Mobilizacja zakończona - chuda jak patyk sunia husky z Płocka dziś rano pojechała do domu tymczasowego pod Warszawę do nowej opiekunki, pani Justyny. Płocczanie okazali biednej psinie mnóstwo serca - na konto czworonoga trafiło bardzo dużo pieniędzy.
Kilka dni temu pisaliśmy o zabiedzonej suczce husky, którą Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami odebrało jednej z mieszkanek Płocka. Zaraz potem zagłodzona sunia trafiła pod skrzydła stowarzyszenia SOS Husky, które śpieszy na ratunek maltretowanym i zaniedbanym psom północy, i zaczęły się gorączkowe poszukiwania domu tymczasowego i zbiórka pieniędzy na opiekę weterynaryjną. Psina waży 8 kilo, chociaż norma jest od 16 w górę, ma odparzenia na łapach od stania we własnych odchodach, zapalenie jelit, robaczycę, awitaminozę. Nie lepiej jest z psychiką - psina boi się własnego cienia, niewykluczone, że była maltretowana.
Wielka akcja ratowania psiej bidy zrobiła swoje - jak opowiadała nam Anna Dziewulska, członkini stowarzyszenia SOS Husky, chęć przygarnięcia suni zgłosiło kilka rodzin. Nie zawiedli również płocczanie - poruszeni wysyłali pieniądze na konto czworonoga naprawdę hojne datki.
A w sobotę rano Shilla - bo takie imię nadano suni w drodze specjalnie przeprowadzonej aukcji, pojechała do pani Justyny i jej narzeczonego pod Warszawę. - Zobaczyliśmy ją i prawie natychmiast zgłosiliśmy stowarzyszeniu gotowość do zapewnienia jej tymczasowego domu - opowiadała nam pani Justyna. - Wchodziliśmy na forum i Facebooka kilkadziesiąt razy dziennie, sprawdzając, czy pojawiły się jakieś nowe wiadomości o suni. Bardzo przypomina nam naszą Tequilę.
Tequila to mieszaniec husky z owczarkiem niemieckim, którego jakiś czas temu narzeczeni zabrali od drugich już opiekunów, małżeństwa z dzieckiem, które nie chciało psa ze względu na alergię pociechy. Suka była w fatalnym stanie - zarobaczona, chora, wychudzona. Bała się wszystkich i wszystkiego do tego stopnia, że na dworze przeciskała się pod murami, a na spotkanych podczas spaceru ludzi reagowała zerwaniem się ze smyczy. W największe przerażenie wprawiali ją… mężczyźni prowadzący dziecięce wózki. - Mamy podejrzenia graniczące z pewnością, że była bita przez swojego byłego pana - stwierdza pani Justyna. Po kilku miesiącach wytężonej pracy sunia doszła do siebie, po chorobach i lęku niemal nie było śladu. Pani Justyna ma nadzieję, że podobnie będzie z Shillą.
Poza Tequilą i jej panią w rekonwalescencji suni z Płocka towarzyszyć będzie jeszcze jeden huskopodobny mieszkaniec - sunia prawdopodobnie z tych samych rodziców co Tequila, którą pani Justyna zabrała właścicielom chcącym uśpić ślepe mioty. - Cóż, zawsze chciałam mieć psa, najlepiej husky albo owczarka niemieckiego, a rodzice pozwalali mi co najwyżej na chomika - śmieje się pani Justyna. - To teraz mam trzy psy, w tym dwa miksy - husky z… owczarkiem niemieckim.
Członkowie stowarzyszenia odetchnęli z ulgą - psina trafiła w dobre ręce. Ale czasu nie ma - na pomoc czekają kolejne skrzywdzone husky. Ich smutne losy można śledzić na i stronie .
Czytaj też: