Koncert legendarnej piosenkarki Sławy Przybylskiej zorganizowany w czwartek przez Muzeum Żydów Mazowieckich, przyciągnął tyle osób, że sporo z nich usłyszało tylko zgrzyt zamykanych drzwi. - Po raz pierwszy znaleźliśmy się w takiej sytuacji – tłumaczy nam szef placówki Mariusz Wojtalewicz.
Koncert "Szalom, pieśni Żydów polskich", podobnie jak wszystkie inne, które organizuje w ramach swojej działalności Muzeum Żydów Mazowieckich, był zapowiadany z odpowiednim wyprzedzeniem. W ten sposób zamierzano świętować drugą rocznicę swojego otwarcia dla zwiedzających. Muzeum uprzedzało, że ilość miejsc dla każdego, kto pamięta Sławę Przybylską chociażby z wykonania utworu "Pamiętasz, była jesień", może zostać ograniczona z prostego powodu. Placówka nie jest z gumy. Już w trakcie monodramu Stanisławy Celińskiej powiedzmy, że wszyscy zmieścili się na styk (było około 250 osób) i sporo słuchaczy stało, ale tym razem w ruch poszły zasuwy przy drzwiach.
- Na drzwiach wywiesiliśmy informację, że trzeba się liczyć z ograniczoną ilością miejsc, podobne zamieściliśmy w internecie – tłumaczy kierownik oddziału muzeum Mariusz Wojtalewicz. – Zaraz po skończonej próbie wpuszczaliśmy gości, ale okazało się, że już na 20 minut przed rozpoczęciem koncertu sala pękała w szwach. Ze względów bezpieczeństwa w którymś momencie trzeba było powiedzieć stop.
Ci, którzy przyszli później, napotkali tylko zaryglowane drzwi i przyklajstrowaną do nich kartkę. Kiedy koncert już się rozpoczął, osoby stojące na zewnątrz zaczęły walić w drzwi, aby zaznaczyć swoją obecność. W środku znajdowało się wedle szacunków przeszło 300 osób, głównie w starszym wieku. Nie było tam jednak żadnych vipów, nikt nie urządzał selekcji. Przeszkodą były jednak krzesełka. Tych szybko zabrakło, podobnie jak dość szybko miejsc stojących. Kiedy rozległo się walenie w drzwi, wezwano nawet ochronę.
- Jeśli zapraszamy popularnego artystę, naturalną rzeczą jest, że zainteresowanie odpowiednio wzrasta – kontynuuje Wojtalewicz, który jednocześnie zapewnia, że pracownicy muzeum zrobili, co mogli. Po kilku minutach, kiedy pierwsze osoby zaczęły wychodzić, wraz z Rafałem Kowalskim, osobiście wyszedł do nieszczególnie zadowolonych osób, które musiały początkowo obejść się smakiem. Wszystkich ostatecznie wpuszczono do środka. – Po raz pierwszy byliśmy w sytuacji, gdy przyszło tak dużo osób, chociaż już zdarzały się wydarzenia, na które przychodziło sporo gości. Tym razem faktycznie ktoś może być niezadowolony, ale to zaledwie procent, natomiast musieliśmy zadbać o bezpieczeństwo wszystkich w środku.
Dyrektor zaznacza, iż to normalna kolei rzeczy, że najlepsze miejsce ma zapewnione ten, kto przyjdzie najwcześniej. Nie inaczej było w tym przypadku. W dodatku chodzi o koncert bezpłatny na gwiazdę, którą płocczanie kojarzą z lat swojej młodości. – Czy w takim razie mamy zapraszać gwiazdy mniejszego formatu? – pyta retorycznie Wojtalewicz. – Staramy się organizować imprezy żydowskie w muzeum, aby nie wynajmować sal, aby kojarzono je bezpośrednio z miejscem byłej bożnicy. I dodaje. - Pewnym wyjątkiem są tu tylko Płockie Dni Żydowskie, które częściowo organizujemy na starówce.
A co do samego koncertu, to ten wypadł wyśmienicie. Sława Przybylska pokazała, że w dalszym ciągu jest w doskonałej formie artystycznej, mimo że ma już ponad 80 lat. Śpiewała utwory z żydowskiego repertuaru i tańczyła do nich, a publiczność, w podziękowaniu, nie żałowała jej oklasków. Na koniec długo rozdawała autografy i wpisy pamiątkowe.
Czytaj też:
Po więcej zdjęć zapraszamy do galerii:
Fot. Tomasz Miecznik / Portal Płock