O drużynie Wigier można powiedzieć, że miejsce w tabeli zdecydowanie nie odzwierciedla jej obecnej dyspozycji. Suwalszczanie „przespali” rundę jesienną, ale wiosną spisują się bardzo dobrze.
– Wiedzieliśmy, że czeka nas ciężkie zadanie, bo w tabeli uwzględniającej tylko mecze rozegrane wiosną Wigry należą do ścisłej czołówki – mówił na pomeczowej konferencji prasowej trener Marcin Kaczmarek. – Nasi dzisiejsi rywale wiosną urwali punkty praktycznie wszystkim zespołom drugoligowej czołówki. Dlatego to zwycięstwo, chociaż skromne, bardzo mnie cieszy. Tym bardziej, że przybliża nas ono do upragnionego celu, jakim jest awans do pierwszej ligi.
Płocczanie objęli prowadzenie już w szóstej minucie. Na strzał z dystansu zdecydował się Filip Burkhardt, ale piłka zamiast do bramki trafiła pod nogi Janusza Dziedzica. Zawodnik, który po kilku meczach rozpoczętych na ławce rezerwowych, wrócił do podstawowego składu, popisał się zimną krwią i bez większych problemów pokonał bramkarza gości.
Po szybko straconym golu goście, zamiast ruszyć do odrabiania strat, nabrali jeszcze większego respektu. A nafciarze z minuty na minutę coraz bardziej spychali swoich przeciwników do bardzo głębokiej defensywy. Niestety, chociaż stwarzali sobie co chwile dogodne sytuacje bramkowe, nie potrafili wykorzystać żadnej z nich.
Po 45 minutach na świetlnej tablicy wciąż widniał wynik 1:0, ale trener Marcin Kaczmarek nie zamierzał dokonywać zmian od razu po przerwie. Na pierwszą z nich zdecydował się, gdy upłynęła ponad godzina gry. Kibice, którzy jeszcze niedawno odsądzali od czci i wiary Janusza Dziedzica, tym razem żegnali go gromkimi brawami. Nie da się ukryć, że należał on do najlepszych zawodników meczu.
Doskonałą zmianę dał Marcin Krzywicki, który zajął miejsce Janusza Dziedzica. Rosły napastnik siał niesamowity popłoch na przedpolu rywali. Chwilami ogrywał nawet trzech-czterech zawodników Wigier. Wyglądało to niemal tak, jakby miał do czynienia z juniorami. Kilka razy stworzył w ten sposób doskonałe sytuacje strzeleckie swoim partnerom. Niestety, ci nie byli w stanie wykorzystać żadnej z nich.
Wprawdzie do końca meczu gospodarze nie zdołali już pokonać bramkarza Wigier, ale na szczęście zawodnicy z Suwałk byli tego dnia wyjątkowo nieporadni. Nie da się jednak ukryć, że spora w tym zasługa defensywnej formacji Wisły, która grała wyjątkowo uważnie, nie dopuszczając przeciwników do żadnej groźnej sytuacji pod bramką Daniela Szczepankiewicza.
Zdobycie kompletu punktów pozwoliło płocczanom zachować pozycję lidera. W niedzielę Puszcza wygra grała ze Zniczem Pruszków, ale wygrała zaledwie 1:0, dzięki czemu Wisła zachowała pozycję lidera.
Wisła Płock – Wigry Suwałki 1:0 (1:0)
Bramki: Dziedzic (6.)
Wisła: Szczepankiewicz – Nadolski, Sielewski, Radić, Mysona - 7, Góralski – Janus, Dziedzic (63. Krzywicki), Grudzień (77. Hiszpański) – Sekulski (70. Adamczyk)
Wigry: Salik – Wenger, Atanacković, Słowicki (71. Makaradze), Widejko – Pomian (64. Grudziński), Luksys (81. Omilianowicz), Sołowiej, Tarnowski – Tuttas, Drągowski
Żółte kartki: Dziedzic i Góralski (Wisła) oraz Widejko i Drągowski (Wigry)
fot. Tomasz Miecznik / Portal Płock
