Klub poinformował, że zimą Płock może opuścić czterech zawodników. Na liście jest jedno zaskoczenie.
Wisła Płock za pośrednictwem swojej strony internetowej poinformowała o możliwym odejściu czterech zawodników. Zgodę na rozwiązanie kontraktu lub wypożyczenie do innego klubu otrzymali: Mateusz Kryczka, Mateusz Piątkowski, Mikołaj Lebedyński i Kamil Sylwestrzak. Nie oznacza to oczywiście, że wszyscy zgodzą się na przedwczesne zakończenie współpracy.
Dużych zaskoczeń nie ma. Nafciarze mają w kadrze aż czterech napastników, a to o dwóch za dużo przy preferowanym ostatnio przez Jerzego Brzęczka systemie. Trudno jednak winić klub za tak szeroką kadrę. To raczej wynik splotu niespodziewanych okoliczności. Latem z zamiarem odejścia nosił się Jose Kante, ale miał jeszcze rok ważnego kontraktu, a to wiązało się z koniecznością zapłaty za transfer. W ramach zabezpieczenia na wypadek transferu Gwinejczyka sprowadzony został Kamil Biliński. Nowy szkoleniowiec wierzył także w umiejętności Mikołaja Lebedyńskiego i wystawiał go na pozycji cofniętego napastnika, ale to nie wypaliło. Od sierpnia Miki nie znajduje się nawet w meczowej osiemnastce i stało się jasne, że jest kandydatem do odejścia.
Kante ostatecznie został w Płocku i w przypadku, kiedy wszyscy napastnicy są zdrowi, to właśnie on jest numerem jeden na szpicy. Walka o rolę jego zmiennika toczyła się między Bilińskim a Piątkowskim. Obaj jesienią grali w podobnym wymiarze czasowym i strzelili odpowiednio trzy i dwie bramki. Wybór padł na sprowadzonego latem ze Śląska Bilę.
Zaskoczeniem nie jest również obecność Mateusza Kryczki na tej liście. Bramkarz długo czekał na swoją szansę w Wiśle. Pod koniec poprzedniego sezonu rozegrał siedem meczów, ale popełnił kilka błędów i w klubie myśleli o sprowadzeniu nowego bramkarza. Kilka tygodni temu podpisano kontrakt z Thomasem Dahne, a były bramkarz Dolcanu Ząbki dostał zgodę na wypożyczenie do innego klubu.
Najbardziej dziwić może obecność na tej liście Kamila Sylwestrzaka. Lewy obrońca był jednym z pierwszych letnich transferów zeszłego roku. Wejście miał trudne, bo od początku zmagał się kontuzją. Kiedy wrócił na boisko, niezłe mecze przeplatał kiepskimi. Strzelił co prawda bardzo ważne bramki w wyjazdowych meczach z Legią Warszawa i Jagiellonią Białystok, ale zdecydowanie gorzej radził sobie w obronie. W maju w dodatku zerwał więzadła krzyżowe i do pełnej sprawności wrócił dopiero w połowie minionej rundy. Trudno było oczekiwać, żeby wracający po ciężkim urazie obrońca zbawił zespół, ale na sprawę trzeba spojrzeć też pod innym kątem.
Były kapitan Korony Kielce jest jednym z najlepiej opłacanych zawodników w klubie. W dodatku pod jego nieobecność na tę pozycję został przesunięty Arkadiusz Reca i radzi sobie całkiem nieźle. Do zdrowia wraca też Paul Pirvulescu, choć Rumun przed kontuzją był jednym ze słabszych zawodników Wisły. Na lewej obronie może grać także Patryk Stępiński.