Reklama

A co tam przystanki... Kierowca wprawił w osłupienie pasażerów

Opublikowano:
Autor:

A co tam przystanki... Kierowca wprawił w osłupienie pasażerów - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Pasażerowie zaczęli już się zastanawiać, dokąd wieczorem dojadą i kiedy kierowca postanowi otworzyć im drzwi, żeby mogli wreszcie wysiąść.

Pasażerowie zaczęli już się zastanawiać, dokąd wieczorem dojadą i kiedy kierowca postanowi otworzyć im drzwi, aby mogli wreszcie wysiąść.

Przyzwyczailiśmy się już do tzw. gorącego guzika. Autobus podjeżdża na przystanek, zatrzymuje się, a my wciskamy guzik, by otworzyć sobie drzwi. W tym przypadku kierowca pojechał tak, jakby nie dostrzegał ani pasażerów przy drzwiach (a tłoku w środku nie było), ani przystanków po drodze. Nawet nie zwolnił.

Z powodu zamknięcia dla ruchu ulicy Wiadukt i przebudowy ulic Bielskiej i Przemysłowej autobusy linii 20, mówiąc oględnie, nie jeżdżą wzorowo z rozkładem. Pasażerowie, bo trochę zebrało się ich na przystanku przy III Liceum Ogólnokształcącym (była Verva Street Racing), kiedy już się doczekali i wsiedli do pojazdu, mogli wysiąść na przystankach jeszcze na ul. Kolegialnej (przy skrzyżowaniu z ul. Gradowskiego). Dalej, jak wynika z otrzymanej relacji, zaczęły się problemy.

Kolejny przystanek był na Kilińskiego przy Szkole Wyższej im. Pawła Włodkowica. Kobieta, która stała przy drzwiach, nie miała możliwości naciśnięcia przycisku, aby wysiąść, bo autobus po prostu przejechał przystanek, jakby go w ogóle nie było. Podnieśli się kolejni pasażerowie, ci z kolei chcieli wysiąść na przystanku na ul. Dworcowej. Wszyscy już stali przy drzwiach i czekali aż się zatrzyma, by nacisnąć guzik, tymczasem kierowca ponownie pominął przystanek. Cały czas jechał sobie dalej. Dopiero po podniesionej grupowej wrzawie w autobusie, aby wreszcie się zatrzymał, drzwi otworzyły się na przystanku już niemal przy dworcu. Jeszcze stwierdził, że to była wina pasażerów, bo nie naciskali przycisku. W rezultacie w zamian za skasowane bilety, nikt nie dotarł o czasie, tam gdzie chciał, mając dodatkowy długi spacer po zmroku, a jedna z tych osób nie zdążyła do pracy.

Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z rzeczniczką płockiej spółki, podając numer autobusu i godzinę kursu.

- Ten kierowca sam jechał dopiero drugi raz – tłumaczy rzeczniczka miejskiej spółki, Kinga Wochowska. - Otrzymał dużo informacji szkoleniowych. W rezultacie pojechał tak, jakby to był kurs poza miastem. Podjęliśmy działania korygujące. Przeprowadzono z nim rozmowę, aby przyswoił zasady jazdy na terenie Płocka. Pierwszy raz zdarzyła się taka sytuacja. Myślał, że postępuje właściwie. Przepraszamy za to, co się stało.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE