Wisła Płock jeszcze przed startem kolejki była liderem PKO Ekstraklasy, mimo iż Nafciarze mają do rozegrania mecz z Cracovią. Tydzień temu ulewa uniemożliwiła rozegranie meczu przy Łukasiewicza 34, ale tydzień później pogoda była piękna. Wręcz idealna na mecz piłki nożnej.
Trener Mariusz Misiura miał trudny orzech do zgryzienia. Wydawało się, że pod nieobecność Łukasza Sekulskiego jest kilku zawodników którzy mogą zastąpić kapitana Wisły na szpicy. Tymczasem w kadrze meczowej zabrakło Giannisa Niarchosa, a Deni Jurić zaczął mecz na ławce rezerwowych. Szkoleniowiec Nafciarzy zdecydował się wobec tego na pewną zmianę - na szpicy grał Iban Salvador, a nieco niżej ustawieni byli Jime i Wiktor Nowak. Wiśle w takim ustawieniu nieco brakowało wzrostu, choć Salvadorowi udało się wygrać kilka pojedynków w powietrzu. Takie ustawienie dawało jednak większą kreatywnosć.
Gdyby pierwszą połowę uznać za mecz bokserski, można by powiedzieć, że przez kilka pierwszych rund było na remis. Wisła zaatakowała od początku, był wysoki pressing, potem Jaga przejęłą inicjatywę i nieco zamknęła Wisłę. Bliżej zdobycia bramki byli jednak gospodarze - blisko otworzenia wyniku był Wiktor Nowak, ale pomocnikowi nieco zabrakło kiedy atakował dośrodkowanie Sangre wślizgiem. Po jednym z wysokich przejęć z dystansu próbował Andrias Edmundsson. Goście też mieli swoje okazje, ale Rafał Leszczyński nie był w poważnych tarapatach.
Spotkanie rozkręciło się po 30 minutach i to zawodnicy Mariusza Misiury zaczęli tworzyć zagrożenie. Brylował Iban Salvador, który chętnie wdawał się w pojedynki ze stoperami. W 32. minucie po długim zagraniu oszukał jednego z nich i uderzył, choć stoperzy zdołali zablokować. Jeszcze lepszą sytuację po zamieszaniu w polu karnym miał Żan Rogelj, ale strzał Słoweńca sparował Sławomir Abramowicz.
Swoją "setkę" pod koniec pierwszej połowy miała też Jaga, ale najpierw Jesus Imaz, a potem Sergio Lozano nie byli w stanie pokonać Leszczyńskiego. Bramkarz Wisły fenomenalnie wybronił tę sytuację.
Karny na wagę zwycięstwa
Co rzuciło się w oczy w drugiej połowie, to zmiany. Trener Adrian Siemieniec już po przerwie wpuścił dwóch świeżych zawodników, kilkanaście minut później weszło dwóch kolejnych, m.in. Afimico Pululu. Mariusz Misura za to czekał.
Wisła jeszcze przez pierwszych 15 minut drugiej połowy grała dobrze, pachniało bramką dla gospodarzy, ale nie udało się pokonać Abramowicza. Po 65. minucie inicjatywę zaczęła przejmować Jaga, a Wisła zaczęła grać w niskiej defensywie. Goście zaczęli dociskać i w końcu docisnęli. W 79. minucie Rogelj faulował Jesusa Imaza w polu karnym, a sędzia Piotr Lasyk, po wideoweryfikacji, wskazał na 11. metr. Rzut karny pewnie wykorzystał Pululu.
Mariusz Misiura zareagował trzema ostatnimi zmianami, a cel był jeden - zdobyć wyrównującą bramkę. Długimi momentami to jednak Jaga groźniej atakowała. Po jednej z kontr goście wychodzili nawet we 3 na samego Leszczyńskiego, ale Kalandadze jakimś cudem zdążył z asekuracją. Wisła próbowała do końca, ale nie udało się pokonać Abramowicza.
Nafciarze przegrali przy Łukasiewicza 34 po raz pierwszy w sezonie. Po rozegraniu 8 meczów Wisła Płock ma na koncie 16 punktów i po piątkowych meczach zajmuje drugie miejsce w tabeli.
Wisła Płock - Jagiellonia Białystok 0:1 (0:0)
bramka:
0:1 Pululu 83' (k)
Wisła Płock: Rafał Leszczyński, Marcus Haglind-Sangre, Marcin Kamiński, Andrias Edmundsson, Żan Rogelj (83' Kevin Custović), Quentin Lecoeuche (83' Aleksandre Kalandadze), Dominik Kun, Dani Pacheco (75' Tomas Tavares), Wiktor Nowak, Jorge Jimenez (69' Matchoi Dialo), Iban Salvador.
Jagiellonia Białystok: Sławomir Abramowicz, Yuki Kobayashi (46' Bernardo Vital), Dimitris Rallis (62' Afimico Pululu), Jesus Imaz, Norbert Wojtuszek, Louka Prip (62' Alejandro Pozo), Sergi Lozano (46' Taras Romanczuk), Bartłomiej Wdowik, Leon Flach (73' Dawid Drachal), Andy Pelmard, Oskar Pietuszewski.
żółte kartki: Kobayashi, Pozo
Komentarze (0)