We wtorek na sesji w Ratuszu może wywiązać się burzliwa dyskusja w temacie ewentualnego wprowadzenia ciszy nocnej, o czym świadczą spory na komisjach. Jeden z radnych dopytywał, czy w takim razie nocą mają przestać jeździć autobusy i pociągi. - Czy pan zadaje te pytania w przedszkolu? - zdumiał się inny radny.
Projekt uchwały zaproponowany przez radnego Prawa i Sprawiedliwości Andrzeja Aleksandrowicza został już zaopiniowany przez wszystkie komisje, chociaż z różnym skutkiem. Radny w związku z opinią prawną, o którą poproszono w Ratuszu, naniósł poprawki, aby było jasne, że chodzi o "instalacje i urządzenia nagłaśniające". Zmiany nie objęły godzin obowiązywania ciszy nocnej (od poniedziałku do czwartku i w niedzielę od godz. 22.00 do 6.00 następnego dnia, w piątki od 24.00 do 6.00 następnego dnia).
[ZT]15059[/ZT]
[ZT]15204[/ZT]
Jerzy Skarżyński od dawna zabiega o wprowadzenie ograniczeń w kwestii hałasu. Jednocześnie zawsze zastrzegał, że nie chce doprowadzić do zaniku imprez w mieście. Cytował pisma podpisane przez prezydenta Płocka. Jedno z nich, z 2015 roku, odnosiło się do poszukiwań firmy, która wykonałaby w trakcie imprez pomiary hałasu. Zajmował się tym wydział kształtowania środowiska w Ratuszu. Badania mogłyby kosztować 125 tys. zł.
Wolność, a nie przymus
Miasto nie sfinansowało badań w trakcie festiwali, które wykazałyby wpływ hałasu na zdrowie płocczan i na skarpę. - To ile wy dopłacacie do jednego koncertu? - pytał Jerzy Skarżyński już w poniedziałek na komisji skarbu w Ratuszu.
- W Konstytucji RP zawarto prawo do ochrony zdrowia i wolność do korzystania z dóbr kultury. Wolność, proszę państwa, a nie przymus, który stosujecie wydając zezwolenia. Te 125 tys. zł potrzebne na badania to raptem 10 proc. kosztów tylko jednego festiwalu. Za dużo mniejsze pieniądze moglibyśmy kupić bardzo profesjonalny sprzęt. Wystarczy wyposażyć w ten sprzęt służby mundurowe. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska wykonał pomiary hałasu w 2008 roku w trakcie imprezy muzycznej w Płocku. Wykazały przekroczenie normy hałasu w porze nocnej.
Mieszkaniec zmierzył poziom hałasu w trakcie Audioriver w 2016 roku. Pomiar wskazywał na 104 decybele (maksymalny dopuszczalny hałas w strefie śródmiejskiej w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców to 65 decybeli, a w porze nocnej 45 decybeli). - Sprawa znalazła się w sądzie. Sędzia napisał, że zrozumiałe są zastrzeżenia co do emitowanego poziomu hałasu zarówno w ciągu dnia, jak i w nocy, co niewątpliwie utrudnia, a nawet uniemożliwia wypoczynek.
Dawał przykład Niemiec, tam na imprezach zjawiają się kontrolerzy z ukrytymi pod ubraniem miernikami decybeli. Jeżeli udowodnią przekroczenie norm, lokal może zostać zamknięty. - U nich maksymalny poziom hałasu to 60-70 decybeli, a u nas organizator Audioriver dysponuje sprzętem, umożliwiającym przy pełnej mocy usłyszenie dźwięku o wartości 140 decybeli. Zgodnie z regulaminem imprez masowych natężenie podczas imprez nie może przekraczać norm ustalonych przepisami polskiego prawa. Kto to zatem powinien egzekwować? Czy my, jako mieszkańcy, nie jesteśmy terroryzowani? W trakcie Audioriver musiałem wywieźć żonę z domu na Zielony Jar, tam jeszcze było względnie cicho. Czy Płock jest jakimś dziwnym miastem, w którym prawo nie obowiązuje? My do Audioriver jeszcze dopłacamy – w tym roku 1,2 mln zł. Do tego koszty sprzątania po imprezie.
Radna Iwona Krajewska (PO) wtrąciła:
- A jeśli w mieście jest zablokowany przejazd z powodu przejścia drogi krzyżowej? Niech pan nie przesadza.
Tylko spotęgowała emocje na sali.- To skandal, co pani powiedziała – uznał mieszkaniec starówki. - Niesamowicie zabłysnęła pani intelektualnie.
Artur Kras (PO) pytał o instalacje na terenie miasta, które także powodują hałas. Na przykład przejeżdżające pociągi. - Niech pan jeszcze doda stocznię rzeczną, którą pan słyszy, a my nie słyszymy – wciął mu się w słowo Jerzy Skarżyński.
- To jeszcze stocznia rzeczna – faktycznie dodał Kras. - No właśnie - westchnął Skarżyński. Radny mówił dalej: - Mieszkaniec z osiedla Międzytorze pytał mnie ostatnio, czy w związku z tą uchwalą przestaną jeździć pociągi. Jego zdaniem te pociągi również emitują hałas i to znacznie przewyższający ten z imprez masowych. I drugie pytanie. W tym projekcie przewidziano wyłączenie terenu lotniska. Czy ktoś pytał o zdanie mieszkańców z ul. Chopina?
- To z nimi można się liczyć, a z mieszkańcami starówki już nie? - zdumiał się Jerzy Skarżyński. - Niech pan to powie mojej żonie, która musiałem ewakuować w trakcie Audioriver. Jest pan hipokrytą – zarzucił radnemu, tymczasem Artur Kras powtórzył pytanie. Skarżyński odparował mu: - Nikt się nie pytał. Tak samo, jak i nas.
Radny PO wyraził wątpliwość, czy po przyjęciu uchwały nie spotkają się z protestem mieszkańców właśnie z tamtych okolic. - Czy w takiej sytuacji nie wprowadzić strefy ciszy w ogóle w całym mieście? - sugerował, w czym niektórzy go poparli, a Kras spokojnie dokończył: - Czy zatem autobusy komunikacji miejskiej nocą poruszają się bezgłośnie? Z mojej wiedzy wynika, że jednak hałasują. One również miałyby przestać jeździć?
Radny Tomasz Kolczyński (PiS) nie wytrzymał:
- Czy pan zadaje te pytania w przedszkolu?
Kras zaprzeczył: - Ależ nie, pytam tylko o możliwe skutki uchwały.
Projekt na komisji nie uzyskał pozytywnej oceny (poparli go wyłącznie radni PiS).