reklama
reklama

Adrian Brudnicki (Lewica): "Likwidacja CIC-ów to jak likwidacja straży, bo są pożary" [ROZMOWA]

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Michał Wiśniewski

Adrian Brudnicki (Lewica): "Likwidacja CIC-ów to jak likwidacja straży, bo są pożary" [ROZMOWA] - Zdjęcie główne

foto Michał Wiśniewski

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościDecyzja zapadła - Centra Integracji Cudzoziemców w Płocku nie powstaną. Mimo to nastroje antyimigranckie rosną. W ubiegłą sobotę w około 80 miastach w całej Polsce odbyły się kolejne marsze przeciwko nielegalnej migracji Zdaniem płockiej Lewicy, to nie cudzoziemcy są problemem, lecz strach napędzany przez środowiska prawicowe. O CIC-ach, migracji i nadchodzącej kontrmanifestacji porozmawialiśmy z Adrianem Brudnickim, przewodniczącym płockiej Nowej Lewicy.
reklama

Wersje i stanowiska były różne, a dyskusje zażarte, ale ostatecznie stanęło na tym, że Centrum Integracji Cudzoziemców w Płocku nie powstanie. Uważa pan, że to właściwa decyzja?

Adrian Brudnicki: Na początku muszę przyznać, że Zjednoczona Prawica dobrze przeanalizowała sytuację w Europie Zachodniej i wyciągnięła z niej wnioski. Zauważono wtedy, że Zachód całkowicie zaprzestał integracji cudzoziemców, zakładając, że ich wejście na rynek pracy będzie wystarczające, by załatwić całą resztę. Aby nie powtarzać tych błędów i uniknąć tworzenia się gett czy stref wykluczenia, w Polsce narodził się pomysł Centrów Integracji Cudzoziemców. Uważam, że to było bardzo dobre rozwiązanie, bo CIC-e nie tylko miały służyć imigrantom, ale również chronić polskie społeczeństwo. Natomiast nagła zmiana retoryki środowisk prawicowych i nacisk na rezygnację z tego projektu jest dla nas całkowicie niezrozumiały. Odebraliśmy to tak, jakbyśmy mieli zlikwidować straż pożarną, bo tam gdzie straż, są też pożary, lub zlikwidować pogotowie, bo tam gdzie ono działa, dochodzi do wypadków i śmierci.

reklama

Myśli pan, że decyzja marszałka była podyktowana presją ze strony tych środowisk, czy stały za tym jeszcze inne przesłanki?

Wydaje mi się, że byłła to przede wszystkim kwestia presji. Widziałem determinację strony rządowej i samorządowej, by te CIC-e utworzyć. Widziałem też, że rozumieli, po co one są i czemu mają służyć, więc nie sądzę, by samodzielnie nagle zmienili zdanie.  Niestety, pewne środowiska wciąż dolewały oliwy do ognia i budowały strach wśród społeczeństwa, czego efekty właśnie widzimy. Trudniej byłoby usiąść, porozmawiać merytorycznie i wytłumaczyć, że imigranci tak czy tak w Polsce będą, a to narzędzie byłoby dla nas pomocą, a nie zagrożeniem. 

Mimo, że CIC-e ostatecznie nie powstaną, protesty nie ustają. W ubiegłą sobotę pikiety "STOP imigracji" odbyły się nie tylko w Płocku, ale niemal w całej Polsce. Co sądzi pan o tym wydarzeniu?

reklama

Co prawda na tym marszu akurat nie byłem, ale byłem na poprzednim, organizowanym przez PiS. Mówiąc szczerze - byłem w szoku jakie słowa tam padały i jak dobierane są argumenty. Kompletnie pomijana jest jakakolwiek merytoryka. Mamy tam do czynienia tylko i wyłącznie z podjudzaniem tłumu i sianiem już nie tylko strachu, ale również nienawiści wobec osób o innym kolorze skóry, innym wyznaniu czy pochodzeniu. To przerażające sceny.

Tego rodzaju wydarzenia gromadzą jednak sporo zwolenników. Jeżeli uważa pan, że nie mamy się czego obawiać, dlaczego tak jest?

Tak jak mówiłem wcześniej - właśnie dlatego, że ludzi jest bardzo łatwo przestraszyć. Do tych, którzy na co dzień nie mają czasu śledzić raportów, analiz czy informacji rządowych trafiają jedynie głośne medialne przypadki - np. zabójstw dokonanych przez migrantów czy przestępstw wobec kobiet - i na tej podstawie wyrabiają sobie opinie. Nawet jeśli są to marginalne przypadki, które zdarzają się w każdym społeczeństwie. Właśnie dlatego powinniśmy jak najszybciej przestać straszyć ludzi imigrantami, bo później będziemy odkręcać to latami. Już teraz jest przed nami dużo pracy.

reklama

Myśli pan, że kontrmanifestacja, taka jak ta, która odbędzie się w najbliższy piątek może być jakimś krokiem naprzód?

Na początku chciałbym zaznaczyć, że to nie my organizujemy to wydarzenie - choć oczywiście na nim będziemy. Problem jednak leży w tym, że kontaktuje się z nami wiele osób, które chciałyby przyjść, ale zwyczajnie się boją. Niestety, taką rzeczywistość prawica zbudowała i trzeba się z nią zmierzyć. Mimo to każdy krok, który pokazuje, że cudzoziemcy to tak naprawdę ludzie przyjaźni i nie musimy się ich obawiać, jest ważny. Nie tylko uczestnictwo w marszu czy innym wydarzeniu. Ostatnio  bardzo spodobała mi się wypowiedź kardynała Grzegorza Rysia z Łodzi, który zajął bardzo precyzyjne stanowisko, że każdy człowiek na ziemi ma prawo wybrać swoje miejsce do życia i powinien być tam traktowany z szacunkiem, jak każdy inny obywatel. Niestety, również i te słowa zdążyły już spotkać się z falą krytyki.

reklama

Może Centrów Integracji Cudzoziemców nie będzie, marsze się skończą, ale temat imigracji jest dalej żywy i - chcąc nie chcąc - rodzi pewne problemy. Czy uważa pan, że jakakolwiek merytoryczna rozmowa i wypracowanie wspólnego rozwiązania ponad podziałami politycznymi jest w tej kwestii możliwe? U nas w Płocku były takie próby?

Z naszej strony oczywiście była i jest taka chęć, aby dyskutować na ten temat i poszukać jakiegoś wspólnego mianownika, gdzie możemy sobie podać ręce i się zgodzić. To bardzo pomogłoby rozwiązać nie tylko ten, ale i wiele innych dzielących nas problemów. W Płocku były takie próby pomiędzy przedstawicielami Lewicy, Konfederacji, PiS-u i PSL-u. Niestety, efekt mnie rozczarował. Koledzy z PiS-u i Konfederacji jasno powiedzieli, że nie zamierzają szukać żadnych elementów pojednawczych. Było to bardzo przykre, bo mam wrażenie, że tym środowiskom nie chodzi o to, by społeczeństwo edukować czy uświadamiać, a wciąż podbijać negatywne emocje, bo jest to dla nich doskonałe paliwo wyborcze.

Skoro nie udaje się wspólnie wypracować żadnych rozwiązań, co możemy zrobić i jak pana zdaniem będzie wyglądać nasza rzeczywistość, gdy pakt migracyjny już faktycznie wejdzie w życie?

Szczerze mówiąc - nie wiem jak będzie wyglądać. Jeżeli natomiast chodzi o nasze rozwiązania, jedno z nich zauważyliśmy już w 2021 r. Wówczas polscy żołnierze ewakuowali Afgańczyków, którzy w trakcie wojny współpracowali z USA i Europą Zachodnią, za co w kraju groziła im kara śmierci. Część z nich trafiła do ośrodka dla uchodźców w Dębaku pod Warszawą. Rodziny zostały objęte opieką przez aktywistów z grup Granica i Ocalenie. Każdej z rodzin przydzielono opiekuna, który tłumaczył im podstawowe rzeczy – jak dotrzeć do lekarza, jak zapisać dziecko do szkoły, jak się tu odnaleźć. Można powiedzieć – takie jednoosobowe CIC-e. Z resztą to właśnie na podstawie ich doświadczenia miały powstać prawdziwe Centra Integracji Cudzoziemców i to aktywiści z tych grup mieli zajmować się ich koordynacją. Kolejna rzecz to zwykła ludzka empatia i życzliwe podejście do cudzoziemców, zamiast ich alienowania. Cztery lata temu poznaliśmy jedną z afgańskich rodzin i rozmawiając zapytaliśmy: czego potrzebują i jak moglibyśmy im pomóc. Oni odpowiedzieli wówczas: "Chcielibyśmy usiąść z Polakami przy jednym stole i zjeść wspólny posiłek". Kiedy już do tego doszło, w trakcie rozmowy okazało się, że to fantastyczni ludzie zainteresowani naszą kulturą i otwartością. Pokazało to nam również, że dialog międzykulturowy i międzyreligijny był możliwy. Czasami naprawdę nie potrzeba dużo, by tę sytuację poprawić.

Przede wszystkim jednak, zanim zaproponujemy jakiekolwiek rozwiązania i przygotujemy się na integrację z cudzoziemcami, musimy zadbać o wewnętrzną integrację polskiego społeczeństwa. Niestety, widzę, że prawa strona wciąż ma apetyt na to, aby podjudzać, podpalać i budować lęki. W takiej sytuacji nie jest łatwo wypracować jakiekolwiek konstruktywne pomysły. 

Tak zwana wojna polsko-polska to kolejny problem, który trwa już wiele lat i - mam wrażenie - wciąż przybiera na sile. Nie widzę też, by zanosiło się na poprawę.

Ja nie byłbym mimo wszystko w tej kwestii aż tak dużym pesymistą. Ci, którzy są przeciwni tej integracji lub jej jakimkolwiek próbom pojednywania się nie są wcale tak liczną grupą. Jeśli jeszcze wrócimy do imigracji - widziałem też badania, które dowiodły, że większość społeczeństwa była przeciwna, żeby jakieś zmilitaryzowane gromady stały na granicach i uzurpowały sobie prawo do zawracania każdego, "kto nie wygląda jak Polak". Co więcej, sami mieszkańcy Zgorzelca czy innych miejscowości przygranicznych potrafili ocenić sytuację i powiedzieć: "Ależ my nie widzimy tutaj żadnego zagrożenia ze strony obcokrajowców". Podobnie jest w Płocku. Te osoby, które na protestach trzymają obraźliwe transparenty i deklarują strach przed uchodźcami, na co dzień nie mają problemu, aby pójść do kebaba, usiąść i zjeść wśród osób innych nacji. W takim wypadku, cóż nam pozostaje innego? Edukacja, edukacja i jeszcze raz edukacja.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo