O tym, które miejsce w grupie i z kim spotkamy się w poniedziałek, zadecyduje mecz Serbia-Słowenia (początek dziś o godz. 20.15)
W potyczce z Koreą z płocczan od początku zobaczyliśmy Adama Wiśniewskiego i Michała Kubisztala. Korea stawiała ogromny opór, Kubisztal raz pomylił się z karnego, trafił dwa inne strzały z 7 metrów i dwa z dystansu, ale Polska prowadziła wówczas tylko 9:8. Później nasi kadrowicze kompletnie stanęli i przegrywali p 20. minutach 9:11. Wściekły trener Biegler poprosił o czas.
Poskutkowało, bo w bramce Sławomira Szmala zastąpił Marcin Wichary. Bronił znacznie lepiej, a zawodnicy z pola wreszcie się zmobilizowali. Polska zdobyła kolejno 9 bramek i zrobiło się 18:11. Trzy minuty przed końcem pierwszej połowy na krótko wszedł Kamil Syprzak. Przed 10 minut rywale nie zdobyli gola, a Marcin Wichary w tym okresie dał się pokonać tylko raz – z rzutu karnego! Do przerwy było już 18:11.
W drugiej odsłonie gra się wyrównała, Biegler wprowadził rezerwowych. Ładnie trafił Syprzak, ale też „wyleciał” na dwie minuty. Rezerwowi są jednak na tyle słabi, że pierwsze 10 minut drugiej połowy Korea wygrała 8:4! Gdy zrobiło się zaledwie 22:29, trener reprezentacji Polski poprosił o czas. Częściowo Syprzak zrehabilitował się golem na 23:20 w 43. minucie.
Kwadrans przed końcem Polacy mocno męczyli się z rywalami z Azji, wygrywali zaledwie dwoma bramkami. Po nieudanej kontrze zrehabilitował się Kubisztal, trafiając na 27:23 w 50. minucie. Ponownie włączył się Wichary i po jego udanej interwencji trybuny skandowały „Wichura, Wichura!”.
W końcówce tego słabiutkiego spotkania obie drużyny popełniały mnóstwo błędów, ale zwycięstwo Polaków było niezagrożone. Trzy minuty przed końcem szóstą bramkę zdobył „Kubeł” i na tablicy pojawił się wynik 32:25. Polska wygrała 33:25 (18:11).