W kluczowych momentach pojedynku PGE Skry Bełchatów z Cucine Lube Civitanova do gry wkroczył arbiter. Mistrzowie Polski gonili wynik jak szaleni, ale ta sytuacja wyprowadziła ich z równowagi.
Chodzi przede wszystkim o sytuacje z czwartego seta, kiedy to arbiter najpierw odgwizdał dyskusyjne podwójne odbicie Grzegorza Łomacza, a później dopatrzył się dotknięcia siatki przy udanym bloku na Juantorenie. W hali rozległy się gwizdy, poproszono o challenge i ostatecznie punkt przyznano mistrzom Polski. Sędziujący to spotkanie Mario Bernaola Sanchez z Hiszpanii poprosił jednak Mariusza Wlazłego i ukarał atakującego czerwoną kartką, więc punkt wrócił do rywali.
- Nie chcę się wypowiadać na temat decyzji, ale tacy sędziowie nie powinni sędziować. Psują grę, psują frajdę kibicom i nam - powiedział po meczu Kacper Piechocki, libero bełchatowian. - Szkoda nam meczu bo graliśmy jak równy z równym. Nie przegraliśmy tego meczu w szatni, wyszliśmy na boisko, cieszyliśmy się grą i byliśmy jednością. Szkoda, że tak się stało, to pierwszy mecz w tym turnieju. Przed nami jeszcze dwa spotkania i w nich będziemy szukali zwycięstw, żeby pojechać do Częstochowy.
Po porażce 1:3 PGE Skra wylądowała na ostatnim miejscu w tabeli. W drugim meczu zmierzą się z rosyjskim Fakieł Nowy Urengoj, który pokonał w poniedziałek Zenit Kazań 3:2. Początek o 20:30.