Kibice nie mogli narzekać na brak emocji i poziom widowiska. Wisła była o włos od sprawienia niespodzianki i pokonania mistrzów Polski na ich terenie. Nafciarze nie wykorzystali jednak gry w podwójnej przewadze, w końcówce stracili bramkę na remis przy płaskiej obronie, a w serii rzutów karnych ani razu nie pokonali Filipa Ivicia.
Mecze w fazie zasadniczej pomiędzy Wisłą a Vive mają wymiar tylko prestiżowy, bo na układ tabeli raczej nie wpływają. Płocczanie mają spokojną przewagę nad trzecim Górnikiem Zabrze, a dystans do liderujących kielczan jest zbyt duży. Po cudownym zwycięstwie w Silkeborgu apetyty kibiców wzrosły, choć z pewnością żelaznym faworytem pozostawali podopieczni Talanta Dujszebajewa.
Spotkanie zaczęło się po myśli gości. Świetnie na początku grali skrzydłowy, a zwłaszcza Michał Daszek-kapitan wykańczał akcje, nie mylił się z 7. metrów i ani kibice się nie obejrzeli, a tablica wskazywała 2:5 dla wicemistrzów Polski. Gospodarze szybko się jednak obudzili, zdobyli trzy bramki z rzędu i gra toczyła się bramka za bramkę i tak wyglądała w zasadzie cała pierwsza połowa.
W Danii podopieczni Xaviera Sabate dość szybko musieli radzić sobie bez Jose De Toledo i Dana Racotei, którzy zostali ukarani czerwonymi kartkami. Rumuśki rozgrywający w Kielcach również nie dokończył nawet pierwszej połowy-w 19. minucie nierozważnie zaatakował Wladisława Kulesza i sędziowie bez wahania wykluczyli rozgrywającego z dalszego udziału w spotkaniu. Nie wpłynęło to jednak znacząco na grę wicemistrzów Polski, bo dobrze po raz kolejny grał Tomasz Gębala i Wisła zdobywała kolejne bramki. Nie próżnowali też kielczanie, choć ataki nie były rozgrywane w takim tempie, do jakiego przyzwyczaili swoich kibiców. Do przerwy było 15:15.
Druga połowa zaczęła się od mocnego uderzenia Nafciarzy, którzy błyskawicznie wyszli na trzybramkowe prowadzenie. Wisła mogła pójść za ciosem, ale Adam Borbely wpuścił rzut, który miał już na rękach, w dobrej sytuacji pomylił się Daszek, a co gorsza Gębala dostał dwuminutową karę. Po zmianie stron dużo lepiej zaczął grać Luka Cindrić i Chorwat w 40. minucie doprowadził do remisu po 20. Chwilę później siły w obu zespołach się wyrównały, po trzecią karę zarobił Marko Mamić.
Nafciarze jeszcze raz zebrali się do ucieczki i znów odskoczyli na trzy bramki. Pojawiły się jednak problemy z konstruowaniem akcji, a improwizowane akcje nie przynosiły powodzenia i w 52. minucie Cindrić znów rzucił bramkę na remis 26:26.
Kilkadziesiąt sekund później podopieczni Xaviera Sabate stanęli przed ogromną szansą. Sędziowie wykluczyli Krzysztofa Lijewskiego i Mariusza Jurkiewicza. Wisła grała w podwójnej przewadze, a na "dzień dobry" karnego wykorzystał Daszek. Potem stało się coś absolutnie niewytłumaczalnego, bo to grający w osłabieniu gospodarze zdobyli trzy kolejne bramki i wyszli na prowadzenie. W perfekcyjnej sytuacji pomylił się Przemysław Krajewski, a Renato Sulić rzucił do pustej bramki, ale błyskawicznie wracający Filip Ivić złapał piłkę. Wyraźnie poirytowany Xavier Sabate poprosił o przerwę.
Po czasie bramkę zdobył Gębala, trafienie dołożył Marko Tarabochia, a na minutę przed końcem rosły rozgrywający dał Wiśle jednobramkowe prowadzenie. Wiślacy znów nie potrafili zachować koncentracji. Grający dobre zawody Lovro Mihić nie chwycił piłki, a jego celny rzut dałby Nafciarzom zwycięstwo. Wicemistrzowie Polski nie popisali się też w obronie, bo stanęli płasko, i na dwie sekundy meczu Cindrić po raz kolejny doprowadził do wyrównania. Syrena wybrzmiała przy wyniku 30:30 i do wyłonienia zwycięzcy konieczna była seria rzutów karnych.
Nie była ona zbyt długa, bo kielczanie wykorzystali trzy rzuty, a próby Daszka, Tarabochii i Krajewskiego odbił Ivić. Wisła po raz kolejny poległa w Hali Legionów, choć zagrała naprawdę dobre spotkanie i była o włos od sprawienia niespodzianki. Na pocieszenie pozostaje punkt. Jeśli Xavier Sabate będzie potrafił utrzymać taką dyspozycję swojego zespołu, Wisła może powalczyć w starciu z Pickiem Szeged. Pierwsze spotkanie 1/8 Ligi Mistrzów już 24 marca.
PGE Vive Kielce – Orlen Wisła Płock 30:30 (15:15)
Karne: 3:0