Wczoraj w sejmie głosowano nad dwoma radykalnie różnymi projektami ustaw w sprawie aborcji. Z kretesem przepadł projekt Ruchu Palikota, za to posłowie opowiedzieli się za dalszymi pracami nad zaostrzeniem przepisów dotyczących usuwania ciąży. Jak głosowali nasi posłowie? Dość przewidywalnie. Poza jednym przypadkiem.
Wczoraj w sejmowych ławach zaskoczenie było spore, choć akurat to, że nie przejdzie projekt ustawy Ruchu Palikota, której przepisy dopuszczałyby tzw. aborcję na życzenie (do 12. tygodnia ciąży) było właściwie pewne. Zgodnie z przypuszczeniami, za wnioskiem o odrzucenie projektu Ruchu Palikota byli posłowie PiS, SD, PSL i miażdżąca większość PO. Za tym, by projekt dopuszczający aborcję przeszedł do dalszych prac, byli posłowie Ruchu Palikota i SLD, a także cztery posłanki PO. Projekt przepadł.
Więcej emocji dostarczyło głosowanie nad projektem Solidarnej Polski wprowadzającym zakaz tzw. aborcji eugenicznej, czyli przerywania ciąży w przypadkach, gdy występuje duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. Ku zdumieniu, posłowie większością głosów opowiedzieli się za zaostrzeniem przepisów w takim przypadku i projekt trafi do dalszych prac.
Sprawdziliśmy jak głosowali posłowie z naszego okręgu. Niespodzianki nie było w przypadku posłów PiS: przeciwko odrzuceniu projektu (czyli dopuszczeniu do dalszych prac) byli wszyscy parlamentarzyści tej partii: Marek Opioła, Maciej Małecki, Robert Kołakowski i Wojciech Jasiński, a także Piotr Zgorzelski z PSL. Nie zaskakuje też decyzja Pawła Sajaka z Ruchu Palikota (był oczywiście za odrzuceniem projektu). Podobne zdanie miał Waldemar Pawlak z PSL.
Za to wybory płockich posłów PO oddają w mikroskali wszystkie kontrowersje wokół tego głosowania. Ponieważ nie było dyscypliny partyjnej, każdy z trojga posłów partii rządzącej z naszego okręgu zagłosował inaczej. Można było przewidzieć decyzje Julii Pitery i Mirosława Koźlakiewicza. Była minister do walki z korupcją od lat deklaruje się jako zwolenniczka obowiązującego od lat 90. kompromisu w sprawie aborcji (zgodnie z obowiązującymi przepisami, ciążę można w Polsce usunąć legalnie w trzech przypadkach: gdy jest ona skutkiem gwałtu, gdy występuje poważne podejrzenie nieodwracalnej choroby albo upośledzenia nienarodzonego dziecka lub gdy ciąża zagraża życiu matki), więc zagłosowała za odrzuceniem projektu zaostrzającego przepisy. Z kolei Mirosław Koźlakiewicz, jako zdeklarowany katolik, członek Rady Społecznej przy Biskupie Płockim, poparł zakaz aborcji eugenicznej.
Zdziwienie może budzić jedynie decyzja Elżbiety Gapińskiej. Posłanka, podobnie jak Julia Pitera, również na łamach naszego portalu opowiadała się za tym, by nie zmieniać wypracowanego przed laty kompromisu w sprawie aborcji. Z drugiej strony uczestniczyła m.in. w organizowanym w tym roku po raz pierwszy w Płocku Marszu dla Życia i Rodziny, jednoznacznie postulującego całkowitą obronę życia poczętego. Wczoraj wstrzymała się od głosu.
W rozmowie z nami Elżbieta Gapińska wyjaśnia, że decyzja o wstrzymaniu się od głosu jest właśnie odzwierciedlaniem jej przekonań w tej kwestii, a jej poglądy na aborcję nie zmieniły się. - Prywatnie jestem przeciwniczką aborcji, ale jeśli chodzi o wymiar prawny uważam za wskazanie utrzymanie wypracowanego z wielkim trudem i przy udziale wielu środowisk kompromisu w tej sprawie - tłumaczy posłanka. - Jednak fakt, że przez dwadzieścia kilka lat pracowałam jako pedagog specjalny z dziećmi niepełnosprawnymi i dotkniętymi upośledzeniem, w tym przypadku z oczywistych względów po prostu nie mogłam postąpić inaczej jak tylko wstrzymać się od głosu.