reklama

Wisła jedzie zdobyć Gdańsk po raz pierwszy. - W tym sezonie złamaliśmy już kilka barier

Opublikowano:
Autor:

Wisła jedzie zdobyć Gdańsk po raz pierwszy. - W tym sezonie złamaliśmy już kilka barier  - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportKońcówka roku dla Wisły Płock, przynajmniej w teorii, jest trudna. Nafciarze nie wygrali czterech kolejnych spotkań, a na rozkładzie mają rywali z górnej połowy tabeli. W grudniu na pierwszy ogień pójdzie Lechia Gdańsk, a na Stadionie Energa płocczanie jeszcze nie wygrali. - W tym sezonie złamaliśmy już dużo barier - przypomina Cezary Stefańczyk.

Końcówka roku dla Wisły Płock, przynajmniej w teorii, jest trudna. Nafciarze nie wygrali czterech kolejnych spotkań, a na rozkładzie mają rywali z górnej połowy tabeli. W grudniu na pierwszy ogień pójdzie Lechia Gdańsk, a na Stadionie Energa płocczanie jeszcze nie wygrali. - W tym sezonie złamaliśmy już dużo barier - przypomina Cezary Stefańczyk. 

Rys historyczny 

Lechia Gdańsk to jeden z tych zespołów w stawce, z którym Wisła grała najrzadziej. Do tej pory Nafciarze zagrali z Lechistami jedenastokrotnie. Po raz pierwszy drużyny zmierzyły się 26 października 1980 roku na szczeblu II ligi (grupa I) i była to bardzo bolesna lekcja futbolu dla podopiecznych Tadeusza Prosowskiego. Gospodarze przegrali aż 1:4. W majowym rewanżu w Gdańsku bramki nie padły i był to jeden z lepszych rezultatów, jakie piłkarze Wisły wywieźli czy to ze stadionu przy Traugutta czy Stadionu Energa. Bilans meczów nad morzem to trzy zwycięstwa gospodarzy, dwa remisy. 

Warto wspomnieć spotkanie z sierpnia 2007 roku, bo było to jedno z najlepszych pod względem kibicowskich spotkań Wisły w okresie między spadkiem i awansem. Historia pojedynków na najwyższym szczeblu rozgrywkowym zaczyna się jednak dopiero 15 lipca 2016 roku, kiedy to Nafciarze po 9 latach wrócili Ekstraklasy. Podopieczni Marcina Kaczmarka na inaugurację rozgrywek sensacyjnie wygrali z faworyzowaną Lechią 2:1 po bramkach Przemysława Szymińskiego i Dominika Furmana. Pomocnik będzie zapewne jednym z dwóch zawodników z tamtej drużyny, którzy zagrają w meczu rewanżowym w tym sezonie. Nafciarze mają szansę wygrać w Gdańsku po raz pierwszy. Jak mówi Stefańczyk, drugi z zawodników który grał w wygranym w 2016 roku meczu, historia poprzednich starć nie będzie miała większego znaczenia. 

- Z Pogonią Szczecin też długo nie mogliśmy wygrać, po 16 latach wygraliśmy z Legią Warszawa u siebie. Sporo barier złamaliśmy w tym czy poprzednim sezonie. Mamy nadzieję, że teraz będzie podobnie - mówi doświadczony obrońca Wisły. 

Wisła nie wygrywa 

Spotkanie z Lechem Poznań było czwartym z rzędu, w którym Wisła Płock nie wygrała. Nafciarze mogą podchodzić spokojnie, bo wcześniejszą serią zapewnili sobie komfort punktowy. Trener i zawodnicy mówią, że za wcześnie na używanie słowa "kryzys". 

- Nie mówimy w szatni o żadnym kryzysie. Mecze się po prostu tak układają. Początek był słaby, później wygraliśmy sześć meczów z rzędu. Podchodzimy do tego spokojnie. Znamy swoje miejsce w szeregu, naszym celem jest utrzymanie. Jesteśmy zadowoleni z dorobku punktowego, choć ostatnie wyniki są średnie. Wiadomo, że mogłoby być lepiej, ale nie wpadamy jeszcze w histerię. Spokojnie - podkreśla "Stefan". 

Z niezłej strony ostatnio pokazuje się Ricardinho, sygnały powrotu do wysokiej formy daje Giorgi Merebaszwili. Loty obniżył za to Dominik Furman, a chyba żadnemu kibicowi w Wiśle nie trzeba mówić, ile zależy od rozegrania i stałych fragmentów gry pomocnika. Defensywa cały czas musi radzić sobie też bez Jakuba Rzeźniczaka, który na razie trenuje indywidualne. To bardzo duże uproszczenie sprawy, ale statystyka mówi wyraźnie: z Rzeźniczakiem na środku obrony Wisła wygrywa, bez niego nie. 

Lechia walczy na dwóch frontach 

Gdańszczanie w lidze radzą sobie przeciętnie, ale grają też w Pucharze Polski. Obrońcy pucharu grali w środę mecz z Zagłębiem Lubin, a trener nie oszczędzał swoich podstawowych piłkarzy. W meczu z Miedziowymi grało kilku zawodników podstawowego składu. Czy wpłynie to na przebieg spotkania? 

- Po trzech dniach zawsze coś zostaje w organizmie, ale my też gramy czasami mecze co trzy dni. Raz się wygląda lepiej, raz gorzej. Może mieć to jakiś wpływ, ale raczej nieduży - mówi Stefańczyk. 

Spotkanie z Zagłębiem Lechii długo nie wychodziło, przegrywali już 0:2. Podopieczni Piotra Stokowca obudzili się jednak w drugiej połowie, błyskawicznie strzelili trzy bramki i to oni awansowali dalej. Lechia w tym sezonie zawodzi, gra asekurancko, co często mści się na gdańszczanach. Ze swojego stadionu nie zrobili twierdzy (tylko 13 punktów w 9 meczach). Na korzyść Wiślaków gra jeszcze fakt, że nie zagra Lukas Haraslin - skrzydłowy będzie pauzował za nadmiar żółtych kartek. 

- To na pewno jeden z czołowych zawodników Lechii, ale nie podchodzimy do tego na zasadzie "o, super, że Haraslin nie gra". W jego miejsce wejdzie zawodnik, który ma świadomość, że dostaje szansę i wie, że musi ją wykorzystać. Zrobi wszystko, żeby to on grał w następnym meczu - mówi obrońca Wisły. 

Mecze z Lechią są zazwyczaj jednymi z ciekawszych w sezonie, takiego też spodziewa się Stefańczyk. W 7 meczach od czasu powrotu Wisły do Ekstraklasy padło 17 bramek. Żeby odnotować bezbramkowy remis trzeba się cofnąć aż do 1981 roku. W sobotę w Gdańsku z pewnością padną bramki. 

Mecz Lechia Gdańsk - Wisła Płock odbędzie się w sobotę 7 grudnia o godz. 20.00. Spotkanie można obejrzeć na kanałach Canal+ Sport i Canal+ Sport 3. 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE