Horrendalnie wysokie czynsze, kosmiczne dopłaty za ciepło, a jednocześnie wysokie apanaże pracowników spółdzielni. Mieszkańcy lokali spółdzielni Budowlani mają dość, więc planują odwołać jej władze. - Ci, którzy są niezadowoleni z funkcjonowania spółdzielni, mogą ruszyć swoją drogą - ripostuje prezes.
Jak opowiadało nam kilkoro mieszkańców Zielonego Jaru, konflikt narastał już od jakiegoś czasu. Najpierw sąsiedzi jak to sąsiedzi - po prostu w krótkich urywanych rozmowach żalili się między sobą, głównie na wciąż rosnące opłaty, załamując ręce, że ciągle do czegoś trzeba dopłacać. U większości lokatorów oczywiście na tym narzekaniu się skończyło, ludzie choć niepocieszeni grzecznie dopłacali: tu za liczniki, tam za ciepło, za odśnieżanie, i wracali do swoich obowiązków. Ale znaleźli się i śmiałkowie, którzy powiedzieli spółdzielni: „uwaga, sprawdzam”.
Co zarzucają władzom Budowlanych? Po pierwsze, że opłaty są zbyt wysokie, a spółdzielnia niewystarczająco potrafi uzasadnić podwyżki i kolejne koszty. Po drugie, że brakuje przejrzystości w działaniu i rady, i zarządu, i wreszcie administracji.
Przykładami sypią jak z rękawa. Wymieńmy tylko kilka: a to krew ich zalała, gdy po nieszczególnie srogiej zimie ni z tego ni z owego musieli dopłacić 50 zł za odśnieżanie, choć - jak mówią - bardzo często i tak tonęli w zaspach. A to okazało się, że czynsz w dwa lata podrożał z 1,30 za m kw. do 1, 70 za m kw. i próżno szukać uzasadnienia w nieprzejrzystych rachunkach. - Mam mieszkanie 66 m kw. i płacę czynsz ok. 700 zł za miesiąc (w tym zimna woda i zaliczka na ogrzewanie) - opowiada jeden z mieszkańców (sprawdziliśmy, że np. za niemal identyczne metrażowo mieszkanie w Mazowieckiej SM płaci się ok. 500 zł miesięcznie, czyli rocznie wychodzi mniej ok. 2,5 tys. zł; za mieszkanie 58 m kw. w Płockiej SM płaci się 350 zł plus woda i gaz, a w SM Chemik za 46 m kw. - 330 zł plus woda i gaz). - A za ogrzewanie zapłaciłem rocznie za sezon 2010/2011 ponad 4,2 tys. zł! Dopłaty za ciepło potrafią wynieść i 2 tys. zł!
Równie źle jest ich zdaniem z finansową transparentnością, a niektóre sumy są naprawdę kosmiczne. - Z tego, co wiem, spółdzielnia zatrudnia kilkanaście osób, a w rachunku zysków i strat za 2011 czytamy, że na „wynagrodzenia” wydano… ponad milion zł! - denerwuje się jeden z mieszkańców. - A za „usługi obce”, przez które oczywiście nie wiadomo, co należy rozumieć - prawie 2 mln zł! Albo jak to możliwe, że w rocznym rozliczeniu w opłatach za bezobsługową kotłownię, ogromną część pieniędzy pożera jej obsługa?! Jeszcze pół biedy, gdyby administracja działała jak powinna. Ale tam jest straszny bałagan! Dokumenty są niejasne i niedopracowane, na niektórych uchwałach brakuje nawet dat! Pomimo składanych wniosków nie możemy się doprosić o konkretne dokumenty, uchwały, a uzasadnienia są pełne ogólników.
Z tych wszystkich względów najbliższe walne przygotowali projekt uchwały, za pomocą której zamierzają odwołać radę nadzorczą. - To rada nadzorcza ma przecież najwięcej do powiedzenia, to jej zadaniem jest kontrola pracy zarządu, a nie wspieranie prezesa! - przekonują.
Odwołanie członków rady nadzorczej to plan maksimum. Plan minimum - to zredukować liczbę członków rady do pięciu osób. - Bo chyba nie powinno być tak, że ogromny Orlen ma 7-osobową radę nadzorczą, a jedna z najmniejszych spółdzielni mieszkaniowej aż 9-osobową?! - pytają.
Prezes Budowlanych: zarzuty są nieprawdziwe!
Co na to wszystko władze spółdzielni? Prezes Budowlanych od 22 lat, Jerzy Fiłoniuk, jest zdziwiony tymi zarzutami. Zapewnia, że zawsze ilekroć mieszkańcy chcieli się dowiedzieć szczegółów jakieś sprawy, dostawali odpowiedź ze stosownym załącznikiem. - Mogą też przyjść do mnie, wyjaśnić wątpliwości osobiście. Jak sama pani widzi, nie mam nawet sekretariatu, odbieram wszystkie telefony sam - zapewnia.
Równie nietrafione są zdaniem prezesa spółdzielni zarzuty o zbyt wysokich opłatach, niegospodarności zarządu i pracy rady nadzorczej. - Przecież to z rachunków wynika, że dwa plus dwa równa się cztery - jeśli zima była sroga i w mieszkaniach dużo się grzało, to nie można się dziwić, że są dopłaty! - dziwi się Jerzy Fiłoniuk. - Poza tym przecież to nielogiczne, by rada nadzorcza składająca się z mieszkańców podejmowała decyzje na swoją niekorzyść! Zasiadają w niej osoby świetnie wykształcone, oddane swojej działalności. Owszem, są to ludzie bardzo wymagający, nieraz już dali mi popalić, ale znają się na tym, co robią i robią to porządnie, nie bujają w obłokach.
Szef Budowlanych uważa też, że 9 osób zasiadających w radzie to optymalne rozwiązanie. - Na jednego członka rady nadzorczej przypada ok. 100 mieszkań, to nie jest mało - przekonuje.
Zapytaliśmy jeszcze o te bądź co bądź niemałe zarobki osób zatrudnionych w spółdzielni. Nie da się ukryć, że ponad milion zł rocznie dla zaledwie kilkunastu osób, to sporo. - Rzeczywiście, może i tyle wychodzi - przyznaje szef spółdzielni. - Ale wlicza się tam wszystkie koszty pracy, ubezpieczenie itp. i to nie tylko osób zatrudnionych na umowę o pracę, ale i tych na umowę zlecenie np. pracujących sezonowo.
Na zakończenie rozmowy prezes zasugerował, że istnieje inne wyjście z sytuacji niż odwołanie rady. - Zmieniona w 2002 r. ustawa daje możliwość występowania ze spółdzielni i zakładania wspólnoty jako odrębnego podmiotu prawa - wyjaśnia. - Nic nie stoi na przeszkodzie, by mieszkańcy, którzy są niezadowoleni z funkcjonowania spółdzielni, ruszyli swoją drogą.
Również jeden z członków rady nadzorczej, uważa, że zarzuty części mieszkańców wobec zarządu i pracy rady są nietrafione, w dodatku pełne bezpodstawnych pomówień. - Jestem członkiem spółdzielni od 1999 r., od lat chodzę na zebrania i sam wielokrotnie zgłaszałem radzie swoje uwagi, bo uważam, że trzeba wspólnie wyjaśniać budzące kontrowersje zagadnienia - mówi. - Ale nie w ten sposób, nie rzucając oszczerstwa i pomówienia! Niektórzy mieszkańcy są przekonani, że w spółdzielni odchodzą jakieś szwindle, członkowie rady są poplecznikami prezesa i za wszelką cenę próbują tego dowieść. Np. 2 maja składają wniosek i żądają udostępnienie dokumentów już na 4 maja, gdy wszyscy są na urlopach. A potem są przekonani, że się je przed nimi ukrywa! Nie mówiąc już o tym, że zgodnie z prawem spółdzielczym, niektóre dokumenty mogą być udostępniane tylko na walnym.
Okazało się również, że nie wszyscy mieszkańcy tak źle oceniają pracę władz spółdzielni. - Nie jesteśmy jakimiś głupimi ludźmi, którymi można manipulować i którzy złapią się na te populistyczne hasła - mówiła nam jedna z mieszkanek Zielonego Jaru. - Zarząd dba o mieszkańców, widać, jakie mamy zadbane osiedle, bloki, jak wszystko się rozwija. Szkoda byłoby to teraz zmarnować.
Obie grupy z pewnością dołożą starań, by na walne przyszło jak najwięcej osób. Pierwsi już teraz przekonują sąsiadów, że jeśli uda się odwołać radę nadzorczą i przeciąć nić układów, rachunki mogą zmaleć przynajmniej o 600 zł w ciągu roku, ci drudzy - że zmiany nie będą korzystne i grożą chaosem.
Zebranie odbędzie 21 maja (poniedziałek) o 17.00 w Gimnazjum nr 8 (sala stołówki) przy ul. Kutrzeby 2a. Żeby odwołać radę potrzeba 2/3 głosów. Nie ulega wątpliwości, że będzie gorąco.
Awantura: chcą odwołać radę nadzorczą!
Opublikowano:
Autor: Małgorzata Rostowska
Przeczytaj również:
WiadomościHorrendalnie wysokie czynsze, kosmiczne dopłaty za ciepło, a jednocześnie wysokie apanaże pracowników spółdzielni. Mieszkańcy lokali spółdzielni Budowlani mają dość, więc planują odwołać jej władze. - Ci, którzy są niezadowoleni z funkcjonowania spółdzielni, mogą ruszyć swoją drogą - ripostuje prezes.
Polecane artykuły:
wróć na stronę główną
ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.
e-mail
hasło
Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE