Arbiter z Płocka nie znalazł się na liście sędziów, którzy poprowadzą ćwierćfinałowe spotkania. Szymon Marciniak i jego zespół mistrzostwa świata w Rosji zakończyli na poprowadzeniu dwóch spotkań.
Szymon Marciniak był jednym z 33 arbitrów głównych, przewidzianych do prowadzenia meczów mistrzostw świata. Polak poprowadził spotkania Argentyny z Islandią (1:1) i Niemców ze Szwecją (2:1). W obu spotkaniach decyzje Marciniaka można uznać za kontrowersyjne.
Oba spotkania były trudne do prowadzenia i płocczanin ze swoich obowiązków wywiązał się dobrze. Cień kładą jednak dwie sytuacje. W meczu Argentyny z Islandią Marciniak nie podyktował rzutu karnego dla zawodników z Ameryki Południowej. Kontakt w "szesnastce" był, ale arbiter nie zdecydował się wskazać na wapno. Na chłodno wydaje się, że decyzja była słuszna.
W meczu mistrzów świata z rewelacją z turnieju również nie podyktował jednak ewidentnego rzutu karnego, tym razem dla Szwedów. Jerome Boateng w 13. minucie faulował wychodzącego na czystą pozycję Markusa Berga. Marciniak puścił grę i nie obejrzał sytuacji na monitorze. Ta sytuacja to główny zarzut pod jego adresem.
- To jakiś absurd. Nie ma takiej możliwości, by sędzia nie skorzystał z systemu VAR. Każda sporna sytuacja w meczu sprawdzana jest przez sędziów przed monitorami. Jeśli arbiter na murawie otrzymuje od VAR sugestię, by przeanalizować coś na monitorze, nie może takiej informacji zignorować - tłumaczył w rozmowie z Pawłem Kapustą w Sportowych Faktach Marciniak.
Asystentami Szymona Marciniaka byli Tomasz Listkiewicz i Paweł Sokolnicki. Polscy sędziowie byli prowadzili dwa spotkania. Marciniak podyktował jeden rzut karny, pokazał cztery żółte i jedną czerwoną kartkę.