Na mecz do Orlen Areny (początek o godz. 18) wybiera się grubo ponad 100 kibiców z Kielc. Sporo, jak na pojedynek poza weekendem.
W ligowej tabeli Vive ma komplet punktów, Wisła straciła jeden – po remisie w Puławach. W Lidze Mistrzów obie ekipy wypadają identycznie - po dwa zwycięstwa i dwie porażki. Własna hala to w piłce ręcznej kolosalny kapitał. Doping uskrzydla Nafciarzy, a z pewnością jest też nie bez wpływu na arbitrów, czujących ogromną presję. Sęk w tym, że kielczanie złapali formę. Po słabym początku rozkręcili się w Lidze Mistrzów, a w niedzielę wręcz rozbili mistrza Danii 37:29 (21:14).
A Wisła? Miewa lepsze i słabsze momenty, ale u siebie i tak wygrała wszystkie mecze. - Nie gramy jeszcze tak, jak w maju tego roku podczas finałów mistrzostw Polski. Ten zespół wciąż się zgrywa, poznaje, ale przecież w poprzednim sezonie także docieranie się sporo trwało – mówił niedawno prezes Wisły Andrzej Miszczyński.
Coś w tym jest, bo w listopadzie ub.r. w finale Pucharu Polski w Orlen Arenie płocczanie byli gorsi od Kielc nie o klasę, ale o dwie. Przegrali trzynastoma bramkami, by po pół roku odebrać Vive mistrzowską koronę w ekstraklasie, wygrywając trzy razy.
Ale teraz problemem Nafciarzy są kontuzje. Wprawdzie Luka Dobelšek oraz Vukašin Rajković we wtorek po raz pierwszy od kilku tygodni wzięli udział w treningu, trudno liczyć jednak, by ciągnęli grę. Z Vive nie zagrają też Adam Twardo i Michał Zołoteńko. Do tego doszły problemy Piotra Chrapkowskiego z udem. Czy zagra? To się wyjaśni tuż przed meczem.
W problemy zdrowotne tak wielu Nafciarzy nie do końca wierzą w Kielcach.
- Kontuzje? Słyszeliśmy, ale zawsze takie informacje wypływają przed meczem, a później kontuzjowani zawodnicy i tak najczęściej grają - mówi Patryk Kuchczyński, skrzydłowy Vive w wywiadzie na stronie kieleckiej drużyny. Ale czwartkowego meczu nie traktuje jako rewanż za finały z poprzedniego sezonu: - Na to trzeba będzie pewnie zaczekać do meczów finałowych w tym sezonie. Ale teraz jest okazja odskoczenia na kilka punktów, to nasz kolejny krok.
Czy nowi zawodnicy w Vive zdają sobie sprawę, co to jest święta wojna z Płockiem?
- Grzesiek Tkaczyk i Sławek Szmal już słyszeli o tym, reszta chłopaków szybko się przekona. I to na własnej skórze - dodaje Kuchczyński.
Prezes Vive Bertus Servaas podkreśla, że dla jego ekipy dobrą wiadomością jest nieobecność Kavasa, który jest świetnym zawodnikiem, a także Rajkovica: - Najprawdopodobniej rywale będą grać praworęcznym zawodnikiem na prawym rozegraniu. To daje nam możliwość wykorzystania tej sytuacji taktycznie. Na pewno będzie gorąco.