Hala sportowa w Bieżuniu, gdzie odbywała się 28. gala Profesjonalnej Ligi MMA, okazała się niezwykle szczęśliwa dla debiutujących w mieszanych sztukach walki braci Rajewskich. Obaj pokazali się z jak najlepszej strony, nie pozwalając swoim przeciwnikom dotrwać do zakończenia walk.
Robert Rajewski w walce otwierającej galę w Bieżuniu zmierzył się z Dawidem Grycem z Unii Sportów Walki. Płocczanin, zaliczany do najzdolniejszych polskich kick-boxerów, zrobił doskonały użytek ze swoich umiejętności walki w stójce. Jego rywalowi od początku nie pozostawała jedynie obrona przed nawałnicą potężnych kopnięć i uderzeń Roberta Rajewskiego.
Płocczanin zapędził swego przeciwnika pod siatkę, kontynuując dzieło zniszczenia nawet po jego upadku. Gdy kopnął rywala w bark, sędzia na chwilę przerwał pojedynek. Kiedy go wznowił, Robert Rajewski ruszył na swego oponenta z taką furią, że decyzja mogła być tylko jedna. Ringowy arbiter uratował Dawida Gryca przed ciężkim nokautem, przerywając pojedynek.
Łukasz Rajewski stanął do walki z Jackiem Wojnickim. Idąc tropem swego brata, starał się walczyć przede wszystkim w stójce. W twardym, mocnym pojedynku punktował swojego rywala, co chwilę nękając go uderzeniami z obu rąk lub niezwykle precyzyjnymi low-kickami.
Przewaga płocczanina była bardzo wyraźna, a jedynym sposobem Jacka Wojnickiego na przetrwanie wydawała się defensywa. „Walka na wstecznym” wychodziła mu jednak zupełnie nieźle aż do kontuzji kolana, której doznał w trzeciej rundzie. Tym samym obaj bracia swój debiut w MMA okrasili wygranymi przed czasem.
Fot. Archiwum PLMMA