nocne hałasy na osiedlach zgłaszane przez mieszkańców (głównie z pubów i dyskotek). Policja nie mogła nikogo ukarać mandatem bez zeznania świadka (i to nie anonimowego).
Tłumaczyła również, że zgodnie z przepisami Prawo ochrony środowiska instalację stanowi stacjonarne urządzenie techniczne lub zespół takich urządzeń, z kolei systemy nagłaśniające rozstawione podczas plenerowej imprezy są urządzeniami przenośnymi, a więc nie stanowią instalacji. W związku z tym organ ochrony środowiska, w tym przypadku prezydent Płocka, nie ma możliwości wszczęcia postępowania administracyjnego zmierzającego do wydania decyzji o dopuszczalnym poziomie hałasu. Zgodnie z utrwaloną stanowiskiem Ministra Środowiska linią orzeczniczą nie wykonuje się pomiarów hałasu przenikającego do środowiska w wyniku realizowanych imprez masowych.
W środę na komisji gospodarki komunalnej na chwilę powrócono do tematu. Projekt uchwały związany z ograniczeniem godzin dla festiwali napisał radny PiS, Andrzej Aleksandrowicz. Aleksandrowicz zaproponował ograniczenie czasu działania urządzeń emitujących hałas (zwłaszcza urządzeń nagłaśniających) od poniedziałku do czwartku oraz w niedzielę od godz. 22.00 do godz. 6.00 następnego dnia, a w piątki, soboty i dni świąteczne od godz. 24.00 do 6.00 następnego dnia (z wyjątkiem 31 grudnia i 1 stycznia). W przypadku, kiedy po dniu świątecznym następuje dzień powszedni, od 22.00 do 6.00. Ograniczenia miałyby nie obejmować miejsca kultu religijnego, lokali zabezpieczonych przed wydostaniem się hałasu na zewnątrz budynku i obszaru lotniska Aeroklubu Ziemi Mazowieckiej. Sprawę potwierdził przewodniczący rady miasta, Artur Jaroszewski. Najwyraźniej problem hałasu zostanie poruszony także w kwietniu.
- Czas wypowiedzieć się jednoznacznie jako rada miasta czy jesteśmy za wprowadzeniem ograniczenia czasu trwania imprez do godziny 24.00 czy też nie.
Tymczasem Jerzy Skarżyński prosi, aby został dobrze zrozumiany. Nie chodzi mu o całkowity zanik imprez, a jedynie o pewne ograniczenia hałasu w porze nocnej.